Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Koniec z tą demonizacją.


Rekomendowane odpowiedzi

Koniec z tą demonizacją. Po nocach śnią mi się tajemnicze persony i z tego wszystkiego już budzę się o drugiej, o trzeciej, o czwartej i muszę siku.
To przecież nie jest tak, że Mikołaj Tajchman to jakiś czysty intelekt, bóg myślenia, mózg z wojowniczych żółwi ninja, wcale nie. Z krwi i kości ma ciało, a nie taką mechaniczną obudowę na głowę, taki klosz elektryczny, który pozwala mu nie srać i nie trawić, chroni przed tym wrażliwe neurony, przeciwnie, on ma właśnie taką własną, typową piramidkę Maslowa, wedle której na początku oddycha, potem je i pije, potem rucha, i dopiero później jakieś potrzeby wyższego rzędu, typu książka, czy rozmowa, ewentualnie intelektualne spółkowanie na wysokościach. Koniec z tą demonizacją.
Koniec z tą demonizacją. Nocami śnią mi się trzy kropki, tajemniczy murzyni w turbanach z szalikami na twarzach, anonimowi gwałciciele codzienności, internetowi zakrzywiacze rzeczywistości. Od tego wszystkiego budzić się nie chce, aż spać się chce i spać, ich obserwować, jak wypisują na cudzych blogach zawoalowane komentarze, jak wdzierają się w cudze życia z pasją i werwą, pełni animuszu, kreują swe voyeurowskie sylwetki. I się wszyscy nawzajem podglądają i tylko domyślają szczegółów, więc dopowiadają czego nie widać. I wszyscy są demonami, nie ludźmi. Ale koniec z tym demonizmem. Demonizm to może być we śnie, ale w życiu panowie, to chce się pić i ruchać, ruchać się chce i pić, bo tacy Fryderykowie jak z Pornografii to tylko w czas wojny, w czas załamania wartości, w kryzys kultury na jakimś skraju żyją. A że żyjemy w czasach fali tłumionej, od źródła której daleko i coraz dalej, a ad fontes już tylko takie niemrawe, nieśmiałe – gdy główna tendencja jest taka, by było równo, uczciwie, demokratycznie-socjalnie, zgodnie z nauką Kościoła, po chadecku i zgodnie z ateistycznym humanitaryzmem, jak Camus – toteż nie ma warunków społecznych, by takiego Fryderyka wyhodować. Nietzscheańscy nadludzie, ze świecą was można, całe szczęście, że jest nas niedługo już razem osiem miliardów, to trochę zwiększa populację, ale i tak jeśli was procentowo, to nawet nie są promile.
A zresztą, taki Fryderyk też nie zawsze jest Fryderykiem. Czasem musi się wysrać i jajko zjeść, koniec z tym demonizmem. Nawet nadczłowiek bywa człowiekiem, a Fryderyk nie-Fryderykiem. I odwrotnie, najzwyklejszy Mateusz jak się zakocha może wsiadać w pociąg przed świtem i jechać nad morze, znajdować hotel pośród pięćdziesięciu innych i z włosami przyklejonymi do czoła, bo deszcz padał, odwiedzać ukochaną na trzy godziny i wracać do Poznania przed północą. Czasami ma takie zrywy, czasem trzeba odreagować niedostatki feromonów, bloody damn fluids, właśnie o to się rozchodzi.
I budzą się w niektórych demony, fluidy czynią cuda, czasem organizm jak potrzebuje bardzo, to wyhoduje w sobie takiego małego wariata-demonka, który jest prawdziwy jak McGyver, jak on potrafi z niczego coś wyczarować, z polowego łóżka balistę, ze szkolnego wtorku sanktuarium.
Ja właśnie tych wariatów śnię później, w godzinach nocnych, śródnocnych, we wsi nad ranem, gdy dziki w lasach już śpią, gdy psy kończą szczekać, a ciężarówki przestają jeździć drogami. O tej godzinie, gdy każdy tirowiec znalazł już sobie jakąś panią, a dziki wpieprzyły wszystkie żołędzie na polanie, psy się zmęczyły. Wtedy jest cisza piszcząca jak styropian, wiecie, tak w uszach piszczy, gdy już zupełnie nic nie słychać i wtedy słychać właściwie sam nie wiem co słychać, taki pisk, może fale radiowe, może ciśnienie, a może echo wszystkich dźwięków jakie kiedykolwiek były na świecie. Ale teraz, przed świtem, już na świecie nie ma świata i słychać tylko to echo.
Ja wtedy śnię o tych największych zrywach człowieka, o najwspanialszych gwałtach na normalności, o spięciach międzyludzkich, o współczesnych Krzysztofach Kolumbach interakcji, o chemikach chcących wydestylować pierwiastki nowego wzruszenia.
Z tego wszystkiego, z tych snów w sensie, aż się budzę i muszę siku, taki już jestem moczopędny. I schodzę do kibla, i sikam, wciąż jeszcze w półśnie. Kładę się spowrotem, owijam pościelą i jeszcze widzę te spięcia, jeszcze czytam te komentarze trzech kropek na blogach, jeszcze pamiętam ich treść i wciąż jeszcze nie wiem co jest życie, a co sen, co jest echo, a co pościel.
A jak sobie przypominam, to jest koniec z tą demonizacją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...