Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

marsz równości anorektyków i samobójców


Klaudiusz

Rekomendowane odpowiedzi

DEWIACJE SEKSUALNE [łac.], wszelkie formy stałego zaspakajania popędu seksualnego w sposób odbiegający od typowego w danej kulturze (PWN)

Homoseksualizm jest dewiacją, ale co z tego? jak to sie ma do rozmowy? kogo obchodzi, że ja gwałcę odkurzacz? i dlaczego miałbyś walczyć o moje leczenie z tego, skory i mi i mojemu odkurzaczowi jest z tym jak najlepiej?

DEWIACJA NIE ROWNA SIE CHOROBIE

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 139
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bardzo dużo z tego.
po pierwsze wypadałoby sie zastanowić czy należy interweniowac czy nie (tak samo jak z przytoczonymi samobójcami - to kwestia odpwoeidzialności społeczeństwa ze jednostkę: tym bardziej że nie wiadomo jaką winę za jej problemy ponosi własnie to społeczenstwo) - ale to problemy etyczne - zostawiamy na inną dyskusję :)

po drugie - i o to właśnie sie rozchodzi: żeby jeżeli coś jest deiwacją, można było nazywać to po imieniu - jeżeli jakieś zachowanie jest dewiacyjne (a więc odbiegające od przyjętych norm i estetyki) to o ile nie mogę oceniać innych cech tych ludzi przez pryzmat tejże dewiacji, o tyle chyba zgodzisz sie że mogę nie chcieć na to DEWIACYJNE zachowanie patrzeć... nie zabraniam im robić tego w domu, nie każę ich leczyć... ale skoro to dewiacja to chyba powinni mieć na tyle taktu żeby nie obnosić sie z nią publicznie i domagać się społecznej dla nich miłosci
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a apropo interii - oczywiscie racja - ale jakoś nie chciało mi sie przepisywać ksiązek - tak jest prosciej :)
a swoja drogą dzisiaj wątek o "aseksualnych" (też niezłe klimaty: "aseksualny biseksualista" :D ) - i znowu ciekawa sprawa: naukowcy przyznają że to moze być wynik, strachu, stresu i ogólnie czynników psychologicznych (że człowiek ma awersje do seksu) ale znowu przy kwestii homoseksualistów zupłenie o tym zapominają

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bardzo dużo z tego.
po pierwsze wypadałoby sie zastanowić czy należy interweniowac czy nie (tak samo jak z przytoczonymi samobójcami - to kwestia odpwoeidzialności społeczeństwa ze jednostkę: tym bardziej że nie wiadomo jaką winę za jej problemy ponosi własnie to społeczenstwo) - ale to problemy etyczne - zostawiamy na inną dyskusję :)

po drugie - i o to właśnie sie rozchodzi: żeby jeżeli coś jest deiwacją, można było nazywać to po imieniu - jeżeli jakieś zachowanie jest dewiacyjne (a więc odbiegające od przyjętych norm i estetyki) to o ile nie mogę oceniać innych cech tych ludzi przez pryzmat tejże dewiacji, o tyle chyba zgodzisz sie że mogę nie chcieć na to DEWIACYJNE zachowanie patrzeć... nie zabraniam im robić tego w domu, nie każę ich leczyć... ale skoro to dewiacja to chyba powinni mieć na tyle taktu żeby nie obnosić sie z nią publicznie i domagać się społecznej dla nich miłosci


No i jestes w błędzie szanowny kolego. Nikt nie każe Ci oglądać tej dewiacji (czyli jak definicja mówi zaspokajania seksualnego). Oni to robią u siebie w domu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja już dalej gadać nie musze - mnie chodziło - o przyzannie że to dewiacja - teraz możemy gadać o szkodliwości (bądź nie) tego zjawiska - ale wreszcie osiągnęliśmy obiektywny poziom wyjściowy - teraz możemy dojść nawet do wniosku, że pary homo mogą adoptować dzieci - ale będzie to wniosek prawomocny i uczciwy - w przeciwenstwie do stwierdzenia drogą głosowanie że to nie dewiacja... o to mi chodziło, dalej gadać nie muszę,
w sytuacji idealnej - czyli takiej w któej wszyscy zgodziliby sie że to jednak pewne odstepstwo od normy (czyli kanonów kulturowych i przede wszytskim estetycznych) - problem przestałby istnieć - homoseksualistom nikt by nie zaglądał do sypialni, a oni - chcąc uzyskać jakieś przywileje - musieliby sie zastosować do obowiązujących norm - czyli udowodnić że im sie należą (a nie żadać ich) w toku dyskusji i argumentacji a nie krzyków i zastraszania...
popatrz o ile prościej:
uznajemy że to dewiacja a więc obowiązkiem (w celu zachowania pozytywnych stosunków miedzyludzkich) homoseksualisty zanim zacznie sie "ujawniać" jest upewnienie sie ze dane towarzystwo nie bedzie czuło sie niezręcznie (to kanon dobrego wychowania - nie wyskakuje sie z pogladami politycznymi czy z informacja ze sie jest ateistą zanim sie nie upewni że dane towarzystwo nie ma odmiennych - czyż nie tego ucza wszelkie "poradniki" ? ) - teraz prblem nie miałby znaczenia ideologicznego a sprowadzalby sie do zwykłego koformizmu stale nam towarzyszącego...
2. rozmowa o podłożach homseksualizmu to już nie atak na wolność i człwoieczenstwo, a zwykła diagnoza - taka sama jak przy grypie czy nawet depresji - oddzielamy to jedno zjawisko od całej reszty człowieka przez co on też korzysta: bo nie musi sie utożsamiać z homoseksualistą a staje sie zaledwie czlowiekiem o skłonnosciach homoseksualnych
i tak dalej
wszystko staje sie prostsze, dzieki temu małemu kroczkowi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Bzdura. Jestem ateistą i moge mowic o tym nawet w kosciele. To wina srodowiska, ze sie zle czuje w towarzystwie innosci, a nie jednostki odmiennej/nieszkodliwej. To obowiazkiem srodowiska, wlasnie wynikajacym z dobrych manier, jest akceptacja czyjejs innosci. Prosze zajrzec do madrych ksiag od dobrym wychowaniu jeszcze raz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a właśnie że nie - bo to jest właśnie przykład tego jak dogmaty ułożone żeby upraszczać życie - skostniałe - stają się szkodliwe - przecież to bardziej niż oczywiste, że idąc na uroczystość rodzinną (dajmy na to chrzciny) nie informujesz wszystkich że nie wejdziesz do kościoła bo jesteś ateistą (a dziecku nic po chrzicnach bo i tak umrze za niedługo, a najprawdopodobniej sytuacja w polsce sprawi że zostanie ćpunem), bedąc juz w kościele, nie stoisz gdy wszyscy klęczą, "bo nie klękasz przed cielcem" a na imprezie nie tłumaczysz wszystkim dookoła, że sformułowanie "niech wam bóg szczęsci" jest niepoprawne bo nie za bardzo istnieja dowody na jego istenienie... a jeśli tak robisz to jesteś patologicznym nonkoformistą - i Tobie też przydałaby sie pomoc ;) (bo takie zachowanie to nie efekt własnej "twardości" a tylko przejaw kompleksów i nieprzytosowania - idąc za mądrościami z interii :) )

żyjesz w stadzie i prowokowanie sytuacji w której i ty i otoczenie czuje sie nieprzyjemnie to objaw masochistyczny (paradoksalnie to właśnie jest jeden z dowodów że homoseksualizm moze mieć podłoże zaburzeń psychicznych - dążność do samodestrukcji: wybierają orientację społecznie nieakceptowaną, w dodatku zapewniającą im bezpotomną śmierć (eliminacje wadliwych genów - tak samo jak samobójcy) - dalszym tego objawem jest właśnie to nielogiczne manifestowanie się - skupiające na sobie nienawiść, litość i odrzucenie (jako właśnie zachowanie aspołeczne)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak już mówiłem bunt nie poparty żadną ideologią mi nie imponuje, też jestem ateistą i też bardzo lubie przekonywać do moich racji innych, ale zachowanie ostentacyjne tylko po to żeby "im pokazać" jest moim zdaniem infantylne - jak już mówiłem to efekt potrzeby zwrócenia na siebie uwagi (syndrom niedopieszczenia) a nie wynik twardości własnych poglądów (zwłaszcza że gdyby to byłefekt poglądów to doszedłbyśdo wniosku że stanie/klęczenie nie ma żadnego znaczenia - to poza - taka sama jak "bronienie uciskanych mniejszości"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ale brednie. kleczenie jest oznaka wiary, a ja nie po to ide kosciola, aby oklamywac ludzi wokół. wlasnie z resztek szacunku (miedzy innymi) nie uklekne. Sam chyba żyjesz w swiecie poz i przenosisz swoje lęki na obcych ludzi? co ty studiujesz? psychologie? nie wmawiaj mi nie moich motywów. mówienie, dlaczego coś robie jest cholernie aroganckie, szczególnie, że nietrafione w tym wypadku.

p.s. jestem bardzo dopieszczony. zapy-taj mojej dziewczyny:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie takie moje intencje (tak było po prostu prościej - liczyłem na to że jednak nie mam racji i Cie to nie urazi ;) )
roztrząsanie takiego jednego przypadku jest tu bez sensu... liczy się idea: jaki jest sens "wyobcowywania" się? jeżeli nie czujesz sie częscią danej grupy to po co dobrowolnie z nią przebywasz (to pytanie ogólne - taką formę osobowa jest mi po prostu prosciej zastosowac ;) ) ? np. po co chodzic do kościoła, skoro sie jest ateistą? natomiast jeśli idziesz, bo "wypada" (np. ślub kumpla - to tak samo wypada zastosowac sie do reguł - gdyby dla niego nie było to istotnie to by nie robił w kosciele)
jeśli natomiast jesteś zmuszony do przebywania w danej grupie: to siłą zdrowego rozsądku nie psujesz w niej atmosfery swoimi "poglądami"? bo po co sobie gnoić (złota zasada: nie sraj gdzie jesz :) )
oczywiscie jest od tego milion wyjątków (np. chcesz zaimponić lasce swoim nonkorormistycznym charakterem :) ) ale generalnie - obowiazuje jednak ta zdroworozsadkowa zasada - a jeśli ktoś jej nie uznaje: to albo brakuje mu właśnie logicznego myślenia albo ma inne problemy (osobiste)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aaaaaa... no i znowu Twój pogląd na tą sprawę jest jedyny, a jak ktoś sądzi inaczej to ma jakieś problemy emocjonalne, mamusia mu cycusia nie dała etc., itd. Smutne. Kumpel mnie zaprasza, bo liczy się dla niego moja obecność i tylko to, a to czy ja uklękne czy nie, nie przeszkadza innym klęknąć i nie psuje imprezki, bo ludzi bardziej interesuje w tym momencie para młoda, niż moja osoba...
Mnie to wydaje się oczywiste, ale co ja wiem, to pewnie też przejaw niedopieszczenia czy czegoś.

Skąd ty bierzesz te zasady? jest jakaś księga zasad, które się objawiły Klaudiuszowi? Nie wiem czy zauważyłeś, ale ona wynikają z TWOJEGO logicznego rozumowania, zetem niekoniecznie są "generalnie" i "ogólnie" przyjęte.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale moje logiczne rozumowanie jest oparte na ligicznych zasadach - wskaż błąd w rozumowaniu albo we wnioskach, a nie atakuj posłańca :)
(nie)klękanie to jest własnie taka poza - powiedz mi dlaczego nie klękasz? to nie ma żadnej logicznej przyczyny, żadnego praktycznego sensu, a klękniecie nie wyrzadza ikomu szkody - to co najwyżej manifestacja własnych poglądów: zupełnie bezsensowna w takiej własnie chwili...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



aha, czyli gdyby to byli nazisci i oddawali czesc Hitlerowi , to ja tez powinienem to robic, jesli juz tam sie znalazlem?

skoro nieklekajac tez nie robie nikomu krzywdy, to wybieram te opcje, ktora jest dla mnie najwygodniejsza. to jest moje oczywiste rozumowanie i takie motywy mna moga kierowac. nie mieszalbym w to tanich domyslow psychologicznych. tutaj wlasnie jest twoj blad, ze uwazasz, ze ja komus robie niedobrze, a niedobrze bede robil najwyzej jakims hipokrytom, ktorzy miast oddac sie modlom gapia sie, kto uklekl, a kto nie. a tych to raczej mam gleboko.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poza tym jaki jest negatywny aspekt praktyczny tego, ze nie uklekne? bo mowisz ze nie ma pozytywnego - zgadzam sie, ale jaki jest negatywny? bo jak ja na to patrze, to pragmatyzm tej sytuacji jest zerowy, a skoro tak, to powinno decydowac sie wzgledami swojego samopoczucia:)

jak tego nie lapiesz, to ja juz nie chce kontynuowac rozmowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

unosisz się - a to znaczy że coś Cie gryzie :)

znowu o hitlerze? heh, no jeśli Ty uważasz ze "oddawanie czci" cokolwiek zmienia... jeśliś taki twardy ateista, i jesli ludzi wierzacych uważasz za hipokrytów to po co w ogóle wchodzisz do koscioła? a jesli juz wchodzisz, to musisz uszanowac że dla kogos kto bierze ślub jest to wazne (wyraźniejszy przykład: pogrzeb: ksiadza nawiaj ciągle, że zmarły bedzie żyłwieznie, że rodzina znajdzie pocieszenie w bogu itp... a Ty mu wchodzisz w słowo (bo skoro już tam jesteś to przecież nie mozesz pozwolic żeby wygadywal publicznie takie głupoty (chyba że twoim zdanie walka z nazizmem powinna sprowadzac sie do nie podnoszenia reki gdy hitler przechoidził) i tłumaczysz zgrodzmadzonym, że trup nie posiada duszy i że mial pecha że zdechł, natomiast rodzice nie powinni płakać bo moga sobie zrobic jeszcze trojke takich samych...
w pewnych sytuacjach zachowywanie sie w zgodzie z włąsnymi pogladami to nie nonkonfromizm a śwaidome negowanie przyjętej normy... jeśli nie klęczysz w kosciele to automatycznie dajesz do zrozumienia wszystkim klęczącym ze są idiotami a ty uważasz sie za lepszego od nich... jaki to ma sens - poza oczywisce dowartosciowaniu siebie? (oczywiscie to kwestia wolnosci pogladów - tylko po ch... włazisz do koscioła jeśli napawa Cie takim przerażeniem (że jak uklękniesz zeby nie robic wiochy, to bedziesz gorszy... tu pojawia sie jeszcze problem z twoim ateizmem - jesli boga nie ma, to klękasz nie przed nim, a tylko po to że taka jest norma spoleczna - zwyczaj któremu hołduja zgromadzeni (a jak wiadomo grzecznosc wymaga stosowania sie do takich zwyczajów bedc gosciem :) ) jeśli masz przed tym opór yzn. ze albo nie do konca nie wierzysz, albo sprawai ci przyjemnosci bycie w opozycji (a więc jesteś aspołeczny - to też zaburzenie (żeby nie było - sam mam - to nie przytyk :) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


klaudiusz, wchodzenie ksiedzu w slowo na pogrzebie mozna raczej porownac z wchodzeniem w slowo na mszy. to przeszkadza i szkodzi. przyklad nietrafiony. znow gadasz o motywach (dowartosciowanie siebie) a to straszna bzdura i nie chce mi sie wiecej dyskutowac czemu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i dobrze - ale to ty zmieniłeś temat - było o normalności, to tobie nie pasowało... na tym polega ta róznica - nie mozesz narzucac innym swoich przekonan ale musisz zdawac sobie sprawe ze inni moga ich niekaceptowac czy nawet czuc sie wobec nich nieprzyjemnie - to nie jest temat pod dyskusje - mozesz to nawet uznac za moje objawienie ale tak jest - a jesli uważasz inaczej to jestes w błędzie - zrozumienie motywow pomoze Ci naprawic ten bład - ale racja - ja nie karitas - sam musisz sobie poradzic :)
w każdym razie pomijajac ocene tego zjawiska (nie czuje sie kompetentny) moge Ci powiedziec ze wyglada na to że masz z tym poważny problem (z interakcjami społecznymi (ale to oczywiscie nie moj problem :) ale mysle ze chociaz tyle moznaby konstruktywnego z tej dyskusji wyciagnąć :) zasygnalizowac problem :) oczywisce że masz to w dupie - ale to sianie ziarna niepewnosci - inteligentnemu wystaczy, głupiemu lepiej zyje sie w błogiej nieświadomosci (wpadnij do Z: biega tam pewien buntownik: on też uważa że przeklenstwa i rapowanie to jego bunt -że jest oryginalny i że zna podstawy swojego buntu - i ze to pewnie bunt ideologizny a nie zwykłe tupanie nózką

pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
    • ze wspomnień upiekę ciasto by lepiej smakowało dodam echa i wiatru oraz uśmiechu   żeby nie przesłodzić łzami je przełożę albo łyżką morza jest łagodne   wiem że trudno będzie ale co tam zaryzykuję przecież do odważnych świat należy   ze wspomnień ciasto upiekę będzie wam smakowało bo minionym zapachnie które hen za wami  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...