Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zły duch upadłego anioła
w słońcu cieniem się schował
w błoniaste skrzydła nietoperza
kopnął z końskiego kopyta
w zarośla w ogon w rogi kozła
ostre kły nos w dziób, jak u sępa
spiczastymi uszami zwierza
z ciężkim młotem w rękach.

Pilnie rozglądał się po okolicy
w ślepiu czerwień zabłyszczy
spieszył na sabat czarownic,
w ogień Łysej Góry w taniec,
nie przypadek nim kierował
czarcią duszą z kart tasował
zawodowy szuler i oszczerca
sam Belzebub rodem z piekła.

Nogami niecierpliwie przebierał
jedną stopą ludzką, drugą z konia,
drugą twarzą miejscom pośladka,
służyła poddanym do pocałowania
nagle!Krzakom rozegrała się scena
piękny urodziwy wyszedł młodzian,
jak myśliwy w zielony ubrany kubrak
wypatrywał zwierzyny w perspektywa.

Choć w nocy pełnej twarzy chadzał
dzisiaj przybrała się w diable miarka,
skwary parzyły ogniami z tego nieba,
ale żądza ćmą silniejsza złego kusiła
gotowała smołę ciału, aż dusza skakała,
w smokach i wężach w ton lwa ryczała,
kiedy stąpał ziemia drżała w posadach,
wiatr tłuk szyby w oknach po chatach.

Gwałtem blask słońca przykryły chmury
z dnia zrobiła się ciemna nagle nocy,
on szedł w błyskach piorunów i burzy
rady z żywiołu z uśmiechem na twarzy
uderzył ogonem - kościelne zabiły dzwony
ludzie myśleli, że,na mszę im dzwoni,
ale gdzie?w taką burzę groza szła w koły,
może coś się stało?może coś się pali?

Paniczne lęki rozbudził się u ludzi
gdy z Łysej Góry łuna odbiła w poświacie
księżyc się zrobił, jak krew czerwony
włosy z jeżył strach zbladły twarze
Wiatr rycząc szalał niósł odgłosy jękliwe
ziemia się cała kołysała w posadach
ludzie się modlili myśląc! - koniec świata?
wszystko ucichło, jak przyszło świtaniem.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - masz racje - śmierć musi a życie nie musi - miło że czytałaś -                                                                                                                      Pzdr.serdecznie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - serdecznie dziękuje za miły komentarz -                                                                                       Pzdr.usmiechem. Witaj Robercie - fajnie że mocne i prawdziwe - dziękuje -                                                                                                       Pzdr.
    • @Robert Witold Gorzkowski - dzięki - 
    • Wrogowie mnie otaczają. Brak mi brata do rozmów i cichych chwil zadumy,  ciągnących się jak  zaduszne, listopadowe godziny.  Brak mi do szabli i szklanki, przysłowiowego Węgra. Mój przysiół, fortecą z lodu i kamienia. Granitowa wieża góruje wśród nisko osiadłych, stalowo połyskujących. Pierzastych, skłębionych bałwanów. Patrzę na ziemię niczyją, wyrosłą jak pleśń brunatna  z równo ociosanych górskich zboczy. Tam śmierć dożyna nieszczęsnych rycerzy, co chcieli o łeb skrócić biblijnego Smoka. Uczepieni trokami z haków rzeźnickich do siodeł, pobladłych rozkładem ogierów. Wyklinają w agonii me zdradzieckie imię, krztusząc się krwią i gęstą śliną. A Śmierć odchodzi na przedzie w kulbace. Podkute kopyta końskie, zaczepiają w błotnistej mazi lepkiego śniegu o zapalniki porozrzucanych wszędzie min. Toną pozostawione zezwłoki w tym bagnie  cuchnącej zgnilizną nicości. Nikt nie zliczy dusz pogasłych, na tym upadłym padole. Ich zbawienia ani modlitwa gorliwa ani krzyż osinowy nie wspiera. To pył ludzki, doczesny. Złożony z grzechów drobin.   Mi tylko ciemność,  rozległa po ścianach i węgłach służy. Mi jad wytruł uczucia. Skuteczniej niż wszystkie trucizny Amazonii. Zasypiam w korzeniach drzewa poznania dobra i zła. U mych strudzonych nóg, mówiący językami świata wąż się płoży. Na grubych, dolnych gałęziach  powieszone ciała kobiety i mężczyzny. Bladzi i nadzy. Od pętli jednak w górę. Oczy mają wyjadłe przez mrok. Kruczoczarne. Na licach zaś opuchnięci, nabrzmiali, krwistoczerwoni.  
    • Bardzo dobry wiersz , nawet tytuł niepotrzebny.    Gratuluję 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...