Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

"Anioł o czarnym skrzydle"- nowa, poprawiona wersja.


Rekomendowane odpowiedzi

„Wyglądam jak antyk” stwierdziłam przyglądając się swojemu odbicu, w oknie średniowiecznej kamienicy. Na zabłoconym szkle moja i tak brzydka twarz wyglądała znacznie gorzej niż w rzeczywistości. Czarne smugi przypominały rozmazany tusz do rzęs, a krople deszczu były niczym łzy.
Dotknęłam ciepłego policzka i poczułam, że to nie deszcz spływa po szybie, a łzy sączą się z moich oczu. Kiedyś ktoś powiedział że oczy są oknami wnętrza człowieka, teraz muszę z przykrością stwierdzić, że to prawda.
Kiedy szef wywalał mnie z roboty, patrzył na mnie jak wilk na owcę.
Poniżenie, smutek, bezradność, ale także gniew targały moim wnętrzem.
„Kicuś, mruczuś- idiota” nasunęło mi się wtedy na język. To chyba nie przypadek, że w mojej torbie, gdzieś miedzy chusteczkami higienicznymi „odpoczywał” tomik poezji Andrzeja Bursy (myśli i słowa tego poety są zawsze w mojej główce). Teraz kiedy nie jestem już pracownikiem firmy „ Blum” mogę zdradzić, że ten tomik był mi szczególnie przydatny w godzinach pracy.
Fakt, może i jestem podobna do leniwców z lasów równikowych, ale poza wadami mam także dużo zalet.
Anna, koleżanka ze szkolnej ławy wpisała mi kiedyś do pamiętnika słowa: „miła, sympatyczna jak gitara elektryczna”. Na wstępie zaznaczę, że była ona osobą niezwykle prawdomówna i prostolinijną.
Dosyć o mnie, przejdźmy do sedna.

W tym pesymistycznym humorze wybrałam się w odwiedziny do babci.
Jaki miałam cel? Oczywiście pożyczka pieniężna.
Nie myślcie tylko, że jestem pazerna, po prostu znalazłam się w trudnej sytuacji materialnej i potrzebowałam pomocy.
Miałam nadzieję, że staruszka jest nadal tak hojna jak wtedy, kiedy byłam dzieckiem. Teraz niestety nie mam różowej sukienki, dwóch kucyków i noska umorusanego kremem czekoladowym, mimo to liczyłam na dofinansowanie.

Stanęłam blisko poręczy umocowanej do ściany. „Pewnie miała ona służyć jako podpórka dla zmęczonych staruszek” pomyślałam. Nie miałam jednak na myśli mojej babci, gdyż ona od kąt pamiętam była kobieta pełną młodzieńczego wigoru. Pomijając fakt, że nie widziałam jej od przeszło roku, zawsze przecież mogłam powiedzieć, że miałam dużo pracy. I wcale bym nie skłamała.
Biuro-praca, dom-praca. Z biegiem czasu ten wir stał się całym moim jestestwem. Wielu znajomych nazywało mnie pracoholiczką lub pracusiem.
„Teraz to wszystko uległo zmianie” rozważałam. Cały ten wir zatrzymał się i kazał mi wysiąść. Zostałam sama z moimi problemami.
Stałam się biedną, bezrobotną dziewuchą. Tak! Myślę że dziewucha to znakomite określenie, bo jak taką nieudacznicę jak ja nazwać dziewczyną?
To zbyt pobłażliwie.
Kiedy to już puściłam się tej przeklętej poręczy, weszłam po schodach na pierwsze piętro. Stanęłam u drzwi mieszkania babci.
Wystukałam takt przypominający pukanie Milagros do starej babki Ancheliki w „ Zbuntowanym Aniele”.
Poprawiłam fryzurę i z uśmiechem na twarzy czekałam, na otwarcie.
W tym czasie wpatrywałam się w metalowe drzwi, na których wisiał numer mieszkania i nazwisko właściciela. Ku mojemu zdziwieniu nie były to dane mojej babci. „A. Niebieski” tak brzmiało nazwisko, które było napisane na drzwiach. Sama nie bardzo wiem dlaczego, ale ta cała sytuacja bardzo mnie rozbawiła. „A. Niebieski” sprawił, że dostałam napadu tzw. głupawki, która objawia się parskliwym śmiechem..
Nagle drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazała się postać, która bynajmniej nie była moją babcią. Przede mną stała młoda kobieta ubrana w niezbyt modną kieckę. Zrobiło mi się jej żal. „Taka ładna, a nawet ją na porządne ciuchy nie stać” pomyślałam. Jednak zaraz się zreflektowałam, gdyż przypomniałam sobie o własnym, niezbyt licznym stanie konta.
Dosłownie minutę później spostrzegłam, że pensjonareczka ma skrzydła jak Anioł.
Stała bokiem do mnie, a więc dokładnie obejrzałam tę oryginalna część ciała. Dziwne było również to, że jej oba skrzydła były odmiennej barwy. Jedno było w kolorze przeczystej bieli, a drugie miało czarne zabarwienie. Dziewczyna w delikatnej dłoni ściskała purpurową chustę, którą ocierała kryształowe łzy.
Na kilka chwil jakaś, nieziemska siła odebrała mi mowę.
Po pewnym czasie z gardła wydostał się dźwięk, który w niczym
nie przypominał mojego naturalnego głosu.
- Co ci jest?
-Nic. Dziewczę spojrzało na mnie przekrwionymi oczami.
-Jak to nic, przecież płaczesz?
-Widzisz jak ja wyglądam? Już nie jestem aniołem…
-Jak to nie? Masz skrzydła, a to atrybut aniołów.
- Jakie to skrzydła, gdy jedno z nich jest jak z piekła rodem?
Dziewczyna płakała coraz bardziej. Jej łzy spływały po nagim dekolcie, jak woda z górskiego potoku, chwilami meandrowały tam gdzie jej kości wydawały się być bardziej wypukłe. Razem z mokrymi łzami pozbywała się całego smutku jaki tłumiła w sercu.
Pragnęłam stać się dla niej pomocą w smutku, podać dłoń i pomóc powstać, jednak gdzieś w głębi serca czułam niewytłumaczalny lęk.
-Pozwól, że spytam, dlaczego twoje lewe skrzydło jest czarne?
Anielica wzięła głęboki oddech i zaczęła snuć opowieść.
-Jakiś czas temu zostałam wygnana z Nieba. Właściwie to Najwyższy wysłał mnie na misje, abym upatrzyła sobie tutaj na Ziemi dobrą duszyczkę, którą będę prowadzić przez jej ziemskie życie. I tak natrafiłam na twoją babcie, dla której postanowiłam być Aniołem Stróżem.
Siedziałam i wpatrywałam się w błękitne oczy dziewczyny, w których odbity był przepiękny krajobraz Boskich Niw. Jej blond włosy wyglądały jak utkane z promieni słońca, a ich blask sprawiał, że cały ponury korytarz nabierał świetlistych barw.
Tymczasem dziewczyna mówiła dalej.
-Zlecono mi, abym prowadziła twoją babcię przez dalsze życie, ucząc ją „świętości”. Jednak nie udało mi się zrealizować tego wspaniałego planu, gdyż mnie samej nie udało się być dobrą.
- Czemu? Przecież jesteś Wszechmogącym Aniołem.
-Tak ci się tylko zdaje Irmino. Dziewczyna zaśmiała się, a ironia w jej głosie wzbudziła we mnie podejrzenia, co do jej Niebieskiej Tożsamości.
-Skąd znasz moje imię? Spytałam ozięble.
-Anioły wiedzą wszystko.
Jej głos zaczął mnie nie tyle drażnić, jak prowokować do wybuchu agresji.
-Widzę, że niespokojne twe serce zaczyna się denerwować.
W ten właśnie sposób odróżniam dobre dusze od złych.
-Denerwują mnie osoby takie jak ty! Nie znam cię i nie wiem czego ode mnie chcesz. Przyszłam w odwiedziny do babci, tymczasem zamiast niej spotykam Anioła.
- Pewnie chcesz wiedzieć gdzie w takim razie przebywa twoja babcia?
- Gdzie? Ton w jakim mówiłam sprawił, że dziewczyna odsunęła się gwałtownie.
- Hermenegilda wyszła wczoraj rano do piekarni po bułki. Była zdenerwowana, przeklinała.
- Moja babunia? To niedorzeczne.
- Ja Anielica załamałam się i tym samym zrezygnowałam z posady Anioła Stróża. Rozumiesz o co chodzi?
- Tak. Babcia nie jest już dobra, bo odeszłaś od niej ty-źródło miłości.
Powiedz tylko co takiego się stało, że przestałaś ją prowadzić?
-Nie udało mi się zrealizować Boskiego planu, gdyż dosięgła mnie szatańska moc grzechu. Nie mogłam być dobra w tym przeklętym świecie…nie potrafiłam.
-Co zrobiłaś?
-Jeśli ci powiem potępisz mnie.
Słowa dziewczyny budziły we mnie coraz większą ciekawość.
-Co uczyniłaś złego? Proszę powiedz.
-Zabiłam życie, które było poezja i sztuką zarazem.
Anielica stanęła tyłem do ściany, abym nie widziała jej smutnych oczu.
Jednak ja nie bałam się jej „trądu”- jej wewnętrznego cierpienia.
-Kogo?
Podeszłam do niej, wtuliłam twarz w jej skrzydła i spytałam… a moje słowo było zaledwie szeptem.
-Motyla.
Odpowiedziała drżącym głosem, jakby bała się odrzucenia.

Kiedy tak stałyśmy, poczułam jakby tchnienie morskiego wiatru, który wdarł się do moich puc przez lekko rozchylone usta.
Moje ludzkie problemy rozpłynęły się jak pod dotykiem Boskiej Dłoni. Zrozumiałam, że w życiu nie pieniądze, nie uroda są ważne, a miłość.
Czułam, że Niebo stoi teraz przede mną otworem.
Muszę tylko nieustannie szukać dobra i czynić dobro. To jest cel, to sens mojego życia!
Dzięki Anielicy pojęłam, że „Anioły są wśród nas, a każdy z nich to każdy z nas”
Na koniec wypowiedziałam jedno zdanie, które stało się balsamem na duszę Anioła.
-Możesz wracać, misja spełniona.
Anielica wiedziała, że są to słowa Boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

póki co pierwsza część (do enterowej przerwy) - dziś na więcej nie mam czasu;
zacznę od formalnych zastrzerzeń:
1. zabrakło Ci gdzieniegdzie przecinków
2. średniowieczna kamienica mi wybitnie nie pasuje - nie jestem historykiem i nie mem tu pewności, ale w średniowieczu budowna przede wszystkim z drewna, więc kamienica jest tu trochę nie na miejscu
3. "Kiedyś ktoś powiedział że oczy są oknami wnętrza człowieka" - według mnie brzmi to conajmniej kiepsko, podobnie jak porównanie: jak wilk na owcę (po co ta owca?)
4. do tego wstawki o łzach, i gniewie, bezradności które targają wnętrzem - te same uczucia można wyrazić w duzo ciekawszej i mniej tandetnej formie
5. daleczego napisałaś: "w mojej główce", dlaczego nie: w głowie? nie rozumiem
6. wątpię, żeby ktokolwiek (choć mogę się mylić) wspominając swoją koleżankę ze szkoły używał pełnego imienia, a nie zdrobnienia :)
7. w szkole uczono mnie, żeby pisząc list nie uzywac zwrotów: "na wstępie", "na zakończenie" itp, przecież czytelnik widzi, że to początek albo koniec

na razie tyle, jeśli chcesz więcej, nie ma sprawy :); jużem zmęczona - dobranoc

pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 17 lat później...

Niezły początek, ale ten motyw z anielicą jakoś do mnie nie przemawia. Rozumiem, że to rodzaj alegorii, jednak oczekiwałem innego rozwiązania.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

=>

„gdyż ona odkąd pamiętam była kobieta pełną młodzieńczego wigoru. ”

 

Pozdrawiam.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...