Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Różne są działy mojego umysłu
Większość dotyczy jakiegoś zmysłu
Znajdzie się także i dział łączony
Który pozostaje nieodgadniony


Spójrz!
Z lewej strony zobaczysz śmietnisko
Właśnie tam gdzie jest to palenisko
Stój! Nie podchodź już bliżej
Tam znajdują się myśli szkodliwe

One tak bardzo chcą się wydostać
Czasami nie mogę im sprostać
Lecz dzisiaj są bardzo spokojne
Na razie wygrywam tę wojnę

Przejdźmy do Działu Węchu
Tam nie będzie takiego lęku
Tutaj zapach lasu i kwiatów
Miesza się
Z wonią damskich perfum

Zapach Kobiety podąża za nami
Chwaląc się swoimi wdziękami
Próbuje nos mój zaczarować
Lecz mnie udaje się uratować

Znajdujemy się teraz w Dziale Wzroku
Prawie nic nie widać w tym mroku
Lecz przyjrzyj się dobrze, tam są obrazy
Wszystkie tak piękne, wolne od skazy
Jednak niektóre są nieprawdziwe
Wyobraźni figle
Równie ujmujące, co fałszywe

Świątynia Dotyku teraz się kłania
Tajemnice swoje przed nami odsłania
Uważaj!
Ona chce spowodować dreszcze u Ciebie
Nie będziesz wiedzieć czy jesteś w Piekle?
Czy w Niebie?


Królestwo Smaku to piękna kraina
Która słynie nie tylko z wina
Ust Kobiecych tutaj smakujesz
Siebie samego w Raju odnajdujesz

Teraz posłuchaj!
To muzyka…
Gdzieś z prawej strony dochodzi
Nagle nic Cię nie obchodzi
Jest tylko ten śpiew i ta melodia
Jak mam to nazwać?
Anielska Rapsodia?

Nareszcie jesteśmy -
Mój Dział Łączony
Jest przeze mnie
Z uwielbieniem czczony
Tam Źródło Największej Podniety
Pięcio-zmysłowy Portret Kobiety

Opublikowano

Bardzo ciekawie podjęty temat zmysłów. Ten wiersz przypomina mi tekst piosenki, jakiegoś fajnego hip-hopowego kawałka. Dlatego bardzo mi się podoba jest bardzo orgianalny. No poprostu trafił do mnie.
pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Ten tekst to dowód, że poezja istnieje także tam, gdzie śmierdzi potem i betonem. Brudny więzienny slang  staje się metaforą uwięzienia, gdzie jednak można zachować spokój i pogodę. Paradoks adaptacji. Dlatego nie brzmi to kiczowato, zaś język nabiera pewnego siebie wigoru i autentyczności.    
    • @infeliaJa tym razem do bohaterki:  Dziewczyno, ja rozumiem – kupon od totka, garnki zamiast szampana, sen w kinie (między kolanami!), i ten kwiatek co go koza zjadła. Ale pozwól, że Ci coś powiem: sama splątałaś jego dłonie ze swoimi. To znaczy, że coś w tym draniu jest, coś poza bólem brzucha, coś co sprawia, że nie uciekłaś po pierwszym "no, cześć" pod nosem. I wiesz co? Facet, który Cię mamie jako "zgubę" oddaje to albo totalny idiota (możliwe), albo ktoś, kto w życiu nie grał w zaloty i robi to jak umie – beznadziejnie, ale szczerze. A Te dwie porcje popcornu? Klasyk. Więc zanim wypowiesz to "nie zobaczymy się znów" (z pchłami i karaluchami w tle), zastanów się: czy czasem nie wolisz garnki i kupon od totka niż diamenty od gościa, który tekst ma wyuczony? Bo ten Twój przynajmniej autentyczny jest. Autentycznie beznadziejny, ale szczery jak pocałunek psa. I kto wie – może następnym razem trafi w totka?  
    • @huzarc Napisałeś wiersz, który boli fizycznie. Każdy obraz tu jest konkretny, materialny, niemal namacalny: żółta plama, wszy zdychające z głodu, ropna rana, skręcone kikuty żelaza. Wszystko jest brutalne i prawdziwe. "Tysiąc słońc" – wiem, co to znaczy. Wiem, o jakiej zagładzie mówisz. Bo to nie tylko o zniszczeniu materiału – to o zniszczeniu sensu, pamięci, kultury. Wszystko spłonęło jednakowo. To trudny, ważny wiersz.  
    • @yfgfd123 Pisz dalej – tylko tym razem dla niej, nie dla redakcji.
    • Ej, mała - tu w młynie czas klei się jak kit, a ja z niego lepię gryps. Piszę ci na papierze od paczki, co śmierdzi jak melina po bibie. Kraty śpiewają swoje, kibel parzy wspomnienia, a ja cię mam w łebie jak świecę - pali, nie gaśnie. Twoje imię dźwięczy na spacerniaku jak stara piosenka z zakazanego radia. Łapię oddech, łapię dym, mam cię w kieszeni jak filong ze zdjęciem. Ty - moja sztela, co trzyma pion, gdy świat wali wałki. Ja - zawiniak, co kitra uczucie między cegłami i szeptem, trzymam pax i sztelę jak beton w dłoni, czuję szajbę w murze, która przypomina, że każdy dzień waży tonę. Bo tu każdy ma wyrok, ale nie każdy ma dla kogo odliczać czas. Ja mam - i to mnie trzyma przy murze jak stalowy sen. Gdy noc kręci szlaję po korytarzu, twoje oczy są moim światłem, jakbyś przeszła przez mur i zostawiła klucz w mojej dłoni. Nie obiecuję złota, obiecuję tylko lojalkę i prawdziwy sztos - bo kocham cię jak przyjaciel na balecie: z zasadą, bez ściemy. Więc trzymaj ten gryps, niech śmierdzi betonem i dymem, niech każdy wie, że nawet zawiniety chłop ma serce. A kiedy wyjdę - nie wezmę nic, prócz ciebie i dwóch zdań: że kocham. Że wrócę. Że na słowo - na beton -  trzymam fason i kit, czuję rufę i gruchot, które uczą, że mur nigdy nie kłamie. A jak mnie kiedyś zapytają, co ocaliło mnie z muru, powiem: twoje imię - napisane jak modlitwa na dymie papierosa, między klawiszem a odsiadką.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...