Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

VI W nowym domu


Gdzieś przed Nowym Rokiem wróciłeś do domu na Akacjowej. Przyniosłeś kwiaty i decyzję prezesa Firmy. Nowy samochód, nowe mieszkanie. Należało się nam. Byliśmy kompetentni, kreatywni, wykształceni. Robiłeś wyniki, ja doktorat z „Idei imperatywu kategorycznego Kanta jako praktycznego postulatu woli i działania w dobie postępującej dewaluacji wartości moralnych”. Żyliśmy spokojnie i przyzwoicie. Każde z nas miało swoją pasję. Dzieliliśmy noce, woziliśmy dzieci na różne, modne i nowe podówczas zajęcia. Większe mieszkanie było nam potrzebne. Nagromadzone przez lata sprzęty, książki nie dawały się żaden sposób uporządkować, potykaliśmy się o siebie i przedmioty.
Pokoje były duże i przestronne. Szczęśliwym trafem przypadło nam na parterze, wobec czego mogliśmy schodzić z pokoju do niewielkiego ogródka. Nie zamierzałam bawić się w ogrodniczkę, nie miałam pojęcia o kwiatach, warzywach. Miało być zielono i intymnie. Uwielbiałam rankiem wychodzić do ogrodu, z filiżanką kawy, papierosem i gazetą.
Nieoczekiwanie dla siebie ogromnie się ucieszyłam, kiedy już pierwszego dnia do moich drzwi zapukała Tonia.
Mieszkała nade mną. Poplecznictwo jakiejś fundacji sprawiło, że miasto zaoferowało im to mieszkanie. Wprawdzie w swojej wspaniałomyślności nie uwzględnili choroby Dawida, ale Toni to nie przeszkadzało. Elitarne osiedle rekompensowało wszelkie niedogodności.
Tonia też miała ogródek. Jak na przydomowe ogródki, ten był duży ktoś z mieszkających , ze względu na brak czasu, zrzekł się swojej części. Tonia wkładała w to miejsce dużo serca, pracy i pieniędzy skrzętnie oszczędzanych na domowych wydatkach, bo budżet domowy był ściśle rozliczany i kontrolowany przez Romana. Raz po raz więc kupowała różne rośliny, dokądkolwiek by nie poszła, szczypała szczepki, by potem z pietyzmem zielenić swój ogród. A trzeba przyznać, że Tonia miała rękę do roślin. I wychodziło jej to nad wyraz dobrze. Stworzyła cudownie niezamierzony eklektyzm. Odgrodzone żywotnikiem od wścibskich oczu wnętrze kryło mnóstwo kameralnych zakątków, oddzielały je trejaże porośnięte a to thunbergią, a to kobeą. Oczary i gałązki wawrzynku oklejone fioletowym kwiatami , azalie górowały nad szeroko rozkładającymi się kobiercami bergenii. Wiosna w toninym ogrodzie była fioletowo-żółta, ale lato i wczesna jesień były niesamowitą, zdawać się mogło, niekończącą eksplozją zapachów i barw.
Tu Tonia objaśniała Dawidowi świat, uciekała od rąk Romana, tuliła się do swoich psów, które pewnego razu przywiózł mąż, z myślą o polowaniu. Bo nagle zrozumiał, że polowania to jego pasja. Zdobył więc potrzebne uprawnienia i zakupiwszy niezbędne akcesoria wybywał często na całe soboty i niedziele, by w hubertowym gronie zapominać o niespełnionym życiu własnym u boku Toni i dzieci. Dwoje starszych od dawna skonstruowało sobie indywidualne światy. Do świata Dawida Roman nie umiał i nie próbował się dostać.
Czasem siadałyśmy schowane przed wszystkim i nadrabiałyśmy stracony czas, dokonując wszelakich reminiscencji. To wtedy zaczynałam poznawać Tonię. Była cudnie nieskomplikowana, nie analizowała tego, co jej się przydarzało, nie szukała przyczyn, jej filozofia opierała się na prostym stwierdzeniu; „widocznie tak musi być i koniec”. Czułam się zawstydzona małością moich problemów. To ona tłumaczyła mnie mówiąc, że problem jest indywidualny, nie patrzy się na niego przez pryzmat innych, skoro mnie to boli to mój problem jest ogromny. Czułam się więc usprawiedliwiona i mogłam napawać się z różną intensywnością, w zależności od wagi, wszelkimi swoimi nieszczęściami. Ona słuchała z uwagą. Jakby rozumiała. Niekiedy milczałyśmy, bo nie chciało mi się. Rozumiała.
- Pomilczmy sobie na różne tematy - powiadała i zaraz zabierała się do podcinania krzewów, obrywania zeschniętych liści i pędów. Pozwalała, by szmer cieknącej w oczku wodnym wody
wprawiał mnie w błogi stan uczucia spokoju, rozluźnienia i odpoczynku. Brała Dawida za ręce, oprowadzała go po ogrodzie, wkładała mu w ręce kwiaty, uczyła zapachów i kształtów.
- Tylko cichutko- napominała, kiedy Dawid głośno okazywał swoje zadowolenie z postępów. Był chłopcem pogodnym i bardzo mądrym. Skurcze spastyczne nie pozwalały mu na wykonywanie mnóstwa czynności manualnych, szybko więc opanował klawiaturę komputera, złościł się, kiedy Tonia traktowała go jak niepełnosprawnego, kiedy wyręczała go, nie pozwalał podać sobie kul, które w bezładzie rzucał, często poza zasięgiem. Był mężczyzną, Tonia wiedziała, jak nauczyć go kochać, być twardym. Umiał albo świetnie udawał, że umie znaleźć w swoim kalectwie sens. Wiedział o Hiobie, cierpliwie czekał na odmianę losu. Z determinacją poddawał się zabiegom rehabilitacyjnym i czekał na dzień, którym obiecany przez Tonię dzień, kiedy to będą już bogaci, nadejdzie. Wtedy pojadą do owego supernowoczesnego ośrodka rehabilitacyjnego, w którym go usprawnią..
Obrona mojej pracy, twoja praca służyły kontaktom. Odwiedzali nas różni ludzie. .Były to spotkania o wszelakiej charakterystyce i temperamencie. Spotkania, określane twoim mianem jako – biznesowe, spotkania po latach byłych absolwentów, spotkania –po prostu zwykłe, bez sztucznego blichtru, bez zbędnych wydatków- ot! Tak po prostu. Na wszystkich bywała Tonia i jej Roman. Jak pięknie było patrzeć, jak w te niejednokrotne sztuczne atmosfery wpisywała się postać Toni. Ona nie tworzyła falsyfikacji, jak jej mąż. Była realna w swojej prostocie. Któregoś razu jakaś impreza, w letnią noc, przeniosła się z domu do naszego ogrodu. Nie wiem skąd komuś wpadł do głowy pomysł, zrobienia ogniska , takiego z gitarą i ze śpiewem. Pękł wówczas transporter piwa, zakupiony w osiedlowym sklepie słuchaliśmy Budki Suflera. Cugowski śpiewał:

Szarość dnia
Wczorajszy dzień
Jak hotelu się znalazłem, co się stało
Bez pytania wiem

Drżenie rąk
Poranny strach
To jest kara, obowiązek, może zwyczaj
Jaju nie wiem sam (….)
Wszyscy bawili się doskonale.

Dla was wszystkich, dla muzyki, za pieniądze
Musi udać się (…)

Byliśmy dorośli, a tuliliśmy się do siebie jak gówniarze. Mnie szczególnie rozrzewniał moment, kiedy Cugowski , tym swoim cudnie zapijaczonym głosem, śpiewał:

Kochana ma
Wiedzieć chcę
Jak mam szukać i co robić
By na górze móc utrzymać się{…).

Tonia była jak z dawnych czasów. Może jedynie za dużo piwa. Ale nikt z grona nie pytał, kto była Tonia .bo Tonia to Tonia. I. choć dziwił wszystkich podejrzany zachwyt Toni nad niebieskimi oczami Ewy-było pięknie. I to chyba były jedne z ostatnich chwil , kiedy maiła wrażenie, że jest szczęśliwa, szczęśliwa mimo wszystko. A potem świat sprzysiągł się przeciwko Toni, szykując jej coraz to bardziej wyrafinowane świństwa.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kto chce kochać poczeka  Z uniesionymi rękami    Śpiewając te kilka słów:   "Boże daj mi jeszcze dzisiaj  Trochę pięknej miłości"   Niech zapuka do moich drzwi  Przywitam ją z otwartymi ramionami    Jeszcze tego wieczoru...
    • @Berenika97 Bo musi się słuchać, oglądać i klikać - z tego leci kasa, Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa, a kiedy w kasie forsa, to sukces pierwsza klasa. Super solo na gitarze i saksofonie    
    • 1. Czy rzeka naszych dziejów gdziekolwiek zmierza? Nie kieruję nią, więc wieszczyć nie zamierzam. Ale patrzę za siebie w tył podręczników, Gdzie spisany bieg coraz wbrew do wyników: 2, Piszą tam wszędy, że Polski wewnętrzny stan Za powód jej zwycięstw i klęsk winien być bran; I z kim na geo-ringu przeciwnikiem To bez znaczenia i nic tego wynikiem. – Lecz wbrew: Na mapie Polska za Batorego, Za Władysława, za Zygmunta Trzeciego W innej proporcji jest do Rosji jak widać Niż za Króla Stasia,  – to się może przydać. – Może, bo „Historia magistra vitae est” [1] Kiedy pisze: co było i co przez to jest. Gdy odwraca uwagę od spraw istotnych Nie jest belferką dla państw spraw prozdrowotnych.   A trzeba by pilnie wyciągnąć wniosek „bokserski”, że po to ważą tych panów w rękawicach, żeby 1 zawodnik o wadze piórkowej nie walczył z 1 zawodnikiem o wadze superciężkiej, gdyż jak pouczał Izaak Newton „Siła równa się masa razy przyśpieszenie.” Więc dalej, że kiedy Rzeczypospolita mniej więcej utrzymywała swoją wielkość do r. 1772, to Rosja bardzo powiększała swoje terytorium wcale nie kosztem Rzeczypospolitej, ale tym samym zwiększając swoje możliwości i tzw. głębię strategiczną. Co by jeszcze dalej kazało wyciągnąć negatywny wniosek co do braku sojuszu Polski z sąsiadami Rosji na znanej w geopolityce zasadzie „Sąsiad mojego sąsiada jest moim przyjacielem.”, więc np. Chanatem Kazachskim (قازاق حاندىعى, istniał w latach 1465-1847 i podzielił los Rzeczypospolitej), Chanatem Dżungarskim (istniał w latach 1634-1758, który toczył wojny z Rosją w XVII i XVIII wieku), Chanatem Jarkenckim vel Kaszgarskim (istniał w latach 1514-1705.), Chanatem vel Emiratem Bucharskim (istniał w latach 1500-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chanatem Chiwskim (Xiva Xonligi , istniejącym w latach 1511-1920, i w końcu podzielił los Polski w starciu z ZSRR), Chinami (których stosunki układały się dosyć pokojowo z wyjątkami, np. próbą powstrzymania ekspansji Rosji przez armię chińską w r. 1652 przy nieudanym oblężeniu gródka Arczeńskiego bronionego przez Jerofieja Chabarowa, który jednak po stopnieniu lodów wycofał się w górę Amuru oraz odstraszające kroki militarne w tym samym celu w latach 80-tych XVII w. cesarza Kangxi (panującego w latach panujący w latach 1661-1722.))  i Mongolią (która akurat wystrzegała się większych konfliktów z Rosją od XVI do XVIII w.). Nie wspominając o Chanacie Krymskim i Persji, z którymi Rzeczypospolita jakieś stosunki utrzymywała. Wniosku tego jednak lepiej nie wyciągać, bo takie wyciąganie prowadzi wprost do pytania o ewentualny sojusz azjatycki blokujący ewentualne agresywne poczynania Rosji, bo takiego ani nie ma, ani nawet prac koncepcyjnych.   3. Albo fraza „królewiątka ukrainne” Z sugestią: one Polski kłopotów winne, Latyfundiów oligarchów dojrzeć nie raczy, Konieczne, – tuż czyha wniosek, co wbrew znaczy!   A trzeba by pilnie wyciągnąć któryś z przeciwstawnych wniosków, że: a) Albo te latyfundia magnatów w I RP nie były takie złe, skoro i dzisiaj są latyfundia. Bo? – Np. taka jest właściwość miejsca, że sprzyja ono wielkim majątkom ziemskim. b) Albo, że dzisiaj na Ukrainie biegiem trzeba by przeprowadzić parcelację latyfundiów oligarchów.   Nasi lewicowi histerycy-historycy wniosku a) nie chcą przyjąć, bo przeszkadzałby im w lewicowaniu, (albowiem przecież nie w badaniu czy wykładaniu historii!). Wniosku b) zaś przyjąć nie chcą, bo zarówno by im utrudniał propagandę, jak i nie wydaje im się specjalnie bezpieczny (ci wszyscy pazerni a krewcy współcześni oligarchowie jeszcze by postanowili rozwiązać problem lewicowego histeryka), co zresztą może i słusznie, tyle, że wyjątkowo tchórzliwie.   PRZYPISY [1] Jest to cytat z „De Oratore” Cycerona.   Ilustracja: W żadnej książce opisującej historię wojen Rosji z Polską ani razu nie udało mi się zobaczyć porównania ich wielkości, tedy je sobie sam zrobiłem w Excelu.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @MIROSŁAW C. święte to one nie są lecz ciut prawdy w nich jest ludzie gdy skończą pracę siedzą lub leżą we dnie   zamiast skorzystać z czasu bo mogą robić co chcą tworzyć poznawać tematy czekają - chyba wiadomo co Pozdrawiam
    • a o kwiatach to możemy pomalować otoczeni igłami lasu oddychamy ciszą to tu usycha lipcowy deszcz nie ma krawężników i ulicznych bram nawet nie widać naszych zmarszczek malujesz dłońmi cień miniaturkę chwili czuły uśmiech uzależnieni od marzeń i kolorów dnia przenieśmy niebo w naszą stronę obłoki wędrujące ptaki i ten lecący w oddali samolot czas niestety wracać ponagla nas niedziela czarny pies i kończy się ostatni papieros.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...