Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dedykowane „Jaśkowi”
3.12.2007r.





Postacie:

Ona – Młoda dziewczyna, brunetka, włosy spięte w „koński ogon”. Ubrana w lekką ciemną kurtkę, szyja obwinięta za długim szalikiem, jego końce luźno zwisają targane przez nagłe powiewy wiatru. Przez ramię przerzucona torba, z której wystają zeszyty i papiery. Twarz ładna, zadbana i przeważnie uśmiechnięta. Porusza się spokojnym wyważonym krokiem. Mówi szybko, ale wyraźnie i składnie.
On – Młody chłopak o przystojnej twarzy. Ubrany w lekką jesienna kurtkę, która rozpięta wypuszcza na widok lekką białą bluzkę. Porusza się pewnym siebie krokiem. Uważnie rozgląda się po okolicy. Na jego plecach spoczywa wytarty, zabrudzony plecak.
Niewidomy – Starszy człowiek o włosach przyprószonych siwizną. Ubrany w jasną, puchową kurkę i wytarte spodnie. Oczy mocno zaciśnięte i laska o której się porusza dowodzą o utraconym wzroku. Twarz pobrużdżona zmarszczkami i lekki szczecinowaty zarost.
Pierścionek – przeciętny złoty pierścionek wysadzany delikatnymi kamieniami szlachetnymi.












Akt I
Pora wieczorna, latarnie, mdławym blaskiem rozświetlają otoczenie. Chodnik ułożony z ciężkich betonowych płyt, na prawo od niego rząd późno jesiennych drzew, pozbawionych listowia, na lewo parkan obrośnięty bluszczem. Wszystko spowite woalem wieczornej ciszy.



Scena I

Zza parkanu na chodnik wychodzą dwie postacie, mężczyzna i kobieta. Po kilku krokach w stronę widowni mężczyzna przystaje, widząca to kobieta staje w pół kroku. Zwróceni są twarzami do siebie.
On

- Cieszę się, że mogę tak bez celu chodzić z Tobą. Nawet nie wiesz ile to wszystko dla mnie znaczy. Krok stawiany przy Tobie napawa moje serce nieopisaną radością.
Ona

- Droga nie bez celu pozostaje, w końcu kroki nasze prowadzą nas do domu mojego. Późno już a nauki jeszcze wiele na jutro zostało.

On

Zmieszany spuszcza wzrok na ziemie, stoi bez słowa wpatrując się w chodnik.

- Tak, masz rację…

Podnosi wzrok, jego twarz wyraża smutek. Stawia kilka kroków do przodu, odwraca głowę.

-dobrze wiec, musimy chyba już iść, w końcu sama powiedziałaś - pora późna.

Ona

wyrównuje tępo do mężczyzny, milczy przez chwilę.

-Ja tez się cieszę, że możemy tak chodzić…

Scena II

Ciż sami + Niewidomy

Sceneria ta sama, mężczyzna i kobieta spokojnym krokiem idą w stronę widowni, za nimi rozlega się suchy dźwięk upadku. Niespokojne postacie odwracają głowy za siebie. Na ziemi za nimi, leży postać Niewidomego. Wymachuje przestraszony laską w powietrzu.

Ona
- Pomożemy mu, prawda?

Wzrokiem pełnym nadziei lustruje mężczyznę.

On

Patrzy na nią i uśmiecha się szeroko

-cieszę się, że to Ty o tym powiedziałaś.

Mężczyzna bierze dziewczynę pod ramię i razem szybkim krokiem idą w stronę leżącego niewidomego.

Niewidomy

Przerażony miota się po ziemi obok pojemnika na piasek.

-Składałem petycję, prosiłem… Przyznawali racje.

Mruczy niewyraźnie

-Cóż mi to dało, rozbijać mi się przyszło na stare lata o bóg wie co..!

Słysząc kroki, cichnie.


Ona

Przystaje nad leżącym i wpatruje się chwilę w jego postać.

-ach to pan, pan mieszka pod trojką, prawda..? Zaraz panu pomożemy.

Niewidomy

Widocznie się uspokaja.

- Wdzięczny będę za pomoc, widzi pani tu pojemnik na piach ustawili, petycję pisałem… Co by zmienili miejsce…

On

Przerywa niewidomemu w pół zdania, podnosząc go z ziemi.

Niewidomy

Stojąc już niepewnie na nogach, dziewczyna trzyma go za ramię.

-Pisałem petycję, rację mi przyznali, prosiłem o zmianę miejsca owego pudła plastikowego. Jednak jak to teraz w modzie, przyznali rację a ja z problemem pudła sam pozostałem, tam dalej na skrzyżowaniu

Wskazuje palcem w stronę widowni

-Ostatnio postawili nowy pojemnik, już nie raz przewróciłem się o niego. Nikogo to nie interesuje.

Myśli chwilę.

-Widzi pani, gdyby pojemnik na trawniku postawić to i bym się o niego nie wywracał, teraz jednak ekologia w modzie i trawy gnieść nie można.



On

- Tak, zgadzam się, jeśli rozchodzi się o ekologie, modny temat. Wykorzystywany tylko w głupi sposób. Zakochanym w naturze po uszy, jednak kiedy słucham o bezmyślnych prawach narzucanych przez człowieka ściska mnie o tu…

Pokazuje na klatkę piersiową

-w dołku.

Niewidomy

- Racji w tym co pan mówi sporo. Jednak trzeba i myśleć o ludności, przecie taki kawał plastiku całej trawy na Ziemi nam nie zniszczy. Samo go wyprodukowanie jest szkodliwe, nie ustawienie na trawie.

Ona

Kiwa głową jakby przyznając rację niewidomemu.


Akt II

Zwykła niczym nie wyróżniająca się uliczka osiedlowa. Ulica z ciemnego asfaltu, chodnik jak w akcie I. W chodniku spoczywają wbite dwie wysokie latarnie, rozświetlające scenerię. Obdrapana ściana budynku, silnie kontrastuje z rozświetloną zielenią trawników, dwoje drzwi wejściowych z numerami (kolejno od lewej) 3, 4. Dalej za furtką do drzwi z numerem 3, znajduje się zarośnięte przez bluszcz wejście na podwórze. Na podwórzu znajduje się mały drewniany domek, zadbana ścieżka i nieduży ogródek, w nim nieliczne drzewa przygotowane do zbliżającej się zimy. .


Scena I

On, Ona i Niewidomy.

Wszyscy idą w kierunku furtki do drzwi z numerem 3. Ona podpiera ramieniem Niewidomego, On zamyślony zerka to na nią to na starszego człowieka. Niewidomy daje się prowadzić z nieukrywanym zadowoleniem na twarzy.




Niewidomy

- Moi mili, tam za moja furtką znajduje się kolejna furtka, co dziwne ona też jest moja. Mam dwie furtki, czy to nie za wiele jak na starszego schorowanego człowieka..?

Pyta raczej powietrze

- W tamtej drugiej furtce jest mój mały domek. Zresztą co ja będę opowiadał, chodźcie zobaczycie sami.

Niewidomy idący o lasce prowadzi dwójkę ludzi przed siebie do trzeciej furtki.

On

Z zaciekawionym wyrazem twarzy zerka na Niewidomego.

- Taki domek to musi być cudowna sprawa na letnie popołudnia. Niby niedaleko, a jednak… Człowiek musi czuć się jak na działce, jak na wakacjach.

Dochodzą do zarośniętej bluszczem furtki.

Niewidomy

- Ach, tak… Latem jest pięknie, jednak jesienią kiedy liście spadają z drzew… A widzi pan te duże drzewa za siatką z tyłu domku? Mój domek graniczy z parkiem, ta siatka jedyna oddala mnie od krótszych spacerów. Ale o czym to ja…

Myśli chwile

-Tak z tych drzew spadają piękne kolorowe liście, to nasycenie barw! Ach coś pięknego.

Ona

-To naprawdę piękne miejsce, samej mi marzy się taki domek. Oczywiście większy, ale ten jest wspaniały…
Niewidomy

-Tak, to piękna sprawa mieć taki domek. Widzi pani ja sam go zbudowałem, tu nic nie było. Wie pani kilka drzew owocowych i szkodniki. Nikt o to nie dbał.

Ona

-Tak drzewa owocowe, pewnie wszystko gniło, nie mogło to dobrze wyglądać

Niewidomy

-Otóż to. Na pleniło się tu szkodników, jeże, krety… wie pani, osy też lubią podobno swoje gniazda w takich okolicach zakładać. Same z tym problemy były.


On

Przerywa

-Czy ja dobrze usłyszałem..? Czy pan sam ten domek zbudował..? jakimże to cudem?

Niewidomy

Uśmiecha się promiennie, w innym kierunku, w zamiarze zapewne miał być to uśmiech specjalnie dla mężczyzny.

-Widzi pan, to nic trudnego, wszystko da się zrobić, chcieć tylko trzeba! Teraz mam gdzie sobie spokojnie posiedzieć, napić się herbaty, sam prąd doprowadziłem. Mam tam też i radio, jeden pokuj ale w zupełności mi to starcza.

On i Ona

Stoją z nieskrywanym zachwytem.

Niewidomy

-Kiedyś jakiś młody człowiek zapukał do mnie czy mógłby zrobić sobie zdjęcie, oczywiście mu pozwoliłem, czemu miałbym nie pozwalać. Dumny byłem. Wam też pozwolę zrobić zdjęcie jak będziecie chcieli, może i na herbatę zaproszę.

On

Stoi podziwiając drewniany domek.

Ona

- Dobrze, odprowadzimy już pana

Odwracają się i wracają do furtki, po drodze niewidomy o mały włos nie spada z chodnika, Ona ratuje go z opresji.

Niewidomy

Sięgając ręką do klamki

-Dziękuję Wam bardzo i życzę miłej nocy, wpadnijcie kiedyś na herbatę.

On i Ona

Żegnają się z Niewidomym.


Kurtyna w dół


Akt III

Sceneria jak w akcie pierwszym, światło wyraźniejsze, padające na postaci kobiety i mężczyzny. Na chodniku leżą porozrzucane jesienne liście. Brak plastikowego pojemnika na piach. Pojawia się księżyc rzucający światło na świat.



Scena I

Ona i on

Ona i On, bok w bok, idą powoli w dół sceny. Powłóczą nogami podrywając w górę liście. Poza ich rozmową słychać jedynie szelest wydobywający się spod butów.

On

Zapatrzony w chodnik, wypycha kieszenie kurtki swoimi dłońmi.

-Cieszę się, że odprowadziliśmy tego człowieka do domu. W takich chwilach czuję, że na coś przydaję się temu światu.

Gestem dłoni wskazuje cały świat. Po chwili zaczyna podskakiwać i biegać po liściach.

Ona

Uśmiecha się promiennie.

-Aż tak się cieszysz?

On

Rozkłada ręce i zaczyna się kręcić.

-Widzisz to wszystko..? Te drzewa, liście, grę świateł..? Mogę to wszystko zobaczyć czy nie myślisz, że wywołuje to w człowieku cudowne uczucie..? Nie doceniam na co dzień tego piękna. Zamykam na nie oczy, nakładając na nie klapki.

Ona

Ciągle uśmiechnięta.

-dlatego wyżej stawiam widoki, nautrę ponad istoty żywe, choćby na ten przykład zwierzęta. Nic nie dostarczy mi tyle radości co podziwianie, zerkanie i podglądanie piękna. Stojąc na skale, zerkając na widok rozciągający się przede mną, wtedy czuję się szczęśliwa!

On

Przestaje się kręcić.

-Wisz co jest piękniejsze niż zerkanie i…

Tu szuka słowa.

-podglądanie natury..?

Ona

-Tak..?

On

Wacha się dłuższą chwilę, wiatr się wzmaga.

-podglądanie jej z osobą, która kochasz…

Ona

-tak sądzisz..?

Scena II

Ciż sami + pierścionek

Sceneria podobna jak wcześniej.

Pierścionek

Opada z szyi mężczyzny, zrywa się pod własnym ciężarem z rzemienia.

-A gwiazdy spadną,
Bo spaść kiedyś muszą.
My jednak…
Trwać będziemy wiecznie

Rozlega się ciche echo.

On

Spogląda na nią

Ona

Patrzy zaciekawiona to na pierścionek to na mężczyznę.

On

Wierci się w miejscu, po chwili schyla się po pierścionek.

-Kocham Cię…



Ona

…………


Kurtyna w dół.


Koniec.

  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Piszemy "postaci" nie "postacie", więc warto pozmieniać w każdym miejscu. "Pokój" nie "pokuj". W jednym zdaniu pod koniec literówka "wisz", oczywiście ma być "wiesz".
Przed ostatnią kurtyną "Ona................" po jakiego huragana ten wielokropek? lepiej w ogóle nie pisać jej kwestii i skończyć na słowach "kocham Cie".
Wydaje mi się, że ten tekst lepiej funkcjonowałby jako opowiadanie, jako dramat jest zbyt banalne. A jeżeli już, to mógłby to być spektakl dla dzieci-mówie serio, bez żadnych złośliwości. Myślę, że wtedy byłby znośny, bo dla starszych widzów, czy czytaczy jest zbyt banalny, niczym nie zaskakuje. Ta kwestia-> "Droga nie bez celu pozostaje, w końcu kroki nasze prowadzą nas do domu mojego. Późno już a nauki jeszcze wiele na jutro zostało", choć bardziej pierwsze jej zdanie, absolutnie do wyrzucenia. Życzę weny i owocnej pracy nad tekstami. Pozdrowienia



×
×
  • Dodaj nową pozycję...