Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak sobie skaczę czasem tu i tam po Internecie, teraz mam sporo czasu, bo chora jestem. Czytam komentarze forumowiczów i przyznam szczerze, że załamana jestem. Już to raz napisałam, ale powtórzę- czasem już większą kulturę słowa i więcej konkretów można znaleźć w komentarzach portali typu
http://www.pudelek.pl/ niż w niektórych portalach "literackich",

a prym w tym "rzucaniu mięsem" wiedzie chyba nieszuflada. Ja nie wiem, co Ci ludzie mają na celu w swojej bezsensownej agresji. Czy im w czymś ulży, jeśli komuś, kto pisze słabo( naprawdę słabo lub wg nich słabo) napiszą obraźliwe , prześmiewcze hasełka, zanim normalnie, bez puszenia się napisać, w czym rzecz ( a tak też się da). Co gorsze- te groźne hasełka najczęściej nie są poparte żadnymi konkretami, a ich autor, kiedy jest proszony o wytłumaczenie tego, dlaczego w ten sposób się wyraża, najczęściej nie potrafi napisać niczego konkretnego. To jest naprawdę żenujące, przykre i zupełnie nieprofesjonalne( że już sobie pozwolę na takie górnolotne sformułowania).

Może się mylę, ale takie osoby to chyba myślą, że jak sobie zafundują groźnie lub dziwnie brzmiącego nicka i mieszają z błotem wszystko, co się da ( najczęściej ten komentarz naprawdę nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek próbą interpretacji tekstu), to już są wielkimi osobowościami z Bóg wie jakim posłuchem. Mnie oni tak naprawdę rozśmieszają, są tym bardziej groteskowi, że przeważnie , sięgając do ich tekstów widzi się, że sami też powinni się jeszcze uczyć(ich poezja nie jest wolna od mankamentów, czasem sporawych) i pewnie szybciej przychodziłaby im taka nauka, gdyby się wyzbyli swojej gówniarskiej pychy.

Jakoś trudno mi jest poważnie odnosić się do komentowania poezji przez osoby, które nie umieją tak naprawdę przeprowadzić normalnej kulturalnej rozmowy. Coś mi w tym układzie nie pasuje.


Tu nie chodzi o to, żeby każdego głaskać, bo to do niczego nie prowadzi. Chodzi mi tylko o to,żeby na portalach literackich komentarze, nawet bardzo krytyczne, były utrzymane na jakimś poziomie (kultura słowa plus konkretne argumenty). W przeciwnym razie to prawdziwa sieka i krzywda dla niektórych( i nawet nie mam tutaj na myśli specjalnie siebie , bo przez kilka lat publikowania człek nabrał już dystansu do pewnych sytuacji)- zwłaszcza tych, którzy stawiają swoje pierwsze kroki.

I na koniec- nie chodzi mi o jakieś wielkie idealizowanie- tylko o zachowanie elementarnych zasad kultury.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




dobry pomysł z tym postem, mnie to najbardziej doświadcza, brka kultury słowa,krytyki dostojnej,
wyzywają mnie debili, śmieici, gówien, syfów, grafomonów kompletnych, a niczym nie popierają swoich argumentów(poszlaka)
może i jestem winien krytyki za błęd.ort, ale przynajmniej krytyki lużnej i solidnie popardej dowodami,
jeszcze kilka przezwisk mojej osoby:
pseudoklaudiusz
dupek
zrąb
waleń
to jest forum poetyckie???
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Skarbuś, ty nie wiesz, jak ja cie dobrze rozumiem.
Na to jets jedna rada - seteczka. trzymaj się chłopcze, ty mój
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To pan usunął swoje posty, nie ja. Dlaczego powołuje się na to czego w nich nie było?
Debilizm poetycki to nie to samo gówno, syf i to pan sobie wyssał z palca.
Przyznaję się i podtrzymuję debilizm, nawet wkleję swoje wcześniejsze słowa:

PWN:

debilizm
med. psych. «najlżejsza postać niedorozwoju umysłowego, pozwalająca uzyskać wykształcenie i wykonywać prosty zawód mimo braku zdolności do abstrakcyjnego myślenia»
‹od debil, za niem. Debilität›


Pan również potrafi połączyć ze sobą w prosty sposób kilka słów, natomiast już nie potafi poprawnie ich zapisać. Stąd taka ilość błędów. Łączenie ich ze sobą w bardziej złożone logiczne struktury w ogóle nie wchodzi w rachubę. Stąd moja ocena pańskiej (wy)twórczości: debilizm, w tym przypadku przynajmniej twórczy, niemoc poetycka.
Prawdopodobnie w innych dziedzinach życia jest podobnie. Tak podejrzewam, skoro tyle pustosłowia pan tutaj przelał (przez jak pan sam twierdzi 2 lata) i nic z tego nie zasługuje na uwagę.



Wracając do argumentów - pan je przecież sam usunął w nocy z serwera? To były kicze, sam pan o tym wie i dlatego trafiły wreszcie tam gdzie powinny od razu trafić: do kosza na Pupicie.

=-=
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To prawdopodobnie dzieciak. Wódkę mu pani przepisuje? Poza tym już dawno udowodniono, że alkohol nie tylko nie pomaga na rozum, ale wręcz go niszczy.

=-=
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To prawdopodobnie dzieciak. Wódkę mu pani przepisuje? Poza tym już dawno udowodniono, że alkohol nie tylko nie pomaga na rozum, ale wręcz go niszczy.

=-=
Jeśli dzieciak- nie rozumiem reakcji Pani itd. tym bardziej..
alkohol- a pogawędka? a to już chwileczkę, się wygodnie rozsiadam- słucham:
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po prostu nie tyle są uczciwi, co więcej tam Poetów przez duże P.
Znam kilku którzy stąd odeszli i pisują już tylko tam, między innymi przez pana.
Czemu w takim razie pan ich tam szuka, próbuje i tam zatruwać ich swoimi kiczami?
Mało tu panu jeszcze?

=-=
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To prawdopodobnie dzieciak. Wódkę mu pani przepisuje? Poza tym już dawno udowodniono, że alkohol nie tylko nie pomaga na rozum, ale wręcz go niszczy.

=-=
Jeśli dzieciak- nie rozumiem reakcji Pani itd. tym bardziej..
alkohol- a pogawędka? a to już chwileczkę, się wygodnie rozsiadam- słucham:

Dzieciak bo jeszcze nie skończył podstawówki. Proszę pomyśleć logicznie:
dlaczego nie potrafi pisać, skąd tyle błędów w jego wierszach umieszczonych w dziale: Wiersze gotowe? Przecież szkoły podstawowe i gimnazja
są w naszym kraju darmowe? Zatem musi dopiero być gdzieś na początku podstawówki i dopiero uczy się pisać pszczoła, nie przczoła i tym podobne.
Poza tym nielogiczność: pisze "chce" argómentuw a ludzie mu na czerwono: tu piszemy "ó" a nie "u' itd.
Tymczasem on znowu: ale przedstawcie mi jakieś argómęty!

Stąd moje podejrzenie co do niepoczytalności i w następstwie celna diagnoza.

=-=
Opublikowano
Stąd moje podejrzenie co do niepoczytalności i w następnie celna diagnoza.

ale numer ;D
pozdrawiam, wesoła pensjonareczka,

ps. zawziętość jest niewskazana po obu stronach, jeśli dzieciak- to jednak dzieciak, to czemu sie dziwić? bum.
Mam nadzieję, ze kadra pedagogiczna nie bierze z powyższego przykładu ;>
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę sobie zajrzeć do moich wczorajszych komentarzy w dziale: wiersze gotowe.
Udało mi się skomentować kilka wierszy i, uważam, w miarę rzeczowo wskazujać ich słabe i mocne strony. Niech pan tomasz roman też pokaże swoje równie trafne komentarze z wczorajszego dnia poza domaganiem się pod każdym wierszem o ocenę swoich własnych kiczowatych i zabyczonych tworów.

=-=
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pani trafiła w sedno! Skoro dzieciak, to gdzie są rodzice? Piją alkohol w drugim pokoju a ich niedorostek co noc do trzeciej w nocy robi co mu się podoba? To się nadaje do kuratora.

=-=
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zdaje się, ze kolacja stygnie, albo cóś..?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...