Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

cisza: niebieski rulon

wewnątrz - zwoje odległych
celuloidowych rojeń
albo ów litościwie
zarzucony scenariusz
partytura z odrzutu
strzęp głupawej recenzji
a może to raczej
darowany poemat
czy nawet
wciąż nietknięta wiadomość
jak to tam jest naprawdę
co jest naprawdę
i czy jest
- rozwiniesz lub nie

czyjś głos: szklane nożyce

Opublikowano
Marlene 1991

cisza: niebieski rulon

wewnątrz - zwoje odległych celuloidowych rojeń
albo ów litościwie zarzucony scenariusz
partytura z odrzutu strzęp głupawej recenzji
a może to raczej darowany poemat
czy nawet wciąż nietknięta wiadomość
jak to tam jest naprawdę co jest naprawdę
i czy jest - rozwiniesz lub nie

czyjś głos: szklane nożyce


Jak widać - przedostatni wers do poprawienia ;)
To taka 'e-picka' opowieść, aż się prosiła w taką formę.
Moim zdaniem wszystkie zawahania lepiej widać na 'szerokim tle', a tu nie potrzeba 'dynamiki' enterowej.
Ten wers (przed i przedostatni - to 3 pytania /?/ - nie za dużo?).

Tak na bardzo:"niebieski rulon", no i te "szklane nożyce" (dla mnie jednak niskie, przepite tony bardziej w inny materiał wpadają ;)
pzdr. b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Brzmieniowo do poprawienia, od dawna. Wersyfikacja - rzecz właśnie dyskusyjna, bo z tymi "zawahaniami na szerokim tle" jakoś trudno mi się zgodzić. Rzecz o ciszy i o rzeczach z ciszy generowanych, toteż nie leżą mi zwłaszcza tu owe anglosaskie, gadatliwe, długaśne wersy, te poetyckie połcie, któe rzadko komu dobrze wychodzą (komuś na orgu świetnie wychodzą). Tak zagęszczony Różewicz wyglądałby jak zmięty, zgnieciony. Albo inny przykład - jakbyś to przeczytał:

"kiedy do mnie mówisz staram się zrozumieć
czego nie chcesz powiedzieć
wsłuchuję się w przemilczenia jak stary głuchy beethoven
w martwe partytury skończonych symfonii
boże jakie to szczęście że mogę jeszcze usłyszeć ciszę
najważniejsze co jest w nas"

- tak się podoba? To jakby próbować gotować ciszę w garnku po kapuście, na dodatek w mikrofalówce.

Te pytania raczej odrębnie kluczowe.

Epickość - a spójrz proszę na klamry tekstu. Wysokie i przezroczyste, absolutnie nie niskie i przepite (no czego Ty u tej staruszki, co dawno zaciągnęła za sobą kurtynę, szukasz, no i - czy miałbym tak tanio, podobnym prze podobne, metaforyzować?... :))

Dzięki, postaram się podoginać krakowskim targiem. Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...