Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wziął długopis do ręki. Czy ten będzie odpowiedni? Długi, połyskujący elegancką czernią. Tak - ten będzie odpowiedni. G o d n y dzieła jego życia. Czas znaleźć kartki g o d n e świadczenia sobą wyzwolenia. Wprawdzie szukał tylko kartek na brudnopis, ale to "tylko" było małe i nieśmiałe. Zbyt nieśmiałe, by uspokoić drżenie rąk, ust i zdrowego rozsądku. Znalazł. A5, z zeszytu, w dostojne i dystyngowane kratki. Zatem najwyższa pora nanieść pierwsze pociągnięcia ołówka, by naszkicować Mona Lizę. Jego Mona Lizę.
Tak zaczęło wykuwać się jego wyzwolenie - klucz, dzięki któremu wyjdzie z celi. Pisał z ogniem - ogień był w jego myślach i dłoniach, a spod długopisu sypały się iskry. Jeszcze nigdy nie miał takiej władzy, a żył już trochę i widział wiele (nie lubił słowa "wszystko" - wydawało mu się zbyt ostateczne). Sam sobie Panem - władza może i mała, ale i tak uzależniająca i - na swój sposób - przerażająca. Słowa swobodnie spływały szerokim strumieniem z jego prawej ręki. Czym poczęte? Natchnieniem, Duchem świętym, Oświeceniem? Nie. Poczęte zwykłą frustracją. Frustracją kajdan.
Gdy wreszcie skończył zapełniać kartki Kluczem odszedł na chwilę. Musiał odpocząć - trochę jak matka po porodzie i trochę jak piekarz, który zostawia pieczywo, by wystygło. Po odpoczynku i wystygnięciu tekstu wrócił i przeczytał rękopis. Czy te linijki były g o d n e? Oczywiście, że tak, choć targała nim osobliwa mieszanka uczuć. Z jednej strony, czuł dumę - nie śmiał nawet marzyć, że TAKIE zdania w nim drzemią - i radość - bo dostał gwarancję na zdjęcie obroży. Z drugiej strony ten akt wydawał mu się dziwnie łatwy. Powstania po prostu nie są gładkie i szybkie - one powinny być szorstkie i żmudne. Niepokój na chwilę się wkradł, lecz szybko uciekł - był mały i nieśmiały, podczas gdy radość i duma były wielkie i zuchwałe.
Wkrótce zaczął przepisywać swoje dzieło z benedyktyńską dbałością, "na czysto". Mógł teoretycznie wrzucić to do komputera i wydrukować, ale czuł, że ten sam wyraz napisany odręcznie ma większą moc. Wybrał najszlachetniejszy format - A4. Zauważył ciekawą rzecz - gdy po raz pierwszy przelewał swoje myśli na papier przepełniał go żar. Teraz, gdy drugi raz je przepisywał, filtrował i poprawiał opanował go chłód. Praca nad kluczem zajęła mu całą noc. Po ostatnim szlifie pospiesznie poszedł spać. Dzisiaj w końcu ostatni dzień jego starego życia.
Po powrocie do domu, gdy wieczór już przykleił się do okien, wziął do ręki List i zmęczony rozsiadł się w fotelu przed kominkiem, przytulając się do ciepła płomieni. Zastanawiał się, jak zareaguje osoba, do której kierował te starannie kreślone litery.
W kominku cierpliwie palił się ogień.
Podniósł wzrok znad Listu i zwrócił go ku płomieniom. Doszedł do wniosku, że ogień jest jak zwierzę - na wolności jest dziki, trudny do opanowania i gwałtowny. Udomowiony zaś jest spokojny... i cierpliwy.
Kominek czekał.
Wtedy zrozumiał. Kominek czekał na niego. Powoli niepokój wracał. Duma i radość gdzieś zniknęły, zalane codziennością.
Kominek cierpliwie czekał.
Niepokój wzrastał. Kominek nie czekał konkretnie na niego. Był głodny czegoś z nim związanego. Niepokój przerodził się w zimny strach.
Kominek chciał Listu. Żądał Listu.
Nie. Nie odda. Nie po to wykuł ten Klucz, by oddawać go płomieniom. Zbyt żarliwie układał je zdania, wyrywając słowa. Nie.
Ogień nie oponował. On po prostu cierpliwie czekał na swoje. Hipnotyzował autora swoim spokojem i pewnością. Wtedy strach zmienił oblicze i klamka zapadła.
Po długim wpatrywaniu się w płomienie wziął arkusze Listu i wrzucił je do kominka. Przez następne kilka minut nieruchomo, z rezygnacją patrzył na zadowolenie ognia i śmierć swojego wyzwolenia.

Opublikowano

Fajnie piszesz, ale chyba brakło Ci pomysłu. Najbardziej podoba mi sie pierwszy akapit. Mam wrażenie, że później jest tylko gorzej."Wieczór już przykleił się do okien"

Opublikowano

Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Przeczytałam to opowiadanie już wczoraj, a potem - jak twój bohater - wróciłam do niego dzisiaj "po odpoczynku i wystygnięciu tekstu". I nadal nie wiem czy mi się podoba. Dla mnie coś w nim jest niewątpliwie; specyficzny nastrój czy niepokój, coś nieuchwytnego co łapie moje emocje jakby wbrew woli i temu, że w niektórych fragmentach dość wyraźnie mi zgrzyta. Zdaję sobie sprawę, że piszę niejasno ale nie umiem sprecyzować. Możesz coś dodać "od autora"? - jestem ciekawa Twojej interpretacji
pozdrawiam - Ania

Opublikowano

Wg mojej interpretacji, jest to opowiadanie o lęku przed wolnością. I o przyzwyczajeniu do niewoli. Mógłbym napisać więcej, ale wydaje mi się, że autorzy powinni ostrożnie i zdawkowo pisać o swoich utworach. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
    • głody ciebie tworzą omamy lśnienia podbite hormonami  puste przebiegi  złe noce alkoholicznej zorzy    poprzez łzy  widzę niewiele  dłońmi mogą sięgnąć jedynie  już wilgotniej małej  i rozlewać zimne orgazmy    noszę smutne ciało  przeniknięte tęsknotą  z pragnienia zatracam     siebie           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...