Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wieczny tułacz (3)


Rekomendowane odpowiedzi

Antoni, najstarszy syn Albina i Stefanii, w roku 1918 rozpoczął naukę w Męskim Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Białymstoku. Następnie po roku przeniósł się do prywatnego gimnazjum im. Piotra Skargi w Łomży. Po otrzymaniu promocji do siódmej klasy, przerwał naukę, ponieważ w tym czasie w Łomży otwarto Średnią Szkolę Leśniczą, a on postanowił zostać leśnikiem. Zdanie egzaminów kwalifikacyjnych, jak wynika z relacji jednego z kolegów ze szkolnej ławy, nie było łatwe, ponieważ na jedno miejsce przypadało trzech kandydatów. Jednak Antoniemu szczęście dopisało i podjął naukę na Wydziale Leśnym. Po roku, ze względu na trudne warunki lokalowe, szkoła została przeniesiona do Żyrowic k/Słonimia. Ukończył szkołę w 1927 roku z wynikiem bardzo dobrym. W albumie rodzinnym zachowało się tylko jedno zdjęcie z czasów szkolnych przedstawiające grupę uczniów na tle internatu. Na odwrocie fotografii widnieją podpisy chłopców. Wszystkie te nazwiska znajdują się również w Księdze Pamiątkowej Absolwentów i Wychowanków Szkoły w Żyrowicach.
Ówczesna koncepcja zawodu leśnika przewidywała obowiązkowe roczne praktyki absolwentów w lasach państwowych lub prywatnych. Dopiero po odbyciu takiej praktyki mogli zdawać egzamin dyplomowy. Antoni, po złożeniu wniosku o przyjęcie na praktykę do Dyrekcji Lasów Państwowych w Białowieży, został skierowany do nadleśnictwa Zdzięcioł w województwie nowogródzkim. Po zdaniu egzaminu dyplomowego został przyjęty do służby przygotowawczej w tymże nadleśnictwie.
Wkrótce o niego upomniało się wojsko. W lipcu 1928 roku został powołany do Szkoły Podchorążych Rezerwy Lotnictwa w Poznaniu. Otrzymał nominację na stopień starszego strzelca (z siódmą lokatą). Jednak nie został orłem przestworzy, gdyż w wyniku centralnych badań lekarskich w Warszawie, a później także nadzwyczajnej rewizji w Poznaniu, przyznano mu kategorię zdrowia „C”, co wykluczyło go z czynnej służby wojskowej. W grudniu 1928 roku przeniesiono go do rezerwy.
W styczniu 1929 roku ponownie przyjęto go do nadleśnictwa Zdzięcioł jako praktykanta. We wrześniu został mianowany leśniczym w leśnictwie Wielka Wola, niedaleko Rudy Jaworskiej w powiecie Słonim, gdzie pracował aż do września 1939 roku.

W tym czasie wielokrotnie zastępował nadleśniczego podczas jego urlopów i doskonale wywiązywał się ze swoich obowiązków. W albumie jest kilka zdjęć, na których jest uwieczniony w gronie kolegów leśników. Zachowała się także kartka pocztowa adresowana do Reginy D. Została wysłana przed Świętami Bożego Narodzenia 1929 roku. Wprawdzie z podpisu nie wynika wprost imię nadawcy, jednak nazwisko nie budzi wątpliwości, jest to nazwisko Antoniego. Tradycja rodzinna utrzymuje, że Regina była pierwszą miłością Antoniego, ale zdecydowanie odmówiła, dalszego kontynuowania znajomości. Po jakimś czasie ożenił się z jej rodzoną siostrą Apolonią. Ślub odbył się 12 listopada 1929 roku w Białymstoku. Zamieszkali w leśniczówce. Mieli czwórkę dzieci. W pracy odznaczał się gorliwością. Według przekazanej tradycji rodzinnej, był odznaczony Krzyżem Zasługi za zwalczanie kłusownictwa (odznaczenie nie zachowało się) – opowiada jeden z synów.

We wrześniu 1939 roku został zmobilizowany w wojnie obronnej. Stawił się w ośrodku mobilizacyjnym w Wołkowysku 18 września. Przydzielono go do 110 pułku ułanów, którego zastępcą dowódcy był mjr Henryk Dobrzyński. Pułk wchodził w skład Zapasowej Brygady Kawalerii „Wołkowysk” dowodzonej przez płk Edmunda Helduta-Tarnasiewicza. Oddział nie miał jeszcze kontaktu z nieprzyjacielem, kiedy 18 września otrzymał rozkaz gen. Wacława Przeździeckiego przejścia na Litwę. Rozkaz został wykonany i 20 września o świcie Brygada przeprawiła się we wsi Hoża na zachodni brzeg Niemna, a potem ruszyła w kierunku miejscowości Sopoćkinie ku granicy litewskiej. Pułk 110, wbrew rozkazowi, odłączył się od brygady i przeszedł w rejon Puszczy Augustowskiej (Podmacharce).
Na skutek nieoczekiwanego spotkania z niemieckim oddziałem czołgów pod Dolistowem i dużych strat w ludziach wśród dowództwa załamała się wola walki. Dowódca pułku, ppłk Jerzy Dąbrowski wydał ostatni rozkaz. Nazajutrz oddział został zdemobilizowany. Jedynie ok. 180 ochotników, pod dowództwem majora Dobrzyńskiego, zabrawszy część sprzętu, ruszyła w kierunku broniącej się Warszawy. Wśród nich był także Antoni. Oddział „Hubala” stoczył kilka potyczek z Niemcami, zanim 28 września dotarł do majątku Krubki pod Wołominem. Tam dowiedzieli się o kapitulacji stolicy. Major zdecydował się walczyć dalej, jednak żołnierzom pozostawił wolny wybór: opuszczenia, bądź pozostania w oddziale. Większość z nich, widząc bezcelowość dalszej walki, zdecydowała się zakopać broń i zdjąć mundury.
Antoni również opuścił szeregi oddziału. Po demobilizacji udał się do siostry swojej żony, która po wyjściu za mąż mieszkała w Markach pod Warszawą. Dotarł tam na przełomie września i października 1939 roku. Mieszkał u nich jakiś czas, nawet był prawdopodobnie zameldowany, ponieważ na dokumencie NKWD figuruje jako mieszkaniec „przedmieścia Warszawy-Marki”.
Aresztowano go 23 grudnia 1939 roku, gdy usiłował przedostać się do Białegostoku, aby uzyskać informacje o rodzinie, o której losach dotąd nic nie wiedział. W areszcie przebywał do czerwca 1940 roku. Skazano go na pięć lat wychowawczego obozu pracy i zesłano w głąb Rosji. W obozie znalazł się 13 lipca 1940 roku. W tym samym roku jego ojciec Albin, żona Apolonia i trzech synów, Bohdan, Janusz i Ryszard, jak wspominałam wcześniej, także zostali wywiezieni w głąb Rosji. NKWD działała szybko i skutecznie.
Po podpisaniu paktu Sikorki-Majski ogłoszono amnestię dla polskich więźniów. Antoni opuścił obóz pracy 18 września 1941 roku i udał się do miejsca formowania się polskiej armii w Buzułuku. Stamtąd przetransportowano go najpierw do Uzbekistanu, potem do Kazachstanu, a w marcu z Krasnowodzka statkiem dotarli do Pahlewi w Iranie. 18 kwietnia 1942 roku znalazł się w obozie ewakuacyjnym Polskich Sił Zbrojnych W Teheranie przydzielono go do Plutonu Zaopatrzenia Parków Materiałowych, gdzie pełnił funkcje szefa kompanii. W 1944 roku został skierowany do Szkoły Podchorążych Wojsk Zaopatrzenia. Uzyskał stopień plutonowego podchorążego.
Przeszedł cały szlak bojowy aż do Włoch. W 1946 roku oddział przesunięto do Wielkiej Brytanii. Był kilkakrotnie odznaczany. Otrzymał Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż za udział w walce pod Monte Casino, Medal Wojska Polskiego z Gwiazdą za wojnę, Gwiazdę Italii i Medal Obrony. Potwierdzeniem tych odznaczeń są odpowiednie dokumenty przechowywane do dziś w pamiątkach rodzinnych.
W 1947 roku, po wieloletniej tułaczce i ofiarnej walce w obronie Ojczyzny, powrócił do Polski. Dopiero teraz dowiedział się, że żona Apolonia zmarła na tyfus w Dżambule (Kazachstan) pod koniec kwietnia 1942 roku (dane pochodzą z orzeczenia sądowego w sprawie uznania jej za zmarłą). Dzieci, poszukiwane przez PCK, także się odnalazły. Przebywały w Domu Dziecka najpierw w Gostyninie k/Płocka, później w Lęborku, gdzie czekały na odnalezienie przez bliskich. Informacje były podawane przez polskie radio. Stefania pojechała do Lęborka i odebrała wnuki, które dotąd były uważane za zaginione.

Antoni skontaktował się z siostrą zmarłej żony Reginą. Widocznie spodobało się Opatrzności, by tych dwoje, którzy w młodości rozminęli się, teraz znów było razem. W dwa lata później pobrali się i zamieszkali razem z dziećmi i matką Antoniego. Antoni najpierw pracował w leśniczówce Rekownica k/Wielbarka, a od marca 1948 roku w nadleśnictwie Średni Bór k/Szczytna. Kolejnymi miejscami pracy były: Wielbark, Korpele (dziś przedmieście Szczytna), a od 30 maja 1950 roku ponownie Szczytno, gdzie od 1 lutego 1953 roku pełnił funkcję Referendarza Techniczno-Leśnego – Kierownika Sekcji Planowania w Rejonie Lasów Państwowych. Ostatnim miejscem zamieszkania był Pisz k/Rucianego. W międzyczasie starsi synowie Antoniego założyli własne rodziny i prowadzili samodzielne życie. Matka zdecydowała się pozostać w Szczytnie. Zamieszkała sama.
Władze widocznie doceniły ofiarność i kompetencje w pracy Antoniego i być może na fali „odwilży”, w 1956 roku skierowały go na zaoczne studia na SGGW, gdzie 19 grudnia 1957 roku uzyskał tytuł inżyniera leśnika (dla absolwentów przedwojennej leśniczej szkoły średniej przysługiwał skrócony okres studiów).

„Tatuś był wzorowym leśnikiem, zawsze go chwalono – wspomina średni syn i nie może opanować wzruszenia – uczył nas sumienności. W życiu kierował się hasłem: wszystko, co robisz, rób najlepiej jak potrafisz. Tak pracował i tak walczył. Wtedy nie rozumiałem jeszcze, jakiego mam ojca. Teraz jestem dumny, że jestem jego synem.”

Przeszedł męczeński szlak. Represje sowieckie w obozie pracy i trudy wojennej tułaczki zniszczyły zdrowie. Zachorował na raka. Leczono go w szpitalu na Oczki w Warszawie. Po ciężkiej operacji zastosowano naświetlanie. Początkowo wydawało się skuteczne. Po drugiej serii naświetleń przywieziono go do domu sanitarnym helikopterem. Był jednostronnie sparaliżowany i potrzebował butli z tlenem do oddychania.
Umarł 21 listopada 1960 roku. Na pogrzebie były tłumy. Koledzy leśnicy zamówili orkiestrę strażacką, która zagrała „W mogile ciemnej śpij na wieki”. Kondukt pogrzebowy doszedł tylko do bramy cmentarnej. Niewielu wówczas stać było na uczestnictwo w katolickim pogrzebie. Może gdyby pogrzeb był bez Mszy żałobnej i bez księdza, dostojnicy miasta wygłosiliby mowę pożegnalną nad grobem. Nikt się nie odważył. Ciało śp. wojennego tułacza samotnie spoczęło w ziemi, która przyjęła go w milczeniu. I tylko skromna mogiła pod wysoką sosną była mu pomnikiem.

Szczególnie boleśnie śmierć ojca przeżył najmłodszy synek Wiesław. Miał zaledwie osiem lat. Jego ukochany „tatusiek” był dla niego wszystkim. Po śmierci ojca zapadł na dziecięcą depresję i trzeba było długiego leczenia, aby jakoś doszedł do siebie. Załamała się także Regina. Postarzała się błyskawicznie i zaczęła także podupadać na zdrowiu. Antoni był naprawdę jej jedyną, choć pełną wyrzeczeń i cierpienia, miłością. Podtrzymywał ją przy życiu mały synek, któremu od śmierci męża cała się poświęciła. To był owoc miłości, wprawdzie spóźniony, ale bezcenny.

Wieczny tułacz, po macoszemu potraktowany przez ojczyznę, która miała na imię PRL, nie został zrehabilitowany przed śmiercią, choć brał czynny udział w walce obronnej, wiele przecierpiał i otrzymał tyle odznaczeń. Znalazł się we wrogiej sowietom armii gen. Andersa, więc uchodził za wroga. Z tego też powodu długo tułał się po świecie po zakończeniu wojny. Nie mógł wrócić, ponieważ w PRL-u czekało na niego więzienie. I pewnie nie wróciłby wcale, bo w sercu coś pękło, wciąż krwawiło i zagoić się nie mogło. „Myśmy za Polskę cierpieli, krew wylewali, bo myśmy ją wolną chcieć mieli…a czegośmy się doczekali? – mówił i posępniał, zamykał się w sobie i uciekał do lasu. Tam czuł się wolny.

Został pochowany na dawnym cmentarzu ewangelickim (wówczas był to jedyny cmentarz miejski). Po kilku latach wiecznego spoczynku odbył jeszcze jedną wędrówkę, ostatnią podróż – jego doczesne szczątki przeniesiono na nowy cmentarz przy ulicy Warszawskiej, gdzie po trzydziestu siedmiu latach dołączyła do niego żona Regina.
Dziś śpią spokojnie obok siebie. Nie muszą się niczego obawiać. Rozłożyste drzewa szumią kołysanki nad grobową płytą. W gałęziach czasami kwili wiatr. Szkoda tylko, że wieczny tułacz, który życie poświęcił dla ojczyzny, nie doczekał czasów, gdy takim, jak on, oddaje się honory, gdzie powraca pamięć o bohaterach wojny i niewinnych ofiarach NKWD.

P.s. Antoni był moim wujkiem i zarazem nie udokumentowanym ojczymem. Dopiero jako osoba dorosła poznałam jego losy. Wtedy to był temat „tabu”. Chroniono mnie przed prawdą w obawie o mój przyszły los. W domu nigdy głośno nie mówiło się o tamtych czasach. Dlaczego? Dopiero kilka lat temu dowiedziałam się, że przez wszystkie lata PRL-u byliśmy inwigilowani. „Ściany miały uszy”…naprawdę. Byłam zbyt mała, by to rozumieć, a im mniej wiedziałam, tym byłam bardziej bezpieczna.
Jestem winna wujkowi pamięć, więc opowiadam o jego przeżyciach. On także jest elementem tamtej strasznej historii, tamtej prawdy…Z tych korzeni wyrosłam i dzięki nim żyję w wolnej Polsce. Nie wolno odcinać się od korzeni.

(z cyklu "Przetrwać w korzeniach")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę bardzo jest piękna ta kronika rodzinna. Już kolejną część przeczytałam z takim samym zainteresowaniem.
Poddaję pod rozwagę kilka drobnych zmian:
- "Ówczesna koncepcja zawodu leśnika przewidywała obowiązkowe roczne praktyki absolwentów w lasach państwowych lub prywatnych" brak przecinka po "obowiązkowe"
- "Wkrótce o niego upomniało się wojsko" - zmieniłabym szyk na: "Wkrótce upomniało się o niego wojsko"
- "Jednak nie został orłem przestworzy, .. itd" - dla orłów przestworzy przydałby się cudzysłów
- coś nie pasuje z datami: najpierw jest zdanie "Zachowała się także kartka pocztowa adresowana do Reginy D. Została wysłana przed Świętami Bożego Narodzenia 1929 roku. (...) Tradycja rodzinna utrzymuje, że Regina była pierwszą miłością Antoniego, ale zdecydowanie odmówiła, dalszego kontynuowania znajomości." a potem: "Ślub odbył się 12 listopada 1929 roku w Białymstoku." Wynika z tego, że Regina odmówiła kontynuowania znajomości ze względu na ślub ukochanego z rodzoną siostrą, który się już odbył? Przecież nie uwierzę że Antonii zawracał w głowie obu siostrom jednocześnie! Tym bardziej, że jest napisane "Po jakimś czasie ożenił się z jej rodzoną siostrą Apolonią." Nawiasem mówiąc, lepiej brzmiałoby "po pewnym czasie"
- "Na skutek nieoczekiwanego spotkania z niemieckim oddziałem czołgów pod Dolistowem i dużych strat w ludziach wśród dowództwa załamała się wola walki." - brak przecinka po "ludziach"
- "Major zdecydował się walczyć dalej, jednak żołnierzom pozostawił wolny wybór: opuszczenia, bądź pozostania w oddziale." moim zdaniem część po dwukropku można spokojnie usunąć bez szkody dla tekstu.
- "Po demobilizacji udał się do siostry swojej żony, która po wyjściu za mąż mieszkała w Markach pod Warszawą." - wcześniej jest przecież już mowa o Reginie, więc zręczniej byłoby w tym miejscu użyć jej imienia, poza tym wykorzystałabym wyrażenie "po zamążpójściu"
- "Potwierdzeniem tych odznaczeń są odpowiednie dokumenty przechowywane do dziś w pamiątkach rodzinnych." - raczej "wśród (albo: w zbiorze) pamiątek rodzinnych"
- "Widocznie spodobało się Opatrzności, by tych dwoje, którzy w młodości rozminęli się, teraz znów było razem. W dwa lata później pobrali się i zamieszkali razem z dziećmi i matką Antoniego." - wszystko pięknie, tylko wcześniej nie ma najmniejszej wzmianki, co stało się z mężem Reginy, w jakich okolicznościach owdowiała?
- "Kolejnymi miejscami pracy były: ..." proponuję "Kolejnymi etapami były:"
- "W międzyczasie starsi synowie Antoniego założyli własne rodziny i prowadzili samodzielne życie." - może raczej: "rozpoczęli samodzielne życie"
- "Władze widocznie doceniły ofiarność i kompetencje w pracy Antoniego" - usunłabym "w pracy" jak kompetencje, to wiadomo, że w pracy.

To na tyle. Jak widzisz, dokładnie odrobiłam tę lekcje historii. Oby więcej takich. Pozdrawiam serdecznie - Ania
-

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...