Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
DO PRACY.

Rankiem spojrzał w okno - już jasno?
O tej porze roku pod tą szerokością geograficzną bywa różnie.
Przed maturą marzył o zawsze ciepłych krajach – po studiach nie zamieniłby pór roku na ciągle ciepłe dni. Odmiana jest ciekawsza, zmusza do mobilności. Przecież to właśnie w moim kręgu Ziemi powstały najtrwalsze, najsilniejsze cywilizacje. Przypadek? – pomyślał.
Późną jesienią niebo bywało szare cały dzień, pełne wody. Potem pojawiał się śnieg kryjąc sobą wady świata. Paweł czekał na dni wiosny – pełne kwiatów, owadów wypełzłych
z zimowych szczelin, nieba wzywającego ufności – zachęcało do niej promieniami słonecznymi, grzejącymi co dnia mocniej i mocniej, dłużej i dłużej. Doczekać wiosny!
Pory roku to wspaniały wynalazek Pana Boga. Jak dobrze, że Ziemia nie tylko krąży, nie tylko wiruje, jeszcze wachluje osią. Może dzięki takiemu skomplikowaniu jesteśmy mniej nudni?
Jasna szarość – na więcej nie mógł liczyć; przygotował profesorskie wynalazki do kieszeniowego transportu; przez telefon wezwał taksówkę. Ruszył do nowych wyzwań. Wczoraj podjął decyzję o użyciu szpitalnych mieszanek, by pierwszego dnia być jak każdy – potem się zobaczy. Ruszył na parter. Droga do pracy przebiegła bardzo szybko – u stóp piramidy złapał za poręcz chcąc uniknąć problemów dnia poprzedniego. Schody pokonał wolniej niż wczoraj – do umówionej godziny jeszcze trochę brakowało. Wszedł do budynku nieśpiesznie, skierował się ku dyżurnemu. Ten poznał go; wręczył kopertę z kodem, którym co piętnaście minut miał meldować swoją obecność.
-Dzisiaj to może być co pół godziny. Jest pan usprawiedliwiony. Dopiero się pan urządza.
-Dziękuję. Pamiętałem, że mam złapać za poręcz więc z windą nie będę miał kłopotów.
Dyżurny wyszczerzył zęby.
-Pieski są niepocieszone. Powodzenia w planach na dzisiaj.
Winda. Marsz pustym korytarzem. Zastanowiło go to. Przy tej ilości zatrudnionych, korytarz powinien być miejscem ruchliwym. Muszę o to zapytać – postanowił. O wiele musiał zapytać – nowe miejsce, nowe zadania, nowi ludzie. Światło wiodło go do potrzebnych drzwi – pomysły tandemu Karol-Ryszard pozwalały oszczędzić wiele czasu.
Grażyna przywitała go skinieniem głowy, wskazując brodą krzesłofotel blisko siebie. Skupiona była na wprowadzaniu jakichś informacji do systemu komputerowego – jakich nie wiedział, gdyż ustawienie ekranów uniemożliwiało podglądanie. Skończyła:
-Rysiek przeprasza, że jak zwykle trochę się spóźni. Pan należy do osób bardzo punktualnych. Mogę zostać pańską sekretarką? Nie będę musiała tłumaczyć się z nie swoich spóźnień.
-Kto wtedy by za niego pracował? Przykro mi – odmawiam.
-Pracować za pana nie mogłabym. Nie mam odpowiedniego węchu. – pokiwała smętnie głową. Jak środki blokujące? Rysiek wprowadził mnie w temat; wiem też o Zygmuncie.
-Działają doskonale. Profesor odwalił kawał dobrej roboty. Karol też. – Grażyna wyglądała na zaskoczoną; ucieszyło go to.
-Wie pan o Karolu? – spytała.
-Przypadkiem. Zaoferował mi pracę, nim zrobił to Ryszard. Wiem o jego wkładzie
w kablowanie. Byłem u niego wczoraj w sprawie dozowników; zgadało się o wspólnych znajomych; o tym gdzie pracuje.
-Ściśle tajna informacja. Oficjalnie jest właścicielem oraz szefem swojej firmy.
Grażyna wyglądała na zdegustowaną jego wiedzą.
-Nieoficjalnie mogę pani powiedzieć, co wymyśliliśmy dla nie korzystających z poręczy. Zapadnię przed wejściem połączoną zjeżdżalnią z psiarnią w piwnicy. Odciąży to panów pilnujących drzwi. Powinni być bardzo zadowoleni.
Mimo, że sekretarką nie jestem, potrafię być cholernie dyskretny.
-Przepraszam pana. Gdzie ten Rysiek? Powiedział, że spóźni się pięć minut, a minęło chyba
z piętnaście.
-Dosyć bawienia mnie? Proszę sobie nie robić kłopotu. Możemy dyskretnie milczeć.
Zaśmiała się.
-Zażądam podwyżki. Chce pan do picia zimnej herbaty?.
-Bardzo proszę.
-Popryskam trochę wejście – może szybciej przyjdzie.
Wyjęła z biurka – kryło małą lodówkę – karton; otworzyła; nalała w wyczarowane skądś porcelanowe filiżanki. Pili w milczeniu patrząc na drzwi – otworzyły się gwałtownie; wypadł z nich Rysiek. Parsknęli zgodnie śmiechem. Na pytające spojrzenie tamtego Paweł z kamienną miną oświadczył:
-Zatrudniłem panią Grażynę. Zgodnie spryskaliśmy drzwi magicznym płynem z filiżanek – jesteś. Aha! Niechcący poznałem wczoraj Karola – powiedział o swych związkach z tobą,
z psiarnią.
-Wiedziałem, że z ciebie będzie dobry glina. Ale tak szybko? Jak go przesłuchiwałeś? Ostro?
-Łagodnie. Ciążyła mu znajomość z tobą; do wszystkiego przyznał się w czasie przesłuchania wstępnego. Nawet do twego wysokiego ciśnienia.
-Rozmawiałem wczoraj z Zygmuntem, dzisiaj też – umówił mnie z jakimś kolegą. Dotrzymuję słowa. Przyjemna jest świadomość, że innym na tobie zależy. Przekonasz się o tym za dwadzieścia lat. Pójdziemy do mnie, później do twojego gabinetu, raczej do twojego przyszłego gabinetu. Będziesz miał do wyboru dwa pomieszczenia – jedno na siódmym, drugie na dziewiątym. Grażyna zostaje ze mną.
-Mam prośbę. Skoro nie chcesz odstąpić mi pani Grażyny, czy może mi pomóc w wyborze pomieszczenia, potem w jego wyposażeniu?
-Dobra. Jeśli się zgodzi.
-Pani Grażyno! Mogę liczyć? – Paweł przybrał piękną pozycję „po prośbie”.
-Jasne. Meble przytwierdzimy do sufitu! Ryszard wpadnie – stwierdzi, że nikogo nie ma. I wróci do mnie. Będę miała mniej pracy.
-Wątpię. – Paweł dostosował się do stylu tych dwojga.
Rozumiał, że luzactwo jest pozorne, kryje się za nim staranność, rzetelność w wykonywaniu zadań. Odpowiadało mu to. Przeszli do gabinetu. Ryszard – rzecz niesłychana, bez słowa – wskazał krzesłofotel obok biurka. Sam opadł na fotel, wygodnie moszcząc się na jego miękkościach, jakby miał zamiar zostać tu dłużej.
-Miałeś bardzo dobry pomysł, prosząc Grażynę o pomoc. Ma talent. Przepraszam za spóźnienie ale byłem na pokazie działania nowego typu niszczarki dokumentów. Pali na koniec swoje dzieło. Pies psów chce taką. Chcesz też?
-Wolałbym bardziej tradycyjną.
-Dobrze. Bo przewody dymowe by nie wytrzymały gdyby większość posiadała takie maszyny, a piramidka dymiłaby ja wulkan. Te, u Grażyny, u mnie też są zdolne – potrafią wyciąć z dokumentu niepapierowe przedmioty. Seria próbna! Dzieło Karola. Jak się przyjmie, będzie mu dobrze. Co u niego?
-Będzie się głowił nad pojemnikami dla mnie. Wrobiłem go. Przy okazji...
Ta nowa niszczarka chcę takie jak uznasz, że dobre.
-Chciałeś powiedzieć –będzie się głowił nad pojemnikami na produkty Zygmunta! – lepiej brzmi. Pies psów pytał się, kiedy bierzesz się do roboty. Zainteresował się tobą. Zostaniesz tutejszą gwiazdą.
-Muszę się wreszcie dowiedzieć, na czym ma polegać moja praca. Nawet w kadrach tego nie wiedzieli.
-Bożenka czegoś nie wiedziała? – ona wie wszystko! Jesteś rzeczywiście trudnym do sklasyfikowania przypadkiem. Zygmunt pewnie szaleje ze szczęścia.
-On może tak. Ja nie.
-Nie narzekaj – za dziesięć lat spojrzysz na to inaczej.
-Może za dziesięć! Idziemy?
-Czekamy na Grażynę. Ona tu rządzi. Ma dać znać jak będzie wolna. Muszę pokazać ci jeszcze archiwum zapachów – sto pięćdziesiąt tysięcy pozycji i archiwum smaków – ty je stworzysz. W tej chwili są tylko puste pomieszczenia.
-Gdyby mnie zabrakło?
-Sprawę przejmą komputery. Karol opracowuje rzecz. Możesz mu pomóc jeśli będzie chciał, jeśli ty będziesz chciał.
-Czyli ciągłość jest zapewniona. Czułbym się źle, gdyby było inaczej.
Sygnał interkomu przerwał ich rozmowę.
-Skończyłam. Możemy iść. – usłyszeli głos Grażyny. Poderwali się na tę komendę. Po
chwili zjawiła się.
-Chyba pora, żeby pan Paweł poznał kolejną tajemnicę tego gmachu. Idziemy?
Ryszard skinął głową. Następnie nakazał Pawłowi powtarzanie czynności po Grażynie, po nim. Podeszli do ściany. Dopiero z bliska dojrzał na niej prostokąt wyjścia, owal czytnika linii, kropkę obiektywu czytającego siatkówkę oka. Kolejno poddawali się procedurze weryfikacji – sekretarka, Rysiek i on. Drzwi otwierały się przed każdym z nich. Prowadziły na korytarz „wewnętrzny” jak go w duchu ochrzcił, pełen ruchu. W ten sposób uzyskał odpowiedź dlaczego w ludnym gmachu korytarze są puste? Szli w milczeniu, jedno za drugim
kierując się wskazówkami sufitu i ścian prosto do wind innych, niż te, które znał. Były mniej okazałe od „frontowych” – jedynym wspólnym elementem były skanery linii papilarnych ukryte w „przyciskach”. Podjechali jedno piętro do góry. Znowu dość zatłoczone przejście zawiodło ich do wejścia do gabinetu. Miejsce na tablicę informacyjną było puste. Wchodzili gęsiego, grzecznie meldując się wszechobecnemu systemowi. Zgodnie z oczekiwaniami pomieszczenie było mniejsze, wielkie okna wychodziły na park, na niewielki fragment dachu niższej kondygnacji. Nie dawały się otworzyć. Przeszli do drugiego pomieszczenia – też było mniejsze – zawierało chyba standardową szafę-ścianę.
-Idziemy zobaczyć ten drugi? – Ryszard skinął głową.
Podróż dwa piętra w dół, ubiegła im w milczeniu. Korytarz wydał się nieco szerszy. Gabinet był większy od oglądanego, przechodziło się z niego do długiego pomieszczenia gospodarczego i dopiero do sekretariatu. Zarówno gabinet oraz sekretariat miały okna wychodzące na park, były większe. Tu mu się zdecydowanie bardziej podobało, zerknął jednak na kobietę chcąc zapytać o jej zdanie. Nie musiał. Rozpromieniona twarz starczała za odpowiedź.
-Tu mi się bardziej podoba. Decyduję się. Wyposażenie standardowe, o resztę niech się martwi przyszła sekretarka.
Powrót zajął im kilka minut.
-Dziękuję pani za radę – kobieta uśmiechnęła się.
-Gdyby się pan jednak zdecydował...
-Dosyć tego! - Ryszard energicznie wkroczył między nich.
-Nie będę bezczynnie patrzył jak jakiś nuworysz odbija mi sekretarkę. Pomaga człowiek takiemu – ma zapłatę.
-Nie będziesz mi rozkazywał. Jak zechcę, jak pan Paweł zechce, będę piętro niżej buty czyścić.
-Możesz zamiatać osiem pięter niżej, przed wejściem, wycierać poręcze.
-Dobrze, że drzwi się same otwierają. Nie będę ich musiała otwierać przed tobą.
Dobrze, że to są żarty – pomyślał.
-Chwilę odpoczniemy; zaprowadzę cię do archiwum zapachów. Uwolnię się na jakiś czas, przynajmniej, od tej czarownicy – Ryszard wskazał na Grażynę – ta prychnęła
niczym urażona kotka, ruszyła do biurka.
-Idźcie. Mam was dosyć! Pomaga im człowiek, w nagrodę ubliżają mu.
Chwilę zatrzymali się w gabinecie, po czym korzystając z drugiego, „tajnego” systemu korytarzy ruszyli do archiwum. W windzie dowiedział się, że tymi korytarzami, windami, klatkami schodowymi można poruszać się jedynie do pierwszego na dole oraz dziesiątego na górze. Tylko w czasie pożaru otwierały się zejścia na dół prowadzące na zewnątrz. Archiwum zapachów znajdowało się na parterze, na pierwszym, na drugim. Wejść można było jedynie na pierwszym. Z trzech wycięto dwie kondygnacje zastawione wielkimi regałami ze specjalnymi pojemnikami zawierającymi materiał dla piesków z piwnicy, od wczoraj także psa z siódmego.
-To tobie podlega podobnie jak tworzona opodal przechowalnia smaków. W sprawach ewidencji będziesz się kontaktował bezpośrednio z Karolem. Dobrze, że masz z nim kontakt pozasłużbowy. To ułatwi współpracę.
-Ale ja... – Paweł był przerażony.
-Spokojnie. Masz trzy miesiące żeby się w tym połapać. Dasz sobie radę w miesiąc jak cię znam. Zygmunt, w całkowitej ma się rozumieć tajemnicy, wyznał, że dziur w twoim mózgu nie stwierdzono. Słuchaj lekarzy! Zawsze chętnie ci pomogę, zwłaszcza z tymi od zabójstw. Pomogę!
Pomieszczenia przeznaczone na smaki były puste. Miał je zapełnić trochę we współpracy z szalonym wynalazcą (tak ochrzcił Karola w myśli). Co jeszcze? – Sekretarka.
-Kiedy sekretarka? – zapytał Ryśka.
-Śpieszno ci do sekretarki? Zapewniam – kształty oraz wiek są marginalnymi warunkami preselekcji. Myślę, że w poniedziałek będziesz mógł się z kandydatkami spotkać. Są dobrze sprawdzone – nie twój ból. Posługują się świetnie każdym rodzajem broni.
-Mam nadzieję, że nikogo nie zabiły.
-Nie jednego. Dziesięciu! Każda. Jak już w temacie „broń” jesteśmy – pójdziemy razem na strzelnicę? Obowiązkowe to pójście. Nie, że razem. No jak z tym u ciebie?
-Beznadziejnie. Ostatnio byłem na studiach – ostatni. W samoobronie jestem średni.
-Masz węszyć i smakować nie zabijać. Musisz wybrać dobrą sekretarkę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niegdyś nadstrzępiony kalendarz stary, Okraszony licznymi czarno-białymi fotografiami, Przypadkiem na strychu znaleziony, Przestrzegł mnie niesłyszalnymi słowami… - Pamiętaj o przeszłości…   Niedawno stara pożółkła pocztówka, Która przed laty kilkunastoma, Zapomniana pod biurkiem się zawieruszyła, Odnaleziona cichuteńko mi wyszeptała… - Wszystko ma swój czas…   I mój pierwszy komputer 8-bitowy, Gdy przedwczoraj wyciągnąłem go z szafy, By bezcenne wspomnienia odświeżyć, Szepnął mi o dzieciństwa chwilach beztroskich… - Czas zatrzymany w wspomnieniach tkwi…   I stara zabytkowa moneta, Gdy obracałem ją w palcach, Przez nikogo o to nieproszona, Czule do ucha mi szepnęła… - Historię całym sercem kochaj!   Zbierając myśli rozproszone, Wszystkim im w duchu odpowiedziałem I starej nadpleśniałej pocztówce pożółkłej I błyszczącej niegdyś monecie zaśniedziałej… - Z całego serca wam obiecuję!   O starym kalendarzu nie zapomniałem, W kącie wieszając go na ścianie, Starym komputerem się posłużyłem, By stukając w jego przybrudzoną klawiaturę, Taką oto napisać im odpowiedź…   ,,Ja o Historii zawsze skłonny pisać jestem, Zarówno prozą  jak i wierszem, Skrupulatnie, rzetelnie i obiektywnie, By rozradować niejednego pasjonata przeszłości serce, Zawsze oryginalnym tematu ujęciem.   By odkryć grobowców faraonów sekrety, Zasnute mrokiem nieprzeniknionej tajemnicy, By chłodnym wieczorem jesiennym, O niezłomnych partyzantach choćby parę zdań skreślić, Pisząc o dalekiej i niedalekiej przeszłości.   By ku Grunwaldu polom rozległym, Wędrując myślami natchniony, Usłyszeć w wyobraźni tamten szczęk mieczy, By rozmyślając o kamiennej Mysiej Wieży, Dociekliwymi domysłami legendę króla Popiela zgłębić.   Pisząc o Historii zawsze jestem szczęśliwy I nad rozwikłaniem niejednej przeszłości tajemnicy, Z uśmiechem głowię się niestrudzony. Przeto zawsze dla szerzenia o przeszłości wiedzy, Gotów jestem ochoczo ofiarować uniżone usługi…”
    • @Lidia Maria Concertina Ooo! To jest tekst, który mi się podoba:

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zwłaszcza to! ( czytałem sobie po swoim przeredagowaniu)   Pozdrawiam cię!
    • @kwintesencja Skoro coś świta, warto poczekać; od odpowiedzi — na kolejny dzień   Pozdrawiam cię
    • @Domysły Monika -:) 'Fraszencją' zalatuje na odległość, nawet bez ogonków czyta się fajnie-:)   Patelnia jak piec rozpala z fajer gotowy przysmak   (nie wiem czemu? Tak mi się napisało)   Z podobaniem dla treści. Pozdrawiam cię
    • Nic nas nie łączy. A nie ma dnia byśmy o sobie zapomnieli.     Nic nas nie łączy. A myślimy o sobie.     Nic nas nie łączy. A codziennie rozmawiamy.   Nic nas nie łączy. A uczucia do siebie mamy.   Nic nas nie łączy. A z dobranoc lepiej się spało.         Nic nas nie łączy. A nie możemy wyjaśnić tego co jest między nami.     Nic nas nie łączy. Ale świat nas połączył.     Nic - inaczej tez wszystko.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...