Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Spiętrzyły się wody moich myśli
a tamy konwenansów trzeszczą pod naporem
gargantuicznego śmiechu i bolesnego gniewu

Przez szpary kamiennej miłości
przelewa się gorycz niezrozumienia
w wąską dolinę niewinności

Rozlewam się i tonę
bezkształtną falą wyrzutu
zagarniam wszystko co tak bliskie

Nade mną słońce i ptaki
a niosę muł drzewa zgarnięte pod siebie
i ludzkie twarze zastygłe w szlamie

Gdzieś wsiąknę w ziemię
muł wyschnie w pogodny dzień
lecz brudne twarze będą patrzeć pustym wzrokiem


Pierwszy z moich wierszy, który odnalazłem w dziale dla początkujących. Mam zatem na Forum - co zresztą było odczuwalne od początku mojej tu obecności - kilku zagorzałych "wielbicieli". Dedykuję Wam poniższy tekst.

"Wciąż coś tracę"
(żart)

Leszek miał głowę
pełną pomysłów
zmysłów
wszystków prysłów
kiedy poznał Aldonę
swą żonę


[sub]Tekst był edytowany przez Piotr_Tabor dnia 21-12-2003 17:46.[/sub]

Opublikowano

do oyey:
Nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc o dopełnieniach (czy ma to związek z Twoim tekstem pt. "Dopełnienie kiczu", czy może masz uczulenie na części zdania ?), więc gdybyś znalazł chwilkę czasu, wytłumacz mi to nieco jaśniej i poprzyj przykładami.

Pamiętasz pierwszy z opublikowanych tu przeze mnie wierszy: "Pożar" ? Został tu bardzo mocno skrytykowany, tymczasem otrzymał pochlebne opinie od kilku wykładowców z wydziału filologii polskiej (bardziej szczegółowych informacji nie podam). Piszę o tym, by Ci uzmysłowić, że nie jesteś wyrocznią.

Wiersz "Wciąż coś tracę" napisałem jednym tchem, przypatrując się w czasie rzeczywistym napadowi swego gniewu. Niewielki wkład pracy w jego stworzenie odbił się pewnie na jego jakości. Ostatnio jednak staram się nieco eksperymentować - w szczególności badać gusty użytkowników tego forum - dlatego też zdecydowałem się go tu zamieścić.
Generalnie im wiersz prostrzy, krótszy i bardziej poszarpany, tym cieszy się większym uznaniem, a już najlepiej jeśli w miarę możliwości pozbawiony jest treści - forma dla samej formy. Daruj tę zgryźliwość.
Pozdrawiam

Opublikowano

Do oyey'a
Głos nawiązujący do "Dopełnienia kiczu" i "Uzupełnienia dopełnienia kiczu":

Napisawszy dwa "wiersze" o dopełnieniach - i powtórzywszy dwa razy swój "genialny" koncept - nabawiłeś się nieuleczalnej (jak mniemam) i tchnącej fundamentalizmem nienawiści do dopełnień. Odtąd będziesz pewnie toczył świętą wojnę z każdym wierszem, w którym pojawiają się dopełnienia.
Gratuluję - wreszcie udało Ci się dotrzeć do istoty kiczu i złej poezji (to żart). Uważaj jednak, by byle powiew wiatru nie zdmuchnął Cię z owego cokołu nieomylności.

Opublikowano

Do Mirosława Serockiego:

"No i co z tego? Wie Pan kto wydał pochlebne opinie o najgorszych wierszach, które w życiu napisałem?"

Nie chciałem tu powiedzieć, że wiersz jest dobry bo dostał pozytywne noty na uczelni (chodzi o "Pożar") - byłoby to odwołanie się do autorytetów, których użytkownicy forum nie muszą uznawać (chwyt erystyczny). Chodziło mi jedynie o to, że w wypadku oceniania poezji należy zachować powściągliwość i powstrzymać się od kategorycznych sądów. Oczywiście dopuszczalne są pewne wyjątki.
Pozdrawiam

PS. Zdaję sobie sprawę, że wiersz "Wciąż coś tracę" nie jest dziełem sztuki, jednak przeniesienie go do działu dla początkujących to lekka przesada.
[sub]Tekst był edytowany przez Piotr_Tabor dnia 08-12-2003 18:51.[/sub]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Nie jest, tylko mało spałam. Wiesz, moje myśli na noc ubierają szpilki, takie z metalowymi końcówkami i ganiają się. Nigdy nie zakładają kapci, zegar też nie - ale zegar jest do wytrzymania. Teraz piję kawę, dam radę, a jak nie, to zasnę na klawiaturze :)
    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...