Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Oto jest twarz Ziemi: pustynia zmarszczona
wydmami o cerze - jasnej - jak jej piasek,
[co] wiórami z pasteli, którą pewien malarz
w złości w ręku roztarł nie mogąc przedstawić
tego co zobaczył - tego, co chciał widzieć.

Tu, gdzie w gardłach ludzkich zwykła mieszka ludzkość
jak pokarm niesmaczny przez nie niepołknięta,
drażni podniebienia - skalne - ogień paląc
i wznosi pałace: naparstki na szczyty.

Gdzie cywilizacja dotrzeć nie jest w stanie,
Bo ilekroć zmierza grzęźnie w Słońca pyle,
Co skrzy przy zbliżeniu tęczą minerałów
I jakby gwiazdami wtopionymi w skałę

Na tym oceanie – tak pomarańczowym,
W którym krople wody przeschły w ziarnka piasku
Unoszą się tylko te chaty a z nimi
Pęki traw wyschniętych – włosów Ziemi twarzy.

To tu mnie prowadzą ulice-jęzory
Przez miasta-ropuchy (skażone zachodem)
Wyciągnięte w celu złapania wsi muszek,
Które ja mam wabić, by na język weszły,
A wtedy je przyssie, pociągnie, pochłonie!

***

Na szczyt wioski wchodzę, gdzie Bóg wciąż próbuje
Zdmuchnąć mnie swym wiatrem, bom zaszedł do miejsca
Tragizmu ludzkości, iglicy co dla nas
Już jest za wysoka, [a] dla Boga za niska.

Rzucę więc kamieniem w dzwon niebieski Nieba:
A nuż dźwięk wymuszę i Pan zejdzie do nas?

I tak wciąż rozmyślam, że gdyby planetę
Piachem zasypali – to tylko ta wioska
By się tu ostała – a nas – zasypanych
Któż chciałby odkopać?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...