Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Franciszek Klimek: "Nie chodzi o to, by człowiek miał kota"


Rekomendowane odpowiedzi

Nachalna w swej istocie propaganda związków kynologicznych posiała w naszym języku zauważalny ferment. "Najlepszym przyjacielem człowieka jest pies" - taki pogląd wbija się nam do głów od podstawówki. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Są bowiem i tacy, którzy - potrafiąc oprzeć się pieskiej popkulturze - największego przyjaciela człowieka upatrują nie w czworonogu z kością, ale w kocie. Do tej grupy zalicza się z pewnością krakowski poeta Franciszek Klimek, autor wydanego w tym roku tomiku "Nie chodzi o to by człowiek miał kota".

Franciszek Klimek obecny jest w polskiej kulturze od dawna. Z zawodu artysta śpiewak, przez 25 lat pracował w Zespole Pieśni i Tańca "Śląsk", z którym koncertował i dla którego tworzył teksty. Przez następne 10 lat pracował w Filharmonii Krakowskiej. Jako satyryk, publikował swoje utwory w "Musze", "Karuzeli" i znanym wszystkim dzieciom "Świerszczyku". Od 2002 roku współpracuje z magazynem "Kocie sprawy". Owocem jego poetyckiej twórczości są tomiki: "Ja w sprawie kota" (2002), "Otulę cię ciepłym mruczeniem" (2003) i - wydane w tym roku - "Pieski kotki niespodzianki" oraz "Nie chodzi o to, by człowiek miał kota".

Wydrukowany nakładem Wydawnictwa BIS tomik jest słodko-gorzką opowieścią o sprawie kociej. Przeważają tu utworu zabawne, lekko figlarne, czasem trochę ironiczne - lecz przede wszystkim ciepłe i pogodne. To niejako część tomiku pisana w i o domowym zaciszu. Autor jednak ma świadomość, że radosny los jego własnych kotów nijak ma się do położenia, w jakim znajduje się wielu innych przedstawicieli tej futrzatej nacji. Im to poświęcona jest smutniejsza, końcowa część książki. Nic dziwnego, że - jak pisze we wstępie Maryla Weiss - tomik jest powodem "spektaklu śmiechu" - ale i "płaczu".

Anna Kajtochowa, krakowska poetka, ma również o publikacji jak najlepsze zdanie. W przedmowie do tomiku pisze, że autor stosuje w poetyce "alegorię w zmysłowej formie". "Jego utwory" - jak stwierdza dalej Kajtochowa - "są dowcipne, pełne gracji, zawierają moralne pouczenia wprost lub zasugerowane". Krakowska poetka wychwytuje też chyba najsilniej obecne w tym tomiku uczucie: "współczucie, chęć pomocy dla naszych braci mniejszych".

Ksiądz Jan Twardowski wreszcie, w wywiadzie dla miesięcznika "Odra", stwierdził, że wiersze te "podobają mu się ogromnie", gdyż są "naprawdę piękne", a i z "przesłaniem".

Nie sposób nie zgodzić się z tymi opiniami. Tomik Franciszka Klimka niesie bowiem za sobą pogodny, acz głęboki przekaz. Uczy pokory wobec świata, cierpliwości - a przede wszystkim uwrażliwia i otwiera oczy także na to, co pod nogami. Po tym tomiku słowo "Kot" będzie już pisane z wielkiej litery.

Tomik, wydany przez wydawnictwo BIS, dostępny jest na jego stronie internetowej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • przywołujesz wspomnienia z lat osiemdziesiątych;   pieśń pielgrzymów wypełniła kościółek i rozlała się po całej wsi śniadanie kończyło obtokiwanie kubków pod studnią i formowanie kolumn jeszcze prośby; "jak dojdziecie pomódlcie się za nas" paciorki każdej części różańca niosły do nieba nasze modlitwy by wrócić i wraz z następną częścią unieść następne :)
    • @Sempreviva82 Czy ta obsceniczna pisanina nie powinna być usunięta z Portalu? 
    • Można być poet(k)ą nie pisząc żadnych wierszy, albo: Książka Andrew Jupitera: "Wabi Sabi. Japońska sztuka dostrzegania piękna w przemijaniu" / Tłum. Wojciech Usarzewicz. Gliwice 2018, Sensus. - s.165 ma tu wprawdzie bardzo wiele do powiedzenia, jakkolwiek - nie wszystko. Koheletowa uroda przemijania nie jest zjawiskiem odosobnionym. Moim skromnym zdaniem, owa świadomość tęsknoty za tęsknotą właściwą była oraz będzie wszystkim, którzy w miejsce pompy ssąco-tłoczącej posiadają organ nazywany sercem. Wszak jedno należy przyznać Japończykom: oni tę sztukę wchłaniania w siebie impresji opanowali do granicy perfekcji. Zapewne i z uwagi na specyfikę wyspiarskiej ojczyzny. Gdyby przyszło mi porównać Wabi Sabi do jakiegoś przypisanego temu zjawisku, zapachu, to subiektywnie a równocześnie z całym przekonaniem wskazałabym na toaletową wodę o nazwie "L'Eau Kenzo", która spokojnie płynąc smugą swej świeżej woni wychwytuje aromaty hojnej natury: kwiatów, owoców, liści. Kenzo bowiem kreuje zapach pełen olfaktorycznych barw a jego zmysłowa kompozycja w musującej "nucie głowy" z mrożoną miętą, różowym pieprzem i mandarynką poprzez przeźroczystą "nutę serca" (kwiat lotosu, lilię wodną, trzciny, brzoskwinię) otula "nutą głębi" z cedrowego drzewa oraz białego piżma. Wabi Sabi - analizowana sztuka w trakcie przemiany jest przede wszystkim utożsamiana z intuicyjnym docenianiem nietrwałego piękna fizycznego świata odzwierciedlającego nieodwracalny przepływ życia w jego duchowym świecie ustawicznych zmian. W Wabi Sabi sytuuje się również japońska osobowość, w której poza zamiłowaniem do niejasności wypowiedzi, dochodzi jeszcze mistrzowska umiejętność skrywania własnych emocji, chociażby w osławionym "japońskim", maskowatym uśmiechu: uprzejmie pustym. Kunszt Wabi Sabi dąży do odnajdywania urody w prawdach naturalnego środowiska, szukając między innymi inspiracji w naturze; w przyrodzie ukształtowanej ręką człowieka w jej zminiaturyzowanych ogrodach, później w ogrodach herbacianych. W poezji natomiast do zminimalizowania wersów niemalże ich przysłowiowej kropki. Wabi Sabi wywodzi się z ukształtowanej w wieku XIII [licząc od narodzin Chrystusa] filozofii Zen, nie tyle religii, ponieważ Zen religią nie jest, ile stylu ludzkiego życia, jego prawdziwej egzystencji, dlatego Zen kładzie szczególny nacisk na teraźniejszość. Dowodem tego trwania, niejako w zawieszeniu, są właśnie strofy haiku, a te natomiast kołyszą się z odlatującym śpiewem wiatru albo por. :

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      : *** chłodny poranek drży w koronkach pajęczyn zapach jesieni *** las przed zachodem cienie rudych wiewiórek z jasności w ciemność *** złociste snopy na brzemiennych łodygach konopne sznury *** po nawałnicy wśród liści drobne krople udają tęczę gdzie długość wierszy jest odwrotnie proporcjonalna do wielości znaczeń, jakie te mogą przekazać. I ta właśnie treściwość haiku daje ów dogłębny efekt. Nie trzeba akcentować, iż Wabi Sabi jest do najodleglejszych granic posuniętym indywidualizmem, przy czym - wywnioskowałam z lektury publikacji - nie każdy nadaje się do tego, aby być tzw. wabizumai. Buntuje się już nawet japońska młodzież, niemniej Zachód znalazł sobie - w 2018 roku - nowe modne wariactwo typu: jak urządzić swoją chałupę, aby sprawiała wrażenie użartej czasem? I tu z niekłamanym entuzjazmem spieszą z merkantylną pomocą rozmaici projektanci, z autorem książki włącznie, prezentując swój cały katalog rad oraz wskazówek o nazwie kryteria: DESIGN, gdzie: - zabronią wszelkich błyszczących, jednolitych materiałów, zaś na ich miejsce wskażą szorstkie o chropowatej powierzchni tkaniny, które - podkreślą naturalny destrukt i zaakcentują - swobodę formy eksponowanych przedmiotów z ich przypadkowością, teksturą itp. "pięknem w brzydocie" o naturalnych - nigdy jaskrawych - kolorach ziemi, skał, nieba przy przytłumionym świetle oraz w zrównoważonej pod względem kubatury, przestrzeni... Komuś może się podobać, a jeżeli nawet się nie (s)podoba, to podobać musi, ponieważ akurat są takie "trendy" Roku Pańskiego 2018. Inni, w tym autorka niniejszego tekstu, od samego początku własnego życia - bezwiednie i ku rozpaczy swoich Bliskich - została ową "wabizumai", znaczy dziwadłem, zupełnie wówczas nieświadoma, że gdzieś na Dalekim Wschodzie żyją doń podobni Skośnoocy, dla których, choć w odmiennym kontekście oraz scenerii śpiewa wierszem Włodzimierz Słobodnik (1900-1991): A może być tak pięknie jak namalowana Róża na kształtnym brzuchu glinianego dzbana. Może być jeszcze piękniej jak aniołów siedem, Dla których stare krzesła i łóżka to Eden. Może być jeszcze piękniej jak morze wzburzone, Przez małe twoje ręce nagle uciszone. Może być jeszcze piękniej: niezmierzone światy I pocałunek śmierci i jej czarne kwiaty.
    • @Placebo I to jest TO, cała esencja teraźniejszości... @Placebo Szczere, dyplomatyczne, takie, żeby niepotrzebnie losu nie drażnić, sam czas w swoim czasie wprowadzi swoją korektę...
    • @Kwiatuszek  @Andrzej P. Zajączkowski @Poezja to życie Dziękuję Wam serdecznie i pozdrawiam!!!!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...