Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zdarza się, że w głowie zakołacze ci jakaś myśl. Jesteś wypoczęty, masz czas, masz chęci, więc podążasz labiryntem umysłu śledząc ją. Siedzisz jej na karku i właściwie jesteś bodźcem jej ruchu. Ruszacie wytartymi już szlakami, czasami trafiacie na ścieżkę grząską i błotnistą, czasami na osnutą pajęczynami i wydaje ci się, że oto wspólnie drążycie nowe korytarze, razem - jakże groteskowa para - ty i twoja myśl! Labirynt wydaje się nieskończony, a przecież jest ograniczony pojemnością mózgu. Właściwie niewielka przestrzeń, lecz wydaje się wszechświatem! Bezwiednie poddajesz się tej iluzji, trwasz w niej samej i jej gloryfikowaniu. Żądasz przewodnika, który niedostrzegalny dla ciebie, otumanionego przez zmysły, oprowadzi cię po zakamarkach twego własnego /!/ umysłu, skutecznie sugerując, iż jest to jego umysł, iż ukazuje niedostępne ci miejsca, nowe światy! I jesteś zachwycony tym rolowaniem twego własnego /!/ umysłu, obrzydliwie zniekształconego przez przeźroczystego przewodnika, pozostawiającego rysy w korytarzach. To one błyszczą później odpychającym, jarzeniowym światłem.

A przecież wystarczy ochłap sensu na pożarcie dla myśli, by zakołatała się gdzieś, tam ... I wystarczy wtedy przyjaźnie poklepać ją po plecach i ramię w ramię ruszyć, by poznawać bez pomocy jakichkolwiek szkieł! I przyniesie to radość jeszcze większą, gdyż bez narzuconych iluzji, bez potykania się, gdy przewodnik idzie zbyt szybko. I masz wtedy czas, by przystanąć, rozejrzeć się i poznać siebie! I możesz wybierać!

Warto zaryzykować, gdyż nieprawdą jest, że istnieją jakieś wejścia do labiryntu umysłu lub jakieś z niego wyjścia. Zostajesz tam wciągnięty przez impuls myśli, która ujawniła się gdzieś, tam ... I jeśli nawet trafisz w miejsce, w którym już byłeś, to masz szansę jeszcze raz dostrzec coś naprawdę własnego; i wiedzieć, że to ty!

Wystarczy odrzucić przewodnika, aby zmysły, zamiast iluzji, dawały ci więcej życia! Cena, którą możesz zapłacić za przewodnika jest zbyt duża. To zbyt wiele za pospieszne błądzenie po korytarzach umysłu; najczęściej tych samych, lecz zdewastowanych nie do poznania.
Umysł jest labiryntem, do którego nie ma wejść i z którego nie ma wyjść, więc nie potrzebujesz błądzić prowadzony za rękę, możesz błądzić sam. Nie ma sensu kalać go cudzymi ostrogami, niszczącymi twoją indywidualność i udającymi mądrość. To nie one drążą nowe korytarze! Nowe korytarze powstają tylko dzięki tobie. Im lepiej poznajesz siebie, im dalej odrzucasz obcą iluzję, tym więcej ich dostrzegasz. I bez przewodnika!


Dobrze się zastanów nim wykonasz następną czynność!

Opublikowano

forma prawie jak potok podświadomości
tekst skłania ku refleksji nad własnymi wyborami w życiu

lepsze to niż napisy na sloganach, które często zamiast odstraszać tylko zachęcają
choć z drugiej strony, czytelnik może się u ciebie pogubić

ale ogólnie mi się czytało dobrze

pozdrawiam

Opublikowano

Strony technicznej komentować nawet nie próbuje, bo co tu dużo mówić, jeszcze się na tyle nie znam, aby Ci tu jakieś błedy wytykać...

Po przeczytaniu zatrzymuję się na chwilę i zastanawiam; "czy w labityncie mojego własnego/!/ umysłu jestem na pewno sama?"

Zmuszasz do refleksji, oceny własnego postępowania -a to się niewątpliwie chwali;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @KlipMasz rację, co dwie kwarty to nie jedna. A może zrezygnować z piwa na:  " po czterech kolejkach grzańca" Co Ty na to? Pozdrawiam.
    • ŚLADAMI  PRZESZŁOŚCI   śladami przeszłości w kolorowych bucikach  czas czasami dojrzewa wyrozumiałością  chodząc po zielonkawych nadziejach   wiatr unosi szeleszcząc jesienią  sny co w spełnieniu pozostały nawet o tym nie wiedząc    bawią się myśli w piaskownicy bytu szaro-kolorami na sztaludze życia  otwartymi wrotami rajskiego ogrodu   którego wciąż  nie widać        _____________________________________________
    • @iwonaroma Myśl filozoficzna... Zapraszam...  
    • Berenice, autorce wiersza "Malarz i ona"     Paweł kończył portret młodej kobiety. Malował go już ponad tydzień. Robił to, jak zwykle, na zamówienie. Portret, który miał być urodzinowym prezentem, zamówił mąż kobiety, starszy od niej, zamożny dyrektor filii zagranicznego banku. Pomimo komercyjnego charakteru zamówienia, Paweł wkładał wszystkie swoje umiejętności w to, aby końcowy efekt stał się arcydziełem malarskiej sztuki. Siedząca przed nim kobieta była ładna, miała inteligentną, pociągłą twarz. Zgodnie z sugestią malarza pozowała do portretu sama, zamiast, jak czyni to wiele innych osób, zwyczajnie przynieść swoje zdjęcie. W trakcie pracy poznawali się coraz lepiej. Przez kilka dni siedzenia przed malarzem kobieta mówiła o sobie, o swoim życiu prywatnym, pracy, mężu. Każdego dnia, po kilkugodzinnym pozowaniu oglądała postępy w pracy artysty. Nie wyrażała przy tym żadnych uwag. Umawiali się na dzień następny i żegnali. Tego dnia wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Kobieta stanęła za sztalugami, spojrzała na niegotowy jeszcze portret i wpatrywała się w niego przez chwilę. – Musisz coś zmienić – powiedziała do malarza. – Portret jeszcze nie jest skończony – odparł. – Nie o to chodzi. Jestem inna, niż mnie namalowałeś. – To znaczy…? Kobieta spojrzała na Pawła. – Jak mnie malujesz, musisz wiedzieć, że myślę tylko o jednym. – O czym? – Że chcę się z tobą kochać. Kobieta zbliżyła się do mężczyzny i pocałowała go w usta. Objęła go, a następnie rozpięła górny guzik koszuli, a potem następny i jeszcze jeden. Po chwili znaleźli się na kanapie, a Paweł, patrząc na twarz leżącej i uśmiechającej się do niego kobiety, mógł dojść do wniosku, że malowany portret istotnie nie oddaje tego, kim jest w rzeczywistości. Kilka dni później oddawał ukończony portret kobiety jej mężowi. Miał mieszane uczucia. Żaden malowany obraz nie był nawet w części tak udany, jak właśnie ten. Najbardziej podobał mu się sam, lekko widoczny, uśmiech. Z każdego miejsca wydawał się inny. Odnosił wrażenie, że zarówno wzrok, jak i uśmiech skierowane są tylko do niego. Mąż patrzył na portret żony z uznaniem. Zamówione dzieło podobało mu się, tak jak podobała mu się jego kobieta. Malarz dobrze uchwycił wszystkie cechy zarówno fizjognomii, jak i charakteru malowanej osoby. Zadowolony wyjął z portfela umówioną kwotę i wręczył ją artyście. Ten zapakował gotowy obraz i przekazał go nowemu właścicielowi. Pawłowi nie było żal oddawać swojego najbardziej udanego dzieła. Wiedział, że będzie jeszcze nie raz je widzieć, podobnie jak jego właścicielkę.     /Gwałt w Nowym Jorku i inne opowiadania/
    • Ciekawy temat malarza i malowanej kobiety. Subtelny dialog emocji, bo obraz to nie tylko ciało, ale próba sięgnięcia głębiej. Napisałem króciutkie opowiadanko "Lisa", dokładnie o tym, ale takie męskim okiem, z większa dawką erotyzmu, zresztą znasz mój styl:). Pozdrowionka 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...