Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zima


Sephora Home

Rekomendowane odpowiedzi

Zaraz po przebudzeniu wstaję i podchodzę do okna, żeby zdołować się ohydnym widokiem okolicy, którą i tej nocy nie rozpieprzyła żadna jebana bomba. Tym razem doznałam istnego szoku patrząc na białe gówno, którego było wszędzie pełno. Jakieś bachory idące do szkoły piszczały jak wściekłe ciesząc się z pierdolonego śniegu, którego ja nienawidzę. Ogarnęła mnie tak wielka złość, że zacisnęłam pięści, aż stały się białe. Nerwowo zaciągnęłam rolety i cisnęłam jakąś cukierkową maskotką, do dupy niepodobną, którą sprezentował mi w ramach przeprosin Paweł, dołączając wiąchę róż. Miałam przynajmniej zajęcie na cały wieczór, bawiąc się obrywaniem płatków, w których utonął mój pokój.
W pomiętej pościeli znalazłam szlafrok od Issey Mijake i założyłam go na moje nagie, idealnie jędrne i gładkie ciało. Włosy związałam plecioną frotką z Nici, wygrzebałam spod łóżka moje kapcie z Deichmana i podreptałam do łazienki. Najpierw zabrałam się do szczotkowania zębów szczoteczkę elektryczną Oral B i pastą Blend-a-Med. Nie wiem dlaczego znowu to zrobiłam, ale wpakowałam sobie do ust pół opakowania pasty i połknęłam ją, następnie wypiłam połowę płynu do płukania jamy ustnej. Umyłam twarz bardzo starannie i nasmarowałam ją bardzo starannie kremem nawilżającym Gurlain Issima Hydramythic Hydratation Jeunesse IP15 za dwieście dziesięć złotych. Krem ten jest rewelacyjny: daje uczucie natychmiastowego nawilżenia (utrzymujące się przez dziesięć godzin), rozjaśnia i relaksuje skórę, która odzyskuje jędrność, znikają przebarwienia. Ponadto cudownie pachnie i doskonale się wchłania. Po zastosowaniu kremu sięgnęłam po kolejne kosmetyki z linii Guerlain, by zrobić sobie makijaż.
Z łazienki podreptałam do kuchni, gdzie buszował już zaaferowana Oliwia. Mamrotała coś pod nosem i wyglądała na wnerwioną.
-Cześć.- rzuciłam wesoło sięgając po pilot od telewizora.
-Cześć. Widziałaś co jest za oknem?- mruknęła nalewając jednocześnie wody do bezprzewodowego czajnika Tefal za trzysta złotych.
-Masz na myśli to białe gówno?- podjęłam przełączając kolejne kanały.
-A co innego? Zima mnie wkurwia. A gdy jeszcze pomyślę o Świętach to dostaję białej gorączki.
-Starzy pewnie będą chcieli, żebym przyjechała do domu.- mruknęłam z rozpaczą.
-Przesrane. Moi mają mnie w nosie.
-To ja nigdzie nie jadę! Pewnie musiałabym się tłuc pociągiem, bo nie powiem im, że kupiłam sobie takie auto...
-To ściemnij, że ja ci pożyczyłam.- wzruszyła ramionami.
-No, można i tak. Kurwa, nic nie ma w tej telewizji.
-To wyłącz to pudło.
-Już to zrobiłam.
Rozległo się przenikliwe piknięcie. Zagotowała się woda.
-Zalałam ci herbatę.- oznajmiła Oliwia.
-Dzięki.
Poszłam za ladę, żeby sięgnąć sobie coś na śniadanie, chociaż pasta była dość sycąca. Właśnie mi się odbiło i aromat mięty wymknął się z moich ust. Wzdrygnęłam się. Otworzyłam drzwi lodówki i sięgnęłam mleko w kartonie. Następnie wyjęłam z szafki pudełko płatków zbożowych z kawałkami owoców. Rozsypałam porcje do dwóch misek i zalałam mlekiem. Jadłyśmy siedząc na taboretach przy blacie. Teraz Oliwia bawiła się w pstrykanie pilotem. Chrupałyśmy ze smakiem płatki, a na deser wmiotłyśmy kilogram bananów, popijając wszystko herbatką z kawałków owoców: jabłka, gruszki, aronii...
Potem każda z nas poszła do swojego pokoju, by założyć na siebie jakiś ciuch. Za pół godziny zaczynał się poranny wykład. Zajęcia dzisiaj trwają do 15:10. Robi mi się słabo na myśl, jak ja tam wysiedzę. Po zajęciach idziemy z Oliwią na basen, potem do sauny i solarium. Jeżeli dobrze pamiętam na 19. jesteśmy umówione z Adamem.
Jedziemy do szkoły moim autem. Oliwia rozparła się wygodnie na siedzeniu i gapi się w szklany dach. Ma słuchawki od discmana w uszach i mruczy pod nosem słowa jakiejś piosenki klepiąc się po kolanach w jej rytm. Ma na sobie czerwoną, puchową, krótką kurtkę od Yumi Katsura. Spod niej wystaje sweter, również czerwony od Krizii. Założyła spódniczkę na długość przed kolana, lekko postrzępioną u dołu i z potrójnym plisem od Arcadiusa, pończochy od Calvina Kleina i kozaczki na płaskim spodzie, obszyte futerkiem z Ryłko.
Ja mam na sobie dżinsowe biodrówki od Armaniego, biały golf z włóczki, idealnie dopasowany od Ralfa Laurena, długi, czarny kożuch z kapturem podszyty szynszylami od Ewy Mingue i krótkie kozaczki na niewysokiej szpilce od Galliano.
Włączyłam radio, ale gdy usłyszałam słowa piosenki: „A kto wie, czy za rogiem nie stoją anioł z Bogiem...”, jęknęłam i szybko wygrzebałam ze schowka pierwszy z brzegu kompakt. Były to relaksujące drumy.
Oliwia ruszała głową na boki i mrużyła oczy jakby robiła wysiłek śpiewając. Miała rozpuszczone włosy (w końcu wczoraj była u fryzjera i zafundowała sobie trwałą, dzięki której ma loki wyglądające na naturalne). Śmiać mi się chce, gdy pomyślę o jej fryzjerze, bo zrobienie czegoś takiego z jej włosami musiało kosztować nie mało wysiłku i cierpliwości. Zapomniałam jej spytać, ile kosztowała ją ta zmiana.
Zaparkowałam na szkolnym, strzeżonym parkingu. Oliwia dopiero teraz oderwała wzrok, którym przez całą drogę dziurawiła dach. Wyłączyła discmana i wrzuciła go do swojej torby (Escada za tysiąc zł.). Zerknęła na zegarek i westchnąwszy ciężko otworzyła drzwi. Zamknęłam auto wciskając odpowiedni przycisk w pilocie, a kluczyki umieściłam w wewnętrznej kieszonce mojej torby (Miu Miu za siedemset pięćdziesiąt zł.).
Oliwia poczęstowała mnie gumą do żucia Orbit Cherry Mint. Zostawiłyśmy w szatni nasze wierzchnie okrycia, po czym sprawdziłam, gdzie mamy wykład.
Do tej pory nie przyzwyczaiłam się do śledzących nas spojrzeń. Wkurwiało mnie, że niektórzy perfidnie wypatrują metek na naszych ciuchach. Gdzie byśmy się nie pojawiły zawsze odprowadzały nas tuziny oczu, a może jestem przewrażliwiona? Fakt faktem pasta, którą dziś zjadłam odbijała mi się do tej pory i czułam orzeźwiające zimno w żołądku.
Wzięłyśmy jeszcze po kawie z automatu (mocnej bez cukru) i poszłyśmy na wykład. Zajęłyśmy miejsca mniej więcej w połowie sali audytoryjnej. Sięgnęłam po futerał z okularami od Diora i notatnik formatu A5 Herlitza, a także moje pióro Parkera za pięćset zł. Ze stalówką z białego złota. (Oliwia dostała ode mnie identyczne na swoje urodziny w ubiegłym roku.)
Wykładowca pieprzył jak potłuczony i chyba tylko on wiedział o czym mówi. Oliwia siedziała rozluźniona, żuła miarowo gumę i rysowała jakieś badziewne szlaczki na moim notatniku. Jej torba stała na ławce. Obie miałyśmy włączone dyktafony i niezbyt przejmowałyśmy się całym wykładem.
-Jebać mi się chce.- nabazgrałam na kartce tuż pod szlaczkiem Oliwii i przesunęłam brulion do niej.
-Moja droga, nie tak wulgarnie. Lepiej by zabrzmiało, gdybyś napisała, że masz ochotę na...- odpisała.
-No, pani mądra, na co?- przesunęłam notatnik.
-Na kurewsko ostre rżnięcie!- napisała.
Parsknęłam śmiechem, aż kilka osób obejrzało się na mnie, w tym wykładowca. Ale nawet nie podniosłam wzroku, by zrobić przepraszającą minę niewiniątka. Myślałam nad odpowiedzią dla Oliwii.
-Dobre. Sama lepiej bym tego nie ujęła. Wyjebałabym wykładowcę, a następnie wyrwałabym mu ten pierdolony język, żeby przestał chrzanić.
-Ciekawe jaką by miał minę?
-Kurwa, nie zapaliłam rano żadnego papierosa i teraz mnie nosi. Chyba muszę wyjść.
-daj spokój. Wcale nie musisz palić. Nie wmawiaj sobie tego. To śmierdząca sprawa.
-Srać mi się chce!!! Znowu wpierdoliłam pastę...
-Ty pojebana szmato! Jak dalej tak będziesz robić to zbankrutujemy na paście do zębów. (A ja wczoraj jadłam krem do rąk.)
-I jak smakował?
-No... Jak krem do rąk. Sama gliceryna...
Obie zaczęłyśmy cicho chichotać.
Wnerwiała mnie już ta szkoła. W ogóle nie wiem, po kiego diabła siedzę na tym wykładzie i słucham jakiegoś idioty, który jest tak brzydki, że aż szkoda się na niego wysrać, a co dopiero wyjebać go! Oliwia znalazła swojego discmana. Podzieliła się ze mną słuchawkami. Od razu zrobiło się przyjemniej.
Po odsiedzeniu półtora godziny, wyprułyśmy z sali jak szalone. Zaciągnęłam Oliwię do kibla i oddałam się nałogowi palenia. (Pierdolić fakt, że na drzwiach wisi wielka tabliczka z napisem „ZAKAZ PALENIA”.) Moje poranne rozdrażnienie stopniowo mijało. Oliwia sikała, bo ruszyło ją po kawie.
-Dlaczego zawsze palisz tutaj? Przecież od tego jest patio.- bąknęła z kabiny.
-Ja wolę tutaj.- wzruszyłam ramionami.
-No, ale czemu?- marudziła.
-A temu, że tu palić nie wolno, a ja lubię robić na przekór.- odpowiedziałam bez wyrazu i strząsnęłam popiół na posadzkę z kafelek.
Spuściła wodę i wyszła z kabiny tanecznym krokiem. W tym momencie weszły jakieś trzy panny, całkiem przyzwoicie ubrane, z wymalowanymi mordami. Spojrzały na mnie z minami osób wyższych. W tej chwili uświadomiłam sobie, że moja ręka pieści w torebce srebrny sztylecik, którego wiele razy używałam i zawsze miałam przy sobie razem z Nałęczowianką.
Oliwia tym samym tanecznym krokiem poszła umyć ręce, a ja z ignorującą miną paliłam sobie w najlepsze dalej.
-Chyba ktoś nie umie czytać.- bąknęła jedna z damulek do swoich koleżanek, po czym weszła do kabiny.
-Najwidoczniej.- odparła inna opierając się plecami o drzwi od kibla, w którym siedziała tamta.
Słyszałam, że coś mówiły, ale nie robiło to na mnie najmniejszego wrażenia, zupełnie jakby gadały o kimś innym. Ja byłam bardzo skupiona na paleniu i bawieniu się nożykiem. Wtedy mądralińska wyszła z kabiny. Mnie kończył się papieros, a ona nie miała na nieszczęście zamkniętej torby. Gdy zaczęły iść w kierunku umywalek, wyminęłam je ciasno i wrzuciłam niedopałek prosto w wystające papiery, po czym spokojnie wyszłam z toalety. Oliwia wyszła chwilę po mnie skręcając się ze śmiechu. Przybiłyśmy górną piątkę. Notatnik dziewczyny, która na mnie pyskowała w mig zajął się ogniem i nawet jej koleżanka trochę się przypaliła.
-Jesteś genialna.- wyła Oliwia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...