Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mosty


Rekomendowane odpowiedzi

Most na rzece Tara ( Czarnogóra)


Pewnego dnia, parę miesięcy temu usłyszałam szaloną propozycję od moich przyjaciół: Jedziesz z nami do Czarnogóry ? Czarnogóra ?....- pomyślałam, że to dziki, bardzo daleki kraj leżący na Półwyspie Bałkańskim, kraj tak silnie narodowościowy, że w końcu po wielu latach wojen odzyskał swą autonomię od Serbii i w czerwcu 2006 roku stał się niezależnym państwem.
Kraj kojarzący mi się z pięknem nieokiełznanej przez człowieka przyrody, kraj będący enklawą od cywilizacji, od McDonaldów tak bezczelnie poszerzających sferę globalnej wioski, od hipermarketów znamionujących zwycięstwo konsumpcjonizmu i śmierć spontanicznego, niezależnego uroku danego kraju, od pustej, ludzkiej mentalności kultu pieniądza ewentualnie karty płatniczej. Ucieczka od tego wszystkiego i zanurzenie się w obraz najpiękniejszych gór świata narodzonych z lazurowego morza. Poeta George Byron powiedział, że jedynie Czarnogórze dostały się od Boga skaliste, pełne majestatu góry zatopione na dodatek w błękicie morza, był w Czarnogórze zakochany.
Bez wahania odpowiedziałam jedynym w tym przypadku możliwym pytaniem –
To kiedy jedziemy?
Przed wyjazdem pragnęłam więcej dowiedzieć się o tym dalekim państwie, graniczącym z egzotyczną Albanią, interesowało mnie najbardziej poznanie tego, czego nie zobaczę gdzie indziej na świecie. I oto wiedziałam już, co będzie głównym celem tej podróży: największy w Europie i drugi co do wielkości na świecie ( po kanionie na rzece Kolorado) kanion na rzece Tara.
Do Czarnogóry jechaliśmy dwa dni, przedzierając się najpierw przez bardzo strome, trudno dostępne góry Serbii, drogi były prawdziwymi serpentynami.
W końcu przekroczyliśmy granicę państwa, które wielkością przypomina województwo dolnośląskie, ale które posiada najbardziej zachwycające zjawiska przyrody : Park Narodowy Gór Dynarskich, rozległe górskie jeziora z najbardziej imponującym swą barwą i najbardziej znanym Jeziorem Czarnym i najpiękniejsze wybrzeże Adriatyku pełne wysp, z jedynymi fiordami na południu.
Ja jednak czekałam na most.
Ukazywał się naszym oczom bardzo powoli, wyłaniał się z gęstej pierzyny mgły, która właśnie przykryła cały kanion Tary. Widzieliśmy go najpierw zza gęstych drzew, z oddali, z perspektywy jadącego po wysokogórskich, o bardzo ostrych zakrętach drogach samochodu. Zwróciliśmy też uwagę na niezwykłe, wydrążone w skałach tunele kolejowe, jazda taka musi być emocjonującym przeżyciem.
Sama droga prowadząca wzdłuż kanionu dostarcza zapierających dech w piersi widoków, w dole krystaliczne, błękitne wijące się pasmo rzeki Tary
( przez 78 km) i pnące się do góry, aż do wysokości 1300 metrów ściany kanionu czyli Alpy Dynarskie, ukształtowane przez lodowce. Wyobraźcie sobie, ten surowy krajobraz, soczyste barwy zieleni na grafitowo-czarnych stokach górskich, świadomość, że docierają tu bardzo nieliczni i zapaleni turyści. I w samym środku tego żywiołu ten architektoniczny ewenement, ogromny (400 metrów długości), zbudowany w starym stylu, z dużymi przęsłami most. Znalazł się nawet w słynnym filmie „Komandosi z Nawarony”, gdzie wykorzystano go w scenach wojennych. Niecierpliwie wybiegłam z samochodu, by w końcu go zdobyć, poczuć go pod stopami. Widok z mostu w dół kanionu (150 metrów) dał mi poczucie małości człowieka wobec natury. Widok nieujarzmionej Tary, płynącej wśród monumentalnych gór i potężny szum wody to przeżycie, które napełniło mnie najczystszą i najbardziej niezwykłą energią.


Mostar ( Bośnia i Hercegowina)

W drodze z Czarnogóry do Chorwacji jedzie się małym skrawkiem bośniackiego kraju. Popatrzeliśmy na mapę i pełnym pożądania wzrokiem stwierdziliśmy, że tylko kilkadziesiąt kilometrów dzieli nas od słynnego mostu w Mostarze. Wiązało się to z dziwnym przekraczaniem granicy czarnogórsko – bośniackiej dwa razy ze względu na 20 kilometrów wybrzeża Adriatyku, którym Bośnia dysponuje. A więc stoi się na wybrzeżu po stronie Bośni i Hercegowiny i patrzy się na drugi brzeg, którym jest już Czarnogóra, dziwiliśmy się żaglówkom i łódkom, które dryfowały między jednym krajem a drugim swobodnie.
Gdy dojeżdżaliśmy do słynnego miasta z jeszcze słynniejszym mostem obawialiśmy się, że nic nie zobaczymy, ponieważ dawno już zalała nas całkowita ciemność. Ale to właśnie noc miała ubrać w najpiękniejszą atmosferę Stary Most.
Stari Most? – zapytaliśmy już w mieście starszego mężczyznę, sądząc po etnicznym ubiorze autochtona. Uśmiechając się zaczął z nami wylewną pogawędkę na temat mostu, będącego dumą mieszkańców i przyciągającego masy turystów z całego świata. Miał typową dla ludzi z Półwyspu Bałkańskiego mentalność, bardzo ciepłą, otwartą, otwierającą przed tobą serce i pełną dumy z wielkości i historii własnego kraju. Za chwilę znaliśmy już jego imię, rodzinne dzieje, gdyż jego rodzina też ucierpiała na ostatniej wojnie, zniszczono im dom a jego syn w czasie wybuchu stracił nogę. Dziwiliśmy się, jak bardzo nasze języki są do siebie podobne i jak wiele słów różni się tylko jedną literką, rozumieliśmy się bez problemu. Wskazał nam drogę, pożegnaliśmy się ściskając za ręce.
Uliczki Starego Miasta, które prowadzą do głównego dla wszystkich celu czyli Starego Mostu, bardzo wymownie przywołują obraz niedawno zakończonej bratobójczej wojny, w której mordowano się znowu w imię swojego Boga, najwięcej zginęło muzułmanów bośniackich, okrutnymi agresorami byli prawosławni Serbowie. Zabytkowe domy w centrum nieformalnej stolicy Hercegowiny podziurawione gęsto kulami, wiele w ruinie, opuszczone, bez ludzi, którzy uciekając zostawili je już na zawsze. Czuć było wręcz atmosferę strachu i śmierci, tak tu wszechobecną przed laty.
W końcu spojrzeliśmy na niego – Stary Most w Mostarze, przepiękny orientalny, zbudowany w XVI - tym wieku, wpisany w 2005 roku na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Zachwycił mnie jego nietypowy dla europejskich mostów wygląd, miał formę bardzo ostrego, wygiętego łuku, idąc nim, trzeba się naprawdę wspinać. Setki, tysiące, różnobarwnych, wielonarodowościowych ludzi przewijających się nieustannie przez most uniemożliwia spokojne go podziwianie. Mieliśmy szczęście zobaczyć go nocą, mieni się złotym światłem, zarówno most, jak i jego otoczenie, pobliski minaret są bardzo nastrojowo podświetlone. Pod mostem leniwie płynie rzeka Neretwa, podobno śmiałkowie wskakują z mostu do szerokiej rzeki.
Cudownej atmosfery i egzotyki daje położenie Starego Mostu w tureckiej dzielnicy Mostaru, obok zaczyna się prawdziwe wschodnie targowisko pełne oryginalnych dzieł sztuki, biżuterii, wyrobów orientalnych, przewija się mnóstwo zakrytych zwojami tkanin kobiet. Słychać dźwięki modłów, nawoływań, tureckiej muzyki.
Stary Most – perła architektury został brutalnie zburzony w 1993 roku w czasie najazdu chorwackich czołgów. Chorwaci postanowili wtedy podbić Bośniaków i zaczęli od miejsca ich dumy. Wtedy wydawało się, że bezmyślna wojna zniszczyła go bezpowrotnie.
Jednak parę lat po zakończeniu wojny bałkańskiej ludzie, dla których tak wiele znaczył dokonali cudu i odbudowali go. Paradoksalnie jego odbudowy podjęli się już wspólnie dawni wrogowie – katoliccy Chorwaci i tureccy muzułmanie.
Został wiernie zrekonstruowany według oryginału, nowe, niepowtarzalne elementy wykuto w pobliskim kamieniołomie.
Niech na zawsze już będzie symbolem bezsensu i zła wojny, nienawiści, która prowadzi ludzi do zabijania innych w imię różnic religijnych. Niech będzie znakiem połączenia ludzi ze sobą i wiary, że w ludziach, którzy zdolni są do najgorszego drzemie też największe dobro i siła, by odbudować to, co zniszczyli.



Most Westchnień ( Wenecja)


Ostatni most, który tu opiszę jest zupełnie inny od dwóch pozostałych. Przeszedł do historii światowej jako słynny Most Westchnień czyli włoskie Ponte dei Sospiri i znajduje się w Wenecji. Zobaczyłam go niedawno i pomyślałam, że mosty mają w sobie coś magicznego i że niosą w sobie tyle opowieści, znaczeń, legend. Tyle widziały, słyszały w plątaninie dziejów, poznały zwyczaje każdej epoki, historie ludzkich namiętności, zbrodni.
Most Westchnień nie był jednak taki banalny jak mi się wydawało na początku, gdyż był dla mnie najbardziej przereklamowanym mostem świata, występującym na wielu obrazkach jako marzenie zakochanych. Jest najbardziej znanym z mostów weneckich i gromadzi pod sobą masy turystów błyskających fleszami.
Pierwszy raz przeszłam po nim nawet nie wiedząc, że oto przekroczyłam słynny most, gdyż „zdobyć” go można jedynie zwiedzając Pałac Dożów. I tak oto znalazłam się w owym pałacu, potem zwiedzałam mroczne podziemne więzienie, gdzie trzymano skazańców przed straceniem i moja wyobraźnia zaczęła w owych lochach tworzyć obrazy renesansowych więźniów, ich przeszywające ciszę jęki, ich torturowane ciała. Brrr, wzdrygnęłam się na myśl o tych ciemnych, pełnych intryg i zbrodni czasach i przeznaczeniu tego miejsca.
I oto właśnie to marzenie zakochanych z całego świata, Most Westchnień łączy właśnie budynki I – ego piętra Pałacu Dożów z nowym więzieniem (Prigioni Nuove).
Most jest z zewnątrz obudowany kunsztowną konstrukcją, którą widać z zewnątrz, gdyż jest przewieszona nad kanałem pałacowym. W środku most ma dwa, oddzielne korytarze. Jego drogę przemierzali na pewno najbardziej nieszczęśliwi ludzie na świecie, gdyż przeprowadzał on skazańców z Sali do cel, w których mieli zostać już do swej śmierci.
Tak ponury most zainspirował poetów do nadania mu nazwy Mostu Westchnień, gdyż
więźniowie, nie mając nadziei na wolność, patrzeli przez kamienne kraty ostatni raz na świat i wzdychali tęsknie do wolności lub ukochanej, która tam na nich czekała. Mnie osobiście nie przekonuje romantyzm tego miejsca, nie mogłabym przeżywać miłosnych uniesień w miejscu ostatniego ujrzenia świata ludzi często niewinnie skazanych na śmierć.


Zakończenie


Trzy mosty, trzy różne historie. Różne państwa, krainy, ludzie, wydarzenia, szczęścia, nieszczęścia. Kamienne, zimne budowle, a jednak pełne łez, strachu, emocji o wielu odcieniach. Kłaniam się nad waszym cierpieniem i podziwiam waszą siłę i wolę przetrwania.
Jakie są teraz w moich wspomnieniach? Tysiące kilometrów dalej, siedząc w swoim pokoju, zamykam oczy i znowu je widzę… znowu szumi pode mną błękitna Tara, patrzę na ogromne ciemne czarnogórskie szczyty przykryte częściowo puchową bielą mgły, podziwiam przepych i moc Natury, jej panowanie nad „małym” człowiekiem. Z drugiej strony patrząc na most, szczególnie z oddali albo wyobrażając go sobie z lotu ptaka, odczuwam dumę i radość z bycia istotą, która jest w stanie odnieść nad przyrodą zwycięstwo, ujarzmić ją i istnieć wraz z nią w pięknej symbiozie.
Turecki stary most w Mostarze, zniszczony, będący niewinną ofiarą wojny, zrujnowany, pogrzebany wraz z tysiącem ofiar ludzkich w zbiorowych mogiłach. Ponownie odrodzony dzięki sile ludzkiego ducha i przeznaczeniu, które nakazało mu trwać i przypominać do czego prowadzi zło. Dziś niech symbolizuje przyjaźń i tolerancję między narodami, religiami. Niech już nigdy nie zapłacze nad ludzkim nieszczęściem kamiennymi łzami.
Rzeźbiony, kunsztownie wykonany mały niepozorny wenecki Most Westchnień. Przenoszący ludzi „na drugą stronę”, na stronę wiecznej pani Śmierci. Był ich ostatnią nadzieją i zarazem gasił w ich sercach ostatni promyk radości, tak jak widok zza jego krat gasił dzień i prowadził już w ciemność. Dziś zmienił swą rolę i stał się najpopularniejszym tłem dla zakochanych. Niech więc dalej olśniewa swoim urokiem, przynosi szczęście i łączy kochanków.
Mosty od zawsze łączą ludzi, narody, wierzenia, lądy. Taka jest ich odwieczna rola. Pewnego dnia zdarza się coś, co sprawia, że mosty zaczynają jednak dzielić. Nie doprowadzajmy do tego.


p.s.
Mosty, opowiedziałyście mi tyle historii, poznałam wasz język i wiem, że będziecie je dalej opowiadać każdemu, który będzie waszym gościem. Dziękuję

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawe, dobry pomysł. Ale sugerowałbym tu trochę większą elastyczność w kompozycji (może to tylko moje zdanie), moim zdaniem wszystko jest tu tak po kolei, przewidywalnie. Może lepiej byłoby wyrzucić ten "ps"?...
Ale ogólnie widać wkład pracy, co jest dużą zaletą.

Polecam przy okazji "Most i drzwi" Georga Simmela. Warto przeczytać ten esej, poszerza pole widzenia świata rzeczy. No i "Francuska ścieżka" Łysiaka ma coś wspólnego z twoim tekstem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...