Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Bursztynowy Okręt


Rekomendowane odpowiedzi

W rdzawo złotych rozbłyskach ukryta gdzieś na dnie,
dzisiaj zdobią ją glony w Neptuna komnatach,
morska głębia wyznacza jej miejsce ostatnie.

Czy tym statkiem płynęła i dokąd? Kto zgadnie?
Fale wszystko zakryły, na zawsze to strata.
W rdzawych barwach i złocie ukryła się na dnie.

Wilhelm Gustloff"- ta nazwa okrętu, zapadnie
w pamięć, bowiem tragedię historia oplata,
ludzkim losom wyznacza ich miejsce ostatnie.

Pośród mrozu, w ciemności nie mieli już żadnej
szansy na ocalenie. Ze śmiercią ich swatał
wystrzał z łodzi podwodnej. Spoczęli gdzieś na dnie.

Wszystko dawno minęło, żałować zasadnie
ludzkich istnień - choć wrogów. Czas miejsce wyznacza
temu co pamiętamy. To miejsce ostatnie.

Zaginionego skarbu, już nikt dziś nie znajdzie,
zniknął wraz z tymi, którzy wędrują w zaświatach.
W rdzawych barwach i złocie znalazła gdzieś na dnie
Bursztynowa Komnata swe miejsce ostatnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No zawsze to pasujące pod względem zarówno barwy, jak i koegzystencji, czy nawet kształtu - tylko mam wrażenie, że jednak to już gdzieś funkcjonowało (takie porównanie), dlatego zostałbym prze tej mniej egzotycznej opcji, czyli tak, jak teraz jest.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może spróbuj połączyć Sokratesie historię Bursztynowej Komnaty z tragedią ludzi. Czas nienawiści i fascynację pięknem. Ludzkie życie i bezcenny skarb. Miejsce dla każdej rzeczy i dla każdego człowieka. I umieść to w czasie, który zaciera w pamięci wszystkie sprawy , zarówno te bolesne jak te wspamiałe.
To niewiele. Takie ostatnie miejsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sokratesie
Nie wiem co to za tekst, który napisałeś w wątku. Może się podpisz jeśli Twój, albo wpisz autora.
Poniżej zażarcie bronisz bardzo złego wiersza z przerysowanymi metaforami. Został tam umieszczony fragment mojego wiersza. Ta krytyka to też ma być argument pasujący do pstrąga?

Nie wiem czy wiesz ale z zatonięciem statku Wilhelm Gustloff wiąże się pogłoska, że przewoził w ładowni Bursztynową Komnatę, więc i w moim wierszu nieprzypadkowo te dwie historie się łączą.
Komnaty nigdy nie odnaleziono. Stała się legendą i symbolem zaginionego skarbu.
Tajemnicza kraina morskiego dna, bursztynowego domu, wydała mi się odpowiednim miejscem, aby sobie wyobrazić, że może tam się znajduje.
To według Ciebie za mało na wiersz? Mniej niż pstrąg w grafomańskim wierszu?

Piszesz: tragedia uciekających przed wojskami sowieckimi ludzi

To prawda. Jedna z największych morskich tragedii. Na pokładzie mogło być nawet 8000 ludzi. W tym, oprócz ludności cywilnej, także świeżo wyszkoleni marynarze.
Zbudowany w 1937 roku statek, w czasie wojny był bazą szkoleniową dla załóg okrętów podwodnych i tę funkcję sprawował do stycznia 1945 roku, czyli do chwili katastrofy.
O tym, że kapitan statku, otrzymał rozkaz by ewakuować uchodźców, kapitan sowieckiej łodzi podwodnej, nie musiał wiedzieć. Atak na Wilhelma Gistloffa był więc działaniem wojennym.
Jedna chwila i wszystko traci znaczenie, i skarb, i życie ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po prostu zabrakło moim zdaniem poezji. Zastąpiły ją bolesne wspomnienia,
przypomnienie tragedii uciekających przed wojskami sowieckimi ludzi:


Kto dziś przechadzał się po bursztynowej komnacie?
Jakże musi być samotną ta, z której sukni jasna muszelka
zsunęła się na pociemniałą posadzkę i nikt się po nią nie schylił.
Zabrakło chętnej ręki, czy tylko rękom zabrakło mięśni wyżartych przez sól?
Jak co dzień pod oknami wesoło rży morski konik, słychać skrzypienie drzwi
a potem długo, coraz dłużej nikt nie zapuszcza się w głębie komnaty.



A czym jest wg pana poezja, panie Sokratex???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To chyba akurat jest proste?
Czymś, co wielkim łukiem omija większość wierszy.

Pozdrawiam.

A rozumiem, zawsze byłem pewny, że tak tutaj w Z jest, aczkolwiek ja w tym przypadku pozwolę sobie jednak uznać ten wiersz (czyli wg Ciebie coś, co nie jest "poezją") za poezje. Korzystając z prawa indywidualnego przedmiotowego przeżycia estetycznego jakie towarzyszy odbiorcy przy czytaniu tekstu. Pomijam już takie dyrdymały jak układ tekstu, czy podział tegoż na wersy i takie tam, bo to oczywiście nie nazywa się "poezją", tylko "wierszem". Swoją drogą - bardzo ciekawa koncepcja, mam tylko nadzieję, że na określanie tego, co "poezją" jest, a co nie, zabraknie Ci czasu. Bo czas jest drogi, a tyle przecież Arcydzieł masz do napisania, a tak zrujnujesz cały dorobek dzisiejszej poetyki.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sokratesie
To cytat ze strony, którą podałeś:
"Od 1940 roku stał w Gdyni, podówczas przemianowanej na Gotenhafen, jako okręt-baza II szkoleniowej dywizji
okrętów podwodnych U-boowaffe"

Zajrzyj też tu:
http://historicus.pl/prace/xx/wojna/senior.htm

To co ja napisałam
"Zbudowany w 1937 roku statek, w czasie wojny był bazą szkoleniową dla załóg okrętów podwodnych i tę funkcję sprawował do stycznia 1945 roku.

Poza tym w czasie katastrofy także znajdowało się tam ok. 3750 świeżo wyszkolonych w Gdyni marynarzy.
O tym, że kapitan statku, otrzymał rozkaz by ewakuować uchodźców, kapitan sowieckiej łodzi podwodnej, nie musiał wiedzieć. Atak na Wilhelma Gistloffa był więc działaniem wojennym, a nie zbrodnią, tak jak data wydarzenia i rozmiar tragedii by sugerowały.

Piszesz:
"Atak nie był aktem wojennym tylko aktem bestialskim. Wiadomo było, że na okręcie są
sami cywile.
A niby skąd wiadomo i skąd ta pewność, że wtedy o tym wiedziano. Trwały działania wojenne.
Niemcy nie oszczędzali cywilów, czyżbyś o tym nie wiedział.
Doprawdy nie wiem co myśleć.
Jeszcze tylko brakuje abyś napisał, ze wojnę wymyślili Rosjanie na spółkę z Polakami, a Niemcy byli tylko ofiarami.

Piszesz: "Tymczasem wiersz to takie ślizganie się po łebkach - właściwie to o niczym."

Nie widzisz związku między skarbem kultury, a skarbem jakim jest ludzkie życie? Nie widzisz tego, że nienawiść i wojna może wszystko zniszczyć i nic się wtedy nie liczy?
To raczej Ty prześlizgnąłeś się po wierszu nie zastanawiając się o czym jest.
"Czas miejsce wyznacza temu co pamiętamy. To miejsce ostatnie."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"Wszystko dawno minęło, żałować zasadnie ludzkich istnień - choć wrogów"
To poezja? Poczytaj sobie wobec tego "Mówią wieki" czy Pawła Jasienicę.
I jakich wrogów, jakich wrogów? Wiesz ile polskich rodzin tam zginęło?
Uciekali, żeby nie dać się ogłupić systemowi komunistycznemu, jak Ty poezji ;)

Pozdrawiam.

To już jest jakiś amok, gorączka, szanowny pan lubi byle co, byle proste, jasne i zabawne. Gorzej,że szanowny pan nie rozumie tego, co czyta i na tej podstawie nieumiejętnego czytania wyrokuje. Gorzej, bo szanowny pan pewnie należy do jakiejś partii z określonymi i z góry ustanowionymi poglądami na życie i przez to jest pan zamknięty jak słoik z dżemem (proszę potraktować to jako metaforę).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawa jest ta cała dyskusja.
Nie popierając ani nie negując stanowiska żadnej ze stron, muszę szczerze napisać, Joanno, że - choć Twój wiersz mi się podoba od strony formy (sprawnie napisany, w trudnym gatunku, liryczny, smutny - jak to u Ciebie) - to jednak ja też nie lubię zestawiania strat ludzkich istnień ze stratami materialnymi, choćby najwyższej wartości (kulturowej czy pieniężnej). Nie lubię takich zestawień ani w statystykach, ani w publicystyce dotyczącej kataklizmów, wojen, wypadków i zbrodni, ani w literaturze (także w poezji, oczywiście). W dodatku Bursztynowa Komnata jest tylko legendą, zaś na opisywanym przez Ciebie statku [u]naprawdę[/u] zginęły tysiące niewinnych ludzi. I tylko to jest prawdziwą, straszną tragedią, zaś Ty w wierszu rozwodzisz się głównie nad legendarnym skarbem. Nie gniewaj się, ale to mnie razi w Twoim wierszu.
Bo można było napisać wiersz wyłącznie o legendzie Bursztynowej Komnaty i w ogóle nie wspominać w nim o prawdziwej tragedii wojennej, w ogóle nie pisać o zatopieniu tego statku. Albo napisać wiersz tylko o tym prawdziwym, strasznym wydarzeniu, żeby oddać hołd jego ofiarom. Ale w historii niestety było tak wiele równie przerażających zdarzeń... Nie sposób o wszystkich napisać. (Co nie znaczy, że nie można pisać tylko o wybranych).
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Oxywio za komentarz.
Komentarze Sokratesa, skupiające się na tragedii okrętu spowodowały, że patrzysz na wiersz z innego punktu widzenia niż w moim zamyśle.

W wierszu łączą się te dwie sprawy, bo tragedię statku i Bursztynową Komnatę połączyła HISTORIA. Historia NIE JEST kontrowersyjna, kontrowersyjna może być jej ocena, a ja w wierszu NIKOGO nie oceniam.

Z zatonięciem statku Wilhelm Gustloff wiąże się pogłoska, że przewoził w ładowni Bursztynową Komnatę. Po wojnie wrak i dno morskie wokół wraku, były przez kilka lat przeszukiwane przez nurków. Komnaty nie odnaleziono. Nie odnaleziono jej także w innych miejscach i nikt nie wie gdzie jest.

W wierszu NIE MA przeciwstawienia tragedii ludzi i strat materialnych, NIE MA żadnego wartościowania. Jest coś co się wydarzyło wiele lat temu i wiąże się z legendą o Bursztynowej Komnacie.
Nie jest wykluczone, że skrzynie mogły wypaść ze zniszczonego okrętu. To był styczeń, sztormy, nikt całego morza nie przeszuka. Tajemnicza kraina morskiego dna, bursztynowego domu, jest odpowiednim miejscem, aby sobie wyobrazić, że właśnie tam się Komnata znajduje.

Jeśli już chcieć coś odczytać poza legendą, to raczej refleksję nad dwoma biegunami ludzkiej egzystencji: wrażliwości na piękno z jednej strony, z drugiej zdolności do nienawiści i okrucieństw. To temat, który nie raz się przewija w literaturze.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historią niech się zajmują historycy.
Można sobie przy okazji wiersza przypomnieć tamte wydarzenia i to chyba plus dla wiersza, ale one się z legendą o Bursztynowej Komnacie łączą, czy to Ci się podoba czy nie.

To ta legenda jest treścią wiersza, a co chciałam przekazać, jest powyżej w komentarzu dla Oxywii i jest to refleksja ogólna.
Nie serwuję wyroków, ani nie oceniam nikogo i niczego. Nie ma w wierszu żadnej szali, na której coś można położyć, bo już nic nie jest ważne, przepadło i nie ma. To Ty próbujesz coś rozliczać.

Jak będę chciała napisać wiersz o tragedii okrętu, to będzie to zupełnie inny wiersz. A Ty wciąż oceniasz coś czego nie ma. Sam mówisz, że nawet w tytule większy nacisk jest na bursztyn niż okręt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest miejsce ostatnie. I nie koniecznie jest to dno morza, a na przykład pamięć.
Przecież nikt już, po tylu latach, nie szuka Bursztynowej Komnaty.
Jest symbolem zaginionego skarbu. Ludzkie życie to też skarb bezcenny.
A Bursztynowa Komnata? Ma się dobrze :)
Pod koniec lat 70-tych XX wieku w Carskim Siole (przemianowanym w czasach ZSRR na Puszkino) rozpoczęto jej rekonstrukcję. Dziś w pałacu znajduje się kopia stworzona na trzechsetną rocznicę założenia Petersburga.
Też przyciąga turystów z całego świata. :))

Za opinię o moim talencie dziękuję.
Marnowanie to moje ulubione zajęcie :)
A czy następny wiersz będzie związany z historią? Tego nie wiem? Równie dobrze może to być kołek w płocie np. :)
Czasem człowiek musi, inaczej sie udusi...
Czyż nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Więc jeszcze słówko na usprawiedliwienie mojej upierdliwości ;)
Masz talent, co widać, słychać i czuć. Dlatego nie marnuj go na rymowane
podsumowywanie kolejnych z sensacyjnych odcinków Bogusława Wołoszańskiego.

Pozdrawiam.

Dawaj takie rady "Liliannie" jak to tej pory robisz i tam raczej hulaj, a nie szukaj dziury tam, gdzie ktoś stara się coś napisać wartościowego. Brakuje usprawiedliwienie na temat wpisywania kosmicznych krytyk, czyli klekotu. Nawet nie wiesz, co to jest "metafora" na dobrą sprawę.
Bez urazy, albo z urazą, jak tam sobie chcesz.
Wielkie yoł.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ty nie dajesz żadnych rad, potrafisz tylko napisać kura, pokazując na kurę.
Co do moich metafor, to nagradzano je na prestiżowych Konkursach,
kiedy tylko coś na nie posłem. Oczywiście, Ci co je oceniali też są cymbałami
zdaniem metafory poety - pana Krzywaka.

Pozdrawiam.

Ten narcyzm mnie przeraża, ta megalomania mnie odstręcza, weź sobie wyobraź, że nie jesteś jedynym guru na świecie i że komuś może się robić niedobrze jak czyta takie samochwały. A jak wiemy - samochwała w kącie stała.

PS1- a na jakie konkursy posłeś? Może też sobie pójdę.
PS2 - kto "cymbał"? Daj tekst, daj ocenę krytyków, ich nazwiska to wtedy zobaczymy, czy cymbał (literacki, rzecz jasna).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - To zapał; za to kota złap. - Azot?                     Kota but, tu bat - 'ok.            Azo, kot i kogut tu. Go... kito - koza.                Natala; kotku, tu kto kala tan?    
    • Stojąc nad spokojną wodą, spoglądamy w kierunku oddalających się deszczowych chmur, gdy za nami zachodzi słońce następnego dnia mozołu nad życiem doczesnym.   Widzimy tęczę poniżej waniliowo brunatnych spodów chmur oświetlanych jakimś dziwnym złotym blaskiem zza pleców, na tle granatowego nieba.   Wszystko wydaje się zalane jakby ciepłem i światłością, kontrastem tego co było i co nastąpi.   Tego, czego tak poszukujemy wędrując pomiędzy barwami życia.   Właśnie tak patrząc i szukając opadamy już z sił, skalani bezradnością.   Prawdę mówiąc ileż można się katować i mordować by tę syzyfową pracę doprowadzić do końca i poczuć, że znowu trzeba będzie zacząć   Zacząć następny dzień, obładowany kolejnym ciężarem. Ciężarem bezskutecznych prób wzajemnego zrozumienia. Ciężarem bezskutecznych prób wypowiedzenia tego, co leży na sercu. Jedno i drugie nigdy nie zostało ustanowione, ni usłyszane.   Może byłoby lekko po prostu udawać, wypić razem kawę czy herbatę. Rytualnie odmówić pacierz przed zbawicielami samotności Rytualnie wejść do łóżka i odbyć cowieczorne bębnienie ciał   Może byłoby ani to lekko, ani to ciężko zacząć studia z przykazania matki i ojca. Popołudniami zasiąść przy tytule magistra nad telewizyjnymi bujdami posolonymi zawiłościami z zaskoczeniami. Popołudniami zasiąść przy szachach i łamigłówkach z nadzieją, że uznanie innych da nam moc władcy Eterni.   Może byłoby pikantnie zjeść trochę boczku, karkóweczkę; przyjarać wielbłądkiem lub pobawić się z Marysią. Cmoknąć wujka Janusza czerwonymi, niespełnionymi od namiętności ustami Grażynki. Cmoknąć obrazek Jezuska, który powędrował do zeszytu 10-latka podczas noworocznej kolędy.   Nie mówmy o bólu, to takie passe.. teraz mówimy już wprost o chorobach i niedoli. O demencji starości, gdy człowiek nie może zapomnieć o tym, jak będąc dzieckiem robił w majtki O demencji starości, gdy człowiek nie może przypomnieć sobie o tym, jak będąc w kwiecie wieku bawił się drogimi zabawkami   Gadane, gadane, gadane całe życie przerobione.   Może najmniej myśleć musi ten, który myśleć nie musi.. oczywiste Może najmniej spożywać musi ten, który spożywać nie musi.. oczywiste Może najmniej cierpieć musi ten, który cierpień nie rozumie no cóż, chyba nie trafiłem tutaj z sensem i z rytmu wybiłem tę pieśń. Praca nie jest pracą dla kogoś, kto się jej wyuczył i wykonuje ją bez zastanowienia Umysł przydymiony nie przejmuje się konsekwencjami nieprawidłowości, w które wpadł a jazda na ostro przypomina co najwyżej bieganie dzikiego wieprza po zagrodzie.   Nie ma ciężarów i nie jest lekko właściwie wszystko jest w stanie nieważkości; grawitacja bawi się udając istnienie. Względne, bowiem cóż istnieje?   Szczęśliwy ten, który nie wie czym jest szczęście. Radosny ten, który nie wie, czym jest radość. Przejrzał ten, który nigdy niczego nie widział. Mądry ten, który nie wie, czym jest wiedza. Uznany ten, który nie wie, czym jest uznanie. Odważny ten, który nie wie, czym jest odwaga. Sprawiedliwy ten, który nie wie, czym jest sprawiedliwość. Prawdomówny ten, który nie wie, czym jest prawda. Zbawiony ten, który nie wie czym jest zbawienie. Poznał Boga ten, który nie wie kim jest Bóg. Żywy ten, który nie wie czym jest życie.   Wiara w tym, który nie wie, czym jest wiara. Nadzieja w tym, który nie wie, czym jest nadzieja.   Nie ma go ani tu, ani tam. Nie ma go ani jutro, ani dziś.   Jak wiatr przeminął już, bowiem nie ma ni czasu, ni przestrzeni. Wszystko jest tym czym jest i czym nigdy nie było.   Taka w swojej istocie jest śmierć a skoro w ogóle jest śmierć nie ma miłości.     Tak właśnie kończy się jesień zmiana jest tym, co jest stałe zmiana jaźni w nicość.   Żadne teorie nie odpowiedzą na żadne pytanie jesteśmy w kropce i nie ma wyjścia Czarna dziura - mówiąc potocznie przemieniła się w więzienie niczym czeluść cyklu życia i śmierci zabezpieczona męskim orgazmem zapieczętowana wytryskiem nasienia i wchłonięciem plemnika przez kobiece jajeczko   Chociaż w sumie.. mamy metody, by i to powstrzymać. Spirala domaciczna - spiralą wyginającego ludzkiego gatunku jest w dwóch kierunkach biegnącą. Tak właśnie jest lżej, czyż nie?   Niektórzy twierdzą, że wiemy o świecie dużo ale znajomość praw nie jest wiedzą, co najwyżej, właśnie - znajomością praw. To co się wydarzyło... to, co się wydarzy... Wszystko wyjaśni determinizm, pomimo i tak nieistotnych anomalii na poziomie kwantowym Bo któż je ogarnie?   Więc wędruj przez życie i nie daj się znieść prądom wmawianego sensu. Korzystaj ze wszystkiego, bo przecież z czego miałbyś nie korzystać, a cóż masz do stracenia? Wiatr w polu.   A na końcu? Cóż, będzie ciekawie! Bowiem.. przecież, jak to wszyscy lubimy sobie śpiewać: "wesołe jest życie staruszka". A jeśli nie masz na to wszystko ochoty? Cóż, każdy znajduje swoje drzwi, bo jak to bywa mało kto zna słowa Królowej Popu: "you will find the gate that's open even though your spirit's broken".   Skrajności. Kiedy jeszcze kochałem i myślałem, że jestem kochany miałem ksywkę na portalu o poezji SkrajSkraj   Zwiastun tego czym stanie się ta miłość która nigdy przecież miłością nie była.   Lecz teraz cieszę się bardzo, że po tej całej burzy przyszło mi poznać pierwsze słowa wypowiedziane przy założeniu świata, których treść ukryta jest w literach powyżej. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko zdrada.   I znam te, które wybrzmiewały wcześniej i wybrzmiewać będą już zawsze. Słowa, których nikomu nie zdradzę, bo czeka mnie za nie tylko wzajemność.
    • Raz co udał; koparka, kra, pokładu oczar.  
    • I korki załadował; zła woda - łazi... kroki.    
    • @iwonaroma Nie stosuję przykrywek, chyba, że na garnki. Tak, mi się należy tyle tylko, żeby włączyć PH, gdy już nie daję rady - i to rzeczywiście jest ironia; ironia tego wspaniałego, kochającego świata. Właściwie to już podchodzi pod sarkazm, bo przecież jak można reprezentować sobą skrajności i paradoksy, o których tutaj piszę? Pytanie retoryczne.   Ale mam plan, który pełznie, a za kilka chwil opublikuję jego kolejną cegiełkę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...