Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tym którzy nigdy nie bali sie mieć własnego zdania.
Tym którzy na każdym kroku, odważyli się pytać 'dlaczego?'
Tym którzy stoją poza całością.

Kolejny obcy sufit

Siódma rano. Irytujące dzwięki budzika przedzieraly się przez słodką zasłone snu. Był to ten stan na krawędzi marzeń i jawy. Przeplatające się nawzajem swiaty, zgrywały się ze sobą zostawiając uczucie niepokoju. Ręka wynurzyła się nad szafe, niezdarnym ruchem wyłączając budzik. Postać na łóżku, poruszyła się odwracając na plecy. Załzawione oczy, wpatrywały się w biały sufit. Widok tak znajomy i zarazem tak obcy. Promienie słońca lizały ciało. Za okna dochodził szum miasta. Okropny niesmak w ustach. Ile czasu mineło od przebudzenia? Może pięć, może dziesięć minut... a może to byly tylko sekundy? Myśli płynęły bezwładnie, krętymi ścieżkami, bez celu... byle by do przodu. Zasnął znów.

Sen

Leciał. Bezwładne ciało tańczyło w zawirowaniach powietrza. Był wolny. Ziemia zbliżała się, ale powoli. Ziemia poczeka, więc nie czuł strachu. Nie było już lęku. Jasność. Miła przyjemna twarz.
-Dlaczego to zrobiłeś? - odezwał się smutny dziewczęcy głos.
-Nie mam po co żyć... nigdy nie miałem. - odpowiedź była bez żalu. Suche stwierdzenie faktu.
Ciepły dotyk skóry. Nieprzezroczysty zapach wiatru.
-Nie możesz żyć dla mnie? - zaśpiewała słodka melancholia.
-Ludzie nie mogą żyć dla kogoś. Ludzie żyją tylko dla siebie, po to by spełniać własne pragnienia. Nawet jeśli tym pragnieniem jest pomaganie innym, wszystko co robimy, robimy dla siebie.
-Kocham cie.
-Ja ciebie tez kocham. Chociaz wcale cie nie znam.
-Nie mozemy byc razem?
-Ale ty nie istniejesz. Tak bardzo bym chcial... Ale ja wiem, ze kiedys sie obudze...
-Istnieję! Jestem tak samo realna jak Ty!
-Jestes tylko moja imaginacja.
-Zyje w tobie! Czy znaczy to, ze jestem mniej prawdziwa niz Ty? Skoro jestem czescia ciebie, Ty jestes czescia mnie.

Zgrzyt!

-Obudź sie zaspałeś! - nieprzyjemny dźwięk bezczelnie wdarł sie do świadomości.
Sen odszedł na zawsze. Miłe uczucie wyparowało, słodki głos zagłuszyły dźwięki dnia. Pozostał nieznośny posmak utraconego ciepła - żal i tęsknota. To już nie wróci.

Widok za szybą przemijał leniwie. Symfonia dźwięków raniła w uszy. Rozmowy o niczym. "Och jak chciałbym rozmawiać o niczym." Kamienne twarze mijane w autobusie. Tak przywykłe do udawania. Otoczka iluzji ludzkiej egzystencji. Iluzji tym realniejszej im życie było pustsze. Iluzji tak cieńkiej, że zdaje się zaraz pęknąć.

Widok był piękny, a zarazem tak brzydki i zwyczajny. Słońce zachodziło na betonowymi ścianami. Miasto rozciągało się w dole. Chłodny wiatr opływał subtelnie twarz. Wyostrzał zmysły. Było w tej scenie coś smutnego. Było w tym pejzażu coś nieuchwytnego. Mistyczne uczucie nie opisane nigdy żadnymi słowami. Euforia zmieszana ze smutkiem.

"Co powinienem powiedzieć tutaj? Tutaj na krawędzi. Jeszcze jeden krok dzieli mnie od pustki. Tyle myśli... tyle spraw... tyle nie wypowiedzianych słów. Chce płakać. Ðo kogo więc te łzy? Do siebie samego? Więc przyznaje - pokonałeś mnie świecie? Nie... Świat nie jest zły, dobry, smutny czy wesoły. Świat jest po prostu dziwny. Świat... ten świat... jest po prostu nie dla mnie. Tragiczna pomyłka stworzenia? Nie... Nie ja tu jestem tragiczny. Lepiej być świadomą pomyłką niż ślepym na własny los manekinem, targanym przez życie w rytm tych którzy są na górze. Tyle stuleci, tylu bogów... jesteście więźniamy własnej fantazji. A Ja? Jak marny krzyk rozpaczy w zduszony oceanie durnych spraw."

Leciał. Bezwładne ciało tańczyło w zawirowaniach powietrza. Był wolny. Zew ptaków, blask słońca, nieprzezroczysty zapach wiatru. Rozszerzona do granic źrenica, chłonęła zachłannie ostatnie fale przestrzeni.
Smutny dziewczęcy głos.
Potem nie było już nic.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andrew

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Najwyżej byłam w Tatrach (nie licząc wysokości nad Oceanem Atlantyckim - przelotem) Ale tutaj, na ziemi, obok innych ludzi, też można zamarznąć. Dzięki :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Prawda, nie można cofnąć czasu, ale może on nas czegoś nauczyć i to pomoże nam w przyszłości - i chyba w ten sposób rozumiem drugi zacytowany wers.
    • @Berenika97 Gusta są tym, co potrafi nas pięknie różnić. Dziękuję za wycieczkę, mnie urzeka  Claude Monet. 
    • impresja narodowa długo i z radochą błotnili się w tej swojej pieczarze. dobrze im się tam wiło, poczciwie. aż tu – jasności się zachciało, stolictwa. podchlapali się więc, piąte przez dziesiąte, w nieco świetlistym strumyku, pooddrapywali z kufająt płaty brudu – i hajda! – zdobywać serducho kraju! wyfircykował się, jeden z drugim, wykrochmalił gardło, aż ledwie głos mógł wydobyć. nacierała owa czeredka z ambitnym zamiarem: obsiąść zamek! i pałac! każdy, jaki się tam napatoczy! królem tam zostać albo co najmniej wiernym służalcą! ledwie za plecami znikł znak drogowy z nazwą miasta, patrzą, a tam: uuu, żałoba w pełni. z Wisły wyłowiono martwą syrenę. bez miecza i tarczy, za to w stanie zaawansowanego rozkładu. łysą, bo loki już dawno musiały się odsklepić, spłynąć hen, w skandynawskie fiordy. czasy chyba się dokonały, gołąbek apokalipsy, dotąd uważany za kryptydę, albo co najwyżej za potulne zwierzę kruchciane, właśnie się materializuje w otoce makabry! oj, tylko patrzeć, jak  abortowane dzieciątka powrócą niczym Walkirie, z mieczami i w zbrojach, by siec skrobaczy, a z gejów, za karę, zaczną wychodzić jadowite mamby! może nawet sam Jan Paweł odrodzi się jako grająca sentymentalną nutę pozytywka-Wernyhora albo przynajmniej pod postacią gorejącego krzaczka, palącej się i rozgadanej z emfazą porzeczki. pęczniało na transparentach i w ustach. rosły oczekiwania, dudniły radiowe głośniki, szczekały ambony. aż tu, przy fałszu fanfar, z odmętów wyczłapał, pokryty łuską, towarzysz Bierut. rozejrzał się niewidząco, po kociemu zwinął w kłębek. nie zionął ogniem, jak się spodziewano, nie cuchnął, o dziwo, siarką. zalatywał nieco czosnkiem, ale to chyba żaden złowróżbny omen, zapowiedź wytęsknionej hekatomby. nowoprzybyli, z kwaśnymi minami, zaczęli na powrót okrywać się błotem, wcierać w siebie mokrą glebę. sarkali, że chromolić taką miejskość, co tylko uwiąd i rzędnięcie min powoduje. że lepiej wrócić pod włosy swoich kobiet, w bezpieczny, cichy puch. dołączyło do nich paru równie rozczarowanych stoliczan.    
    • @huzarc @Alicja_Wysocka ... ciepła dużo trzeba ciepło się przydaje jak na Mount Evereście dla kogoś się staje  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego popołudnia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...