Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Brawo, brawo, brawo. :)

PS Od samego początku wiedziałem, żeś nie amatorka. :)

Jestem amatorką. Która uważa, że zdania powinny być akcentowane zgodnie z intuicją autora a nie zgodnie z prawami mechaniki. To taki odciska własnego, niepowtarzalnego kciuka na nieskończoności wzajemnej kombinacji słów. Nareszcie się pan uśmiecha, panie Leszku. Świat jest obojętny "na trupa poety" w wodzie - ani go to bawi ani cieszy: chmury, słońce, ptaki... nawet mucha robią dalej swoje :)

--
CC
  • Odpowiedzi 73
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Darku takiej rzeczowej opinii szukałem, a nie inwektyw, za co goraco Tobie dziękuję, a sądzę, że i wielu czytających, a mających ochotę się uczyć, także to uczyni. Nagromadziłeś tu wiele fachowych terminów, przez które muszę się przegryźć, ale uczynię to z największą radością, ciesząc się, że moja intuicja mnie nie zawodzi i zostanie podbudowana dodatkowo wiedzą. W domu mam podobno także akademicki podręcznik fonetyki mojej córki, którego usilnie od paru dni poszukuję. Pozdrawiam i dziękuję serdecznie Leszek :)


Dalej wydaje się pan nie rozumieć: tak jak katarynka nie zastąpi improwizacji, tak znajomość alfabetu nie uczyni każdego zaraz Bułhakowem. Ktoś tutaj nawet porównał się bardzo trafnie i ładnie z muchą tse tse - wiadomo, że jej ukąszenie wywołuje śpiaczkę. Taką samą muchą tse tse dla poety jest jego nadgorliwy pochlebca. Śpij więc, panie Leszku :-)


W zwyczajny dzionek, czy też w Święto
w Ojczyźnie dobrze wierszokletom
bo - wyobraźcie sobie szczony:
skarb mamy liter niezliczony!
A - mamy zatem, a jest przecież
zaledwie pierwsza w alfabecie,
tymczasem można, bardzo wdzięcznie
a powyrażać gesty męskie:
rozdziawić gębę gdy coś nudzi,
a... przyznać rację (gest do ludzi),
a... (tutaj kichnąć) wytrzeć w chustkę,
jak chustki nie ma w damską bluzkę
(przy szczęścia łucie, z oburzeniem
kobieta ściąga bluzkę chętnie).

Mój wykład tutaj, sory, kończę,
bo chyba jasne niczym słońce:
poetka tylko znaczy drogę
po której myśli pójdą młode!
A - powiedziałam - odtąd sami
połączcie siebie z literami.
Opublikowano

Przegryź się, przegryź. Naprawdę warto.
Gdybyż on tylko, oprócz skądinąd słusznych uwag, zwracał taką samą uwagę na ortografię i prawidłową budowę zdań.
Mam wątpliwości co do zasadności użycia tylu "mądrych" wyrazów w prostej analizie prostego przypadku, ale każdy ma swój styl.
No nic. Trochę się pośmialiśmy i wystarczy.

Opublikowano

Drogi Leszku, wiersz, który się publikuje, powinien w jakiś sposób porwać czytelnika, zainteresować go. Można to zainteresowanie uzyskać przez stosowanie interesujących przenośni, porównań albo gry słów, można też przyciągnąć poczuciem humoru, lekkością stylu. Niestety Twój wierszyk to zwyczajna, niezbyt udolna rymowana relacja z porannego kaca. Ani w nim humoru, ani lekkości ani żadnego z wymienionych wyżej przeze mnie walorów. I wszystko byłoby dobrze, bo wszak nie zawsze się udaje człowiekowi napisać coś interesującego; nieraz wydaje się mu, że napisał dzieło, a po paru dniach sam stwierdza, że to dno. Jednak zastanawia mnie zaciętość z jaką bronisz tego wierszyka. Odłóż go na półkę i wróć do niego za jakiś czas. Zobaczysz, że już nie będzie taki wspaniały. Jeżeli dziesięciu Ci mówi, że masz dwie głowy, idź do sklepu i kup dwie czapeczki.
Pozdrawiam,
Ja.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Jacku ja nie bronię tego wiersza, przeczytaj uważnie całą dyskusję. Próbowałem tylko skłonić opiniujących, aby doprecyzowali swoje ogólnikowe wypowiedzi, abym mógł się do nich odnieść.
Bronię jednak prawa poety do pisania również takich jak piszecie wierszy „o niczym”.
Kiedyś na Orgu była Piaskownica, w której pod żartobliwymi wierszami zabawy było co nie miara. Dzisiaj chcecie aby wszystko było napuszone, poważne i z górnej półki.
Są tacy, którzy konwencję reprezentowaną przez ten wiersz przyjmą, którzy dopatrzą się w nim żartobliwych treści i uśmiechną się po przeczytaniu.
Po to wiersz jest wystawiony, aby poddać się pod osąd czytających. Każdy ma prawo wyrazić swoją opinię, ale to wiersz powinien być oceniany, a nie autor, a jeśli lecą na niego inwektywy, to proszę się nie dziwić, że będzie się bronić. Pozdrawiam Leszek :)

PS Nie dajmy się zwariować co do tych dziesięciu sprawiedliwych. Gwarantuję Ci, że znajdę w jednej chwili kilkudziesięciu, którzy stwierdzą, że na poezję rymowaną nie ma miejsca we współczesnym świecie i nawet Twoje dobre rymowane wiersze, to tylko marny epigonizm klasyki gatunku.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Może inni skomentują, bo ja nie zamierzam. :)

I nie komentuj, Leszek, bo to już nie ten poziom dyskusji... To wyżej to żałość, aż się białko w oku ścina!!!
Pozdrawiam i czekam na dzieła powyższych dyskutantów, którzy te wszystkie swoje mądrości wykorzystują w nich skrzętnie...
Piast

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...