Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szczęśliwi czasu nie liczą. Jest 22:52:17. Minęło 28 godzin odkąd wyszedłem z domu. Odebrałem właśnie najfajniejszy telefon od lat. Cóż, że nie ze Szwecji. Przez dziurkę od klucza westchnął Jimmy. Znaczy to, iż gwiazda, która świeci na niebie kogoś innego nigdy nie będzie należeć do mnie. Tak długo wpatrywałem się we wszystkie jej obrazy, że prawie uwierzyłem, iż są prawdziwe. Zeszyt lekko uchyla swe strony. Jakby błagał bym coś w nim zapisał. Może zapiszę. Może bez sensu. Wszystko znów się zgadza. Nade mną głęboka woda. Pod stopami kosmos. Czyli spadam, po nieudanej próbie uchwycenia boskich stóp. Stoły płaczą za nią. Za moją dziewiętnastoletnią bohaterką nowej, głupiej powieści. To ja Travis. Choć od dziś nie nazywam się już Perry Stojkowitz. Od teraz jestem Miglanc. Bo i po jaki grzyb myśleć wciąż o jednej kobiecie?! Można czasami ufać wiatrom północy. Odszukać chciałem igły w stogu igieł. Ale to nie jest znowu takie proste. I znalazłem bohaterkę, o pięknym imieniu. Nie żyje. Po co bowiem miałaby żyć. Może bym jej nie poznał. Muszę się cieszyć, że Bóg urwał ją jako czerwony, soczysty tulipan, posypany brokatem szczęścia i młodości. Jędrność, energia, uśmiech, przyszłość. Miliard myśli i planów, kołysanki, pieśni, listy. Zawody, rozczarowania, łzy, irytacja. Życie. Dźwięk kroków. Dźwięk słów, gdy wracała do domu. Rzucanie w kąt butów, odwieszanie kurtki. Nagle światło zapala się w jej pokoju. Potem zapach perfum z łazienki. Szminka, lakier, tusz. Drzwi zamykają się. Rodzice wiedzą, że przyjdzie, gdy oni będą już spać. A ona tańczy, tańczy i tańczy. Śmieje się, całuje. Biega, śmieje się, tańczy. Wydaje pieniądze. Tańczy. I wciąż szuka i czeka i szuka i nie wie. Następnego ranka wygasa i już jej nie ma. I nie będzie. Zastyga w miejscu jak fotografia. Dokładnie tak samo. Zostaje napis. I tu zjawiam się ja i piszę dla niej powieść. Szkoda, że ona nigdy się o tym nie dowie. Jak można być takim okrutnikiem, żeby te wszystkie złe i dobre uczucia, które gotują się tam w tym małym ciałku, złamać jak zapałkę, wykorzystując ich delikatną naturę i kruchość. Jakim trzeba być draniem? I jakim cwaniakiem, żeby po tych wszystkich podłych zbrodniach, ciągle mieć reputację największego łaskawcy świata, którego i tak nigdy nikt nie widział. Jak można być Panem Bogiem?!
Będę szedł z oczami zamkniętymi. Będę szedł z dłońmi startymi na proch. Będę szedł z nogami ugiętymi. Te pięćset mil. Jeśli ocalić to może kogoś. Mgła. Boję się jej. Dzieci świec mroku również. Brzmię aryjsko? Pewnie tak. Wczoraj był kontrabas. Zjedliśmy ile się dało, a może nawet więcej. I spałem. Tak po prostu spałem. Jak flaga, która zamiast powiewać to się opiernicza na wicherku letnim.
Mówię teraz do was wszystkich, umarli. Powiedzcie jak tam jest. Czy możecie nas usłyszeć? Czy możecie poczuć wzruszenie, jakie gości w ludziach, gdy są niespodziewanie obdarowani dedykacją powieści? Jak można tak po prostu umrzeć i nic po sobie nie zostawić?! Czy uczynię ją sławną, gdy jej nazwisko umieszczę na drugiej stronie? Czy tak? Uwolnijcie mnie! Uwolnijcie! Usłyszcie! Ujrzyjcie! Jestem taki jak wy! Chcę żebyście wrócili. Nic mnie nie obchodzi, że to niemożliwe. Dziś idziemy na sejm. Zażądamy żeby niemożliwe stało się faktem. Rozumiecie? Jeśli potraficie mnie usłyszeć to wykonajcie mą prośbę. Nawet jeśli już miliony was o to prosiły, to zróbcie to właśnie dla mnie. Bo ja jestem przewodnikiem. Bo jam jest tobą, nim, nią. Nimi. Bo jam jest światem. I ja jestem wszystkim i niczym. I końcem i końcem. I ciemnością, którą przed wami rozświetlę, gdy zabraknie wam wiary by utrzymać pochodnię. Jam jest tą latarnią i jam jest ogniem. Powstańcie zatem i chodźcie. Bo ja was o to proszę. I uwolnijcie tą niewinną dziewiętnastolatkę by ona mogła uczynić się sławną sama, a nie za moją zasługą.
Budzę się czasem w nocy i słyszę jak mówisz. Czasem nawet widzę ciebie obok. Chrapiesz. A twoje ciepło ogarnia mnie tak cudnie, jak we snach. I dlatego się budzę, bo to sen. Niebieska, zimna pościel mówi prawdę. Nie możesz już spać obok. Nigdy nie mogłaś i nigdy nie spałaś. I właśnie dlatego życie jest zabawne. Ambicje posyłają nam marzenia, żebyśmy mogli się łamać. Ty tam, pięćset mil, ja tu. Pięćset mil. Kto by widział takie wielkie łóżko? Ja nie...
Muszę usiąść. I westchnąć przez tą przeklętą dziurkę od klucza. I pomyśleć, czy aby myślenie nie jest tym właściwym życiem. Lepszym od tego niewłaściwego. Ona tu siedzi koło mnie. O tu. Nie widzicie? Dziwne. Ja widzę. I Noel widzi też swoją jedyną. Otworzyła zabite dechami drzwi, wstawiła domofon i przyszła. I siedzi. Tak naturalnie i zwyczajnie jak nigdy dotąd.
A ja? Patrzę i się raduję jak mojej ukochanej maleją te mile przed oczami. Tak szybko wraca. Zrozumiała, że kocha. Że nie umie walczyć z czymś tak potężnym. Że karmi się wspomnieniami o mnie. Że całuje mnie w każdym swoim śnie, gdy nie potrafi zmienić ich na szare. Że jej serce uderza 147 razy na minutę gdy ogląda moje zdjęcie. Że tak naprawdę nie chce zapomnieć. I dlatego wraca. I nie wmawia sobie, że przegrała. Świadoma jest zwycięstwa. Nie potrafi znaleźć kogoś rozsądnego. I już nie chce rozsądnego. Chce takiego, w którym nie ma sensu żadnego. Bo temu uczuciu można zaufać. Policzyłem zapałki, zdmuchnąłem w końcu dziurkę od klucza, odnalazłem igłę w ich stogu. Doczekałem się. Śpi koło mnie. Oddycha i grzeje me ciało. Taka była moja śmierć. Te pięćset mil. Ta radość sumienia. Te zapomniane grzechy. Stulecia. Słońca i księżyce. Pamięć. To uwolnienie z celi. Ta wieczność. Morze przed nami. Jej zachwyt. Zatoka i lasy. Obiady i kolacje. Wspólne choinki i prezenty. Samochód, duży pies i śnieg. I plaża. Pieśni, dedykacje. Powroty z pracy. Płacz dzieci, szczekanie psa. Przebudzenia w nocy, gdy ona śpi i o niczym nie wie, że na nią patrzę. I jakie to ma znaczenie? Życie. A potem śmierć. Wszystko w jednym błyśnięciu powieki którejś z galaktyk. To mogłaby być miłość. Te pięćset mil, zmiecionych z powierzchni ziemi. Na śmiech, na pył, na zawsze.
To mogłaby być miłość. Jak w „Przeminęło z wiatrem”

14.11.2004
Travis

Opublikowano

Dobry tekst. Chwilami język trochę kuleje, zdania są za bardzo poucinane i zdarzają się powtórzenia, ale tekst bardzo przyzwoity. Może nie rewolucyjnie oryginalny, ale na pewno nie banalny. Ode mnie plus.

Best regards.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Naram-sin zasadnicza różnica polega na tym że ludzie nie mają już czasu na wychowywanie dzieci a programują maszyny aby to robiły i taki młody człowiek wychowany przez sztuczną inteligencję będzie się kochał w sztucznej inteligencji. Można by było temat rozwijać w nieskończoność ale dając do ręki dziecku smartfona programujemy go już na całe życie. Dlaczego jest trend wśród elit aby nie dawać dziecku smartfona do czasu aż nie nauczy się odruchów ludzkich.
    • Pewien rabin co bogiem jest mu rodzic kompanowi nakazał przyjść do łodzi a gdy ten psioczył że już się zmoczył usłyszał - po palach, ośle, trza chodzić!   *****.*** sobota dzień narodzin człowieka i Ewy, a za podłe potraktowanie kobiet grzechem jest Jezu ufać tobie.
    • masz problem  nie szukaj pracy za chleb ona sama cię znajdzie  jak będziesz głodny    nie dadzą wiele  ale i umrzeć będzie trudno    szukaj pracy  myśląc jaka będzie z niej frajda  coś nowego byle jaka  to  osiem godzin kieratu    a ty  ty jesteś stworzony do...   nie wiesz do czego  stąd problem  od tego zacznij    nie myśl o swoim wykształceniu możesz być każdym    pomyśl na początek o polityce  może to to    wielka  niczym nieskrępowana kasa  i nie oglądając się  idź tą drogą    co ty na to    może uda ci się polubić  lekko płynące pieniądze    7.2025 andrew  Sobota, już weekend Miłego wypoczynku   
    • Tylko co ma do tego AI? AI będzie tak funkcjonować, jak ją zaprogramują ludzie, a ci oczywiście zrobią to zgodnie z jakimiś wzorcami. Pytanie - jacy to będą ludzie i w jaki sposób wychowani. A to, że koncepcje wychowawcze się zmieniają, nie ulega wątpliwości, odkąd potrzeby jednostki zostały postawione ponad potrzeby wspólnotowe. Sztuczna inteligencja nie stoi jednak w kontrze do czegokolwiek, odzwierciedla tylko bieżący stan rzeczy. Oparta (głównie) o modele językowe, operuje jedynie na systemie kodów i znaczeń. To my ją 'wychowujemy', jeśli można to tak nazwać,  ucząc pewnej struktury, odzwierciedlającej mniej więcej naszą logiczną percepcję, nasz aparat pojęciowy. AI nie rozumie rzeczywistości jako czegoś ciągłego, zmieniającego się pozostającego w ruchu, ewoluującego zrelatywizowanego, tylko jako zbiór stałych elementów, które zostały wprowadzone do bazy danych i w ich obrębie się porusza. A elementy te już wprowadza człowiek, który może być dobry lub zły, głupi lub mądry, mieć rozwiniętą wyobraźnię lub nie, rozległą lub wąską wiedzę.... No i trzeba jeszcze dodać, że AI jest - na razie - tworzona do realizowania określonych zadań, co pokazuje, że człowiek jednak chce pozostać wolny i zrzucić na nią to, czego wykonywanie go ogranicza. Odszedłem trochę od tematu, a zmierzałem do tego, że AI będzie w stanie 'widzieć' różnice', o których piszesz, jeśli tego zostanie nauczona.  Chyba, że chcesz powiedzieć, że sam czujesz się trochę taką sztuczną inteligencją, bezdusznie programowaną do pełnienia określonych funkcji  narzuconych przez zewnętrzny, techniczny plan, a nie dzieckiem wychowywanym do samodzielnej realizacji siebie, w zgodzie z tym, czego AI jeszcze nie posiada (wolna wola, samoświadomość).
    • Na pierwszy rzut oka ma to być coś sonetopodobnego. Ale popłynęłaś po tym jeziorze... w szuwary, Środki artystyczne zostały dobrze dobrane. obrazy są plastyczne, żyjące, z łatwością poddają się wizualizacji. Tymczasem forma sprawia wrażenie bardzo nieudolnie skleconego pancerza, w którym wiersz się dusi i dogorywa, a to przez nienaturalne inwersje, a to przez brak rytmu, a to przez pokracznie poprzekręcaną gramatykę. W ten sposób od razu pokazujesz czytelnikowi wszystkie słabe miejsca, gdzie nie umiałaś sobie do końca poradzić z językowym budulcem. Niech będzie to zwykły, wolny wiersz, który uwolnisz z tego stylistycznego żelastwa, a jeśli koniecznie upierasz się przy sonetach, to trzeba więcej treningu, bo tu już 'intuicyjnie' się nie da.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...