Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Odrywam się od ziemi i latam w błękicie
Pośród chmur i ptaków na nieba zenicie
Czuję euforie wspaniałej radości
I jak Ikar mam swą chwile wolności


Pojedyncze promienie porannego wiosennego słońca, niczym malutkie szpileczki, delikatnie gilgały moje oczy. Słodkie ćwierkanie, które dało się usłyszeć przez uchylone okno, ocierało się pomiędzy małżowiną młoteczkiem a kowadełkiem. Tak czasem człowiek budzi się i czuję, że posiada niespożyty zapas energii, chęci, kreatywności, radości. Że wszystko sprzyja, że otaczający nas świat jest piękny, wspaniały niepowtarzalny. Tak właśnie czułem się tego dnia, gdzie czyściutkie błękitne niebo, nad którym gdzieniegdzie tylko pojawiały się malutkie obłoczki. Takie bialutkie aniołki, które z powodu braku nawet najmniejszego podmuchu wiatru, stały w miejscu nie przeszkadzając wielkiemu słońcu, które swym żarem oblewało całą okolice. Wstałem z łóżka lewą nogą a z powodu tego, iż jestem leworęczny i lewonorzny był to kolejny powód do radości, do poszerzenia i tak już bardzo szerokiego uśmiechu na twarzy. Zacząłem się przeciągać, zmrużyłem oczy, słuchając koncertu żyjącej przyrody. Po moim ciele błądziły delikatne cieplutkie rączki bogini, która zwana jest wiatrem. W takie dni rzesze ludzi, całe społeczności zjeżdżają się nad kamieniołom. Który od wielu lat zalewany jest przez rzekę, która gdzieś w głębinach tego zaczarowanego miejsca ma swoje ujście. Dzięki skałom wapiennym woda staje się tam tak przezroczysta tak czyściutka. Że gdy ujrzałem całość po raz pierwszy od razu pomyślałem o błękitnej lagunie, o raju.
-Mathatjah! Mathatjah!!!
Gdy wyjrzałem przez okno zauważyłem Dawida, który stał na chodniku w kąpielówkach, z ręcznikiem na ramieniu, na twarzy miał okularki słoneczne ala „Men in Black”
-Idziesz się kąpać
-Ty chyba czytasz w moich myślach , poczekaj już się zbieram
Dawid zawsze potrafi pojawić się w najbardziej lub najmniej oczekiwanym momencie, tym razem trafił w dziesiątkę. Droga do kamieniołomu wiedzie przez park. „W tym miejscu las staje się tak szczelny, że wydaje się-nie ma miejsca na nic tylko na las. Jego kora staje się naszą skórą. Tymczasem nie mogę się oprzeć obrazą”* O czym ja w ogóle myślę?
-Ty marzyciel słuchasz mnie odezwał się Dawid zbulwersowany moją nieobecnością
-Tak tak mów dalej, kontynuuj, ja cię słucham z wielką uwagą-przytaknąłem
-I kolejny już ostatni etap 6, to etap końcowy tzw. Zdobycie ofiary
-Uważasz że to poskutkuje- w wypowiadanych przeze mnie słowach dało się usłyszeć nutkę ironii
Dawid zagotował wewnętrznie, w jego oczach pojawiły się płomienie, nozdrza drżały mu jak u rozwścieczonego byka wypuszczonego wprost na torreadora.- i ty nędzna poczwarko śmiesz wątpić w moje nadprzyrodzone umiejętności, przekonasz się już dziś wieczorem zademonstruje ci tą teorię w praktyce.- Po tych argumentach obronnych Dawid zamilkł, przyśpieszył kroku i z obrażoną miną podążał z przodu wąską leśną ścieżyną.
Cóż ,właśnie przed chwileczką, dosłownie przed momencikiem Dawid wyłożył mi swoją jak podkreśla, nową nigdzie nie opatentowaną metodę podrywania dziewczyn w tańcu. Opierał się na 3 pierwszych etapach spojrzeń z którymi jak mówił spotkał się na psychologii. Ta jego niezawodna metoda ma być szalenie skuteczna. No cóż, nie mogę zaprzeczyć, poczekam do wieczornej imprezki i wtedy wyrażę swoją opinie na ten temat. Ale wydaje mi się, że nie ma złotego środka aby móc poderwać kilka dziewczyn w ten sam sposób. Ludzie różnią się charakterami, spostrzeżeniami, sposobem zachowania, potrzebami i zachciankami. Trudno za pomocą jednego zabiegu sprostać tym wszystkim oczekiwaniom . Raz słyszałem też o takiej niezawodnej metodzie. Opowiadał o niej jeden gość z mojej klasy. Nazywał ją „Bezpośredniego pobudzania zmysłów” albo „Kawa na ławę”. Koleś miał taki dar krasomówstwa, że gdy zaczynał swoje historyjki na temat podbojów. To zawsze zbierała się przy nim grupka słuchaczy. A gdy było ich tak wielu, że tworzyli zamknięty krąg wokół niego, on rósł w siłę. Unosił czoło ponad chmury dodając cały czas nonszalancki dowcipki i w ogóle robił z siebie Maczo jakich mało. Ale wracając do sprawy to wyglądało to w ten sposób[postaram się przytoczyć w przybliżeniu jego słowa] -Gdy tańczę z kociaczkiem hm... Nie zwracam uwagi ani na muzykę ani na to co się dzieje na parkiecie. Pomalutku powolutku, ale do skutku zmniejszam odległość pomiędzy naszymi ciałami, oczywiście nie duszę dziewczyny w swoich ramionach. Tylko przybliżam ją do siebie, aby poczuć jej ciepło. Gdy czuje jej piersi na mym ciele. To zaczynam się delikatnie ruszać, pocierać, aby odczuć jak jej twardną sutki. Gdy wypowiada słowo sutki czy piersi przelatuje spojrzeniem po twarzach gapiów i dalej podkręca napięcie swojej opowieści.
-I teraz! Narrator opowiadania unosi palec wskazujący w niebiosa-i teraz nastaje chwila prawdy. Oczy wszystkich gapiów skupiają się na tym oto wzniesionym w niebiosa palcu wskazującym
-kładę całą dłoń na pośladku kociaczka. Na twarzach zgromadzonych pojawia się rozpromienienie
-Ale to nie wszystko, najważniejsze jest aby głęboko jej patrzyć w oczy. I gdy widzę grymas niezadowolenia na twarzy, który jest równy z odmową, ściągam rękę z tego oto pośladka. I znów narrator opowiadania unosi palec wskazujący w górę ściągając za nim wszystkie spojrzenia- tańczę jak dżentelmen do końca utworu i nie dzieje się nic. Lecz! Gdy kociaczek się nie sprzeciwia to....I w tym momencie atmosfera tak wzrasta, że zgromadzeni zaczynają się domagać kontynuacji......- to wiem że jest moja, połyka haczyk mogę z nią zrobić co mi się żywnie podoba. Na twarzach wszystkich zgromadzonych widać zadowolenie tak jak by każdy z nich dotykał swą ręką pośladka swej wymarzonej. Narrator opowiadania zaczyna dalej się przechwalać i opowiadać o tym co się dzieje w nocy gdy kociak zaczyna ukazywać pazurki. Ale tego już nie opowiem, wspomnę tylko jeden fakt. Gdy byliśmy kiedyś w „Mecie”** z Dawidem. To Ten nasz narrator próbował chyba z czterema laskami i każda walnęła go w mordę, gdy on próbował tym swoim palcem wskazującym dotykać ich pośladeczków

Rozpalony żar
Promieni słońca
Pośród chmur
Pośród błękitu nieba
Gorąc duchota
Jesteśmy tuż tuż
Już prawie widać
Już prawie czuć
Chłodny powiew
Ożeżwiającej wody
Która swą przezroczystością
Ukazuje straszną głębinę
Oczekiwanie pragnień
Staje się rzeczywistością



Gdy dotarliśmy na skałki natychmiast założyliśmy okularki słoneczne, by nasze noktowizory mogły w spokoju wypatrywać ponętnej golizny oszałamiających ciał. Chodziliśmy, kręciliśmy się w kółko, aż znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Nie chodziło nam oczywiście o kąt padania promieni słonecznych czy odległość od wody. Lecz było to miejsce pomiędzy [z tyłu liceum z przodu muzeum] a [delikatną niewinnością w której jest tyle bezbronności]. Dzień zapowiadał się wyśmienicie rozpalone ciała, słońce, orzeźwiająca woda i ta cała rzesza wylegujących się dziewczyn. Po prostu raj na ziemi, albo niech to zabrzmi bardziej wykwintnie raj w raju. A my jako dwaj bogowie pośród afrodyt i nimf. W pewnym momencie podeszła do nas

Ona
Wymarzona
Monika
Bez stanika

[ Oj... muszę powstrzymać swoje pióro przed nie pohamowaną rządzą] Oczywiście miała stanik, ale w kolorze błękitu który zlewał się z błękitem nieba i dlatego moje pierwsze wrażenie było takie oszałamiające. Oraz te cieniutkie bialutkie majteczki wyglądały jakby ona zamiast tych stringów miała malutką chmurkę przepasaną na biodrach. O tak!! boska piękność ubrana w szaty niebios
-Poznaj mojego kolegę- Dawid spojrzał na mnie i skierował rękę w kierunku Moniki
-Mathatjah- Monika- ona zrobiła krok w moja stronę i..... Byłem tak oszołomiony, że kompletnie zatraciłem się w rzeczywistości. Chwyciła moja dłoń, Gdy ją puściła wtedy się dopiero ocknąłem, ale było już za późno. Dawid z Moniką skręcali się ze śmiechu.
Monika była jedną z najseksownijszych dziewczyn w naszej szkole. Chodziła do starszej klasy. Dawid poznał ją na ostatniej imprezie w „Mecie”*
-Może chłopaki dosiądziecie się do nas- i Monika skierowała palcem w kierunku gdzie siedziały kolejne cztery aniołki.
-Tak zrobimy to z chęcią, ale właśnie szliśmy sobie poskakać ze skałek. Dawid niezauważalnie kopną mnie w kostkę abym przytaknął, tak też zrobiłem
- Idziecie skakać ze skał, a właśnie mam pytanie do was bo pewnie się lepiej orientujecie niż ja. Czy ktoś kiedykolwiek skakał z Goliata. Anka mówi, że widziała kiedyś jednego śmiałka, ale reszta dziewczyn w to nie chce uwierzyć, są nawet zdolne założyć się o to[ powiedziały że dla śmiałka który pokona Goliata mogą zatańczyć, oczywiście będzie to taniec bardzo ponętny].
Dawid spojrzał na Monikę i dodał z nonszalancją- wiesz, Anka musiała widzieć wtedy mnie bo właśnie idziemy z stamtąd skakać
-Rzeczywiście- Monice opadła szczęka -to powiem koleżanką, żeby otworzyły szeroko oczy i przygotowały się na
Goliat tak tutaj wszyscy nazywają najwyższą skałę ma ponad dwadzieścia metrów wysokości i jest jak „Pałac kultury” wznoszący się ponad wszystkie inne drapacze chmur.
-Dawid czyś ty oszalał, przecież wiesz, że to jest w zasadzie nie wykonalne
-A co jej miałem odpowiedzieć, przecież ty nie musisz skakać, ale potraktuj to jako wyzwanie, jako kolejny pojedynek. Myk myk myk i po wszystkim, a później wyobraź sobie podziw wszystkich lasek, Monika zmięknie dla mnie
Gdy tak Dawid opowiadał o tym wszystkim ja wyobrażałem sobie namiętnie tańczące dziewczyny powtarzające po cichutku moje imię
Zbliżając się do goliata z każdym krokiem czułem jak ta skała powiększa się, rośnie w mych oczach dotykając chmur. Zdenerwowanie i podekscytowanie wzrastało wprost proporcjonalnie do rosnącej skały. Sama myśl o skoku przyprawiała mnie o tą przyjemną gęsią skórkę. Ale racjonalne myślenie co jakiś czas odzywało się i pukało mnie po główce wprowadzając w stan niepewności. -ale czy to na pewno jest dobry pomysł, zagadnąłem
. Dawid spojrzał na mnie z pod byka i odezwał się z drwiną
-Jak się cykasz to się jeszcze możesz wycofać, pamiętaj z góry nie będzie już odwrotu
Wspinaczka na górę okazała się niewiarygodnie prosta i razem bez większych problemów pokonaliśmy ten 20 metrowy kawałek pionowej ściany w niecały kwadrans. Cały czas się asekurując. Z góry widzieliśmy wszystko jak z lotu ptaka, ludzie stali się nagle tacy malutcy-Spójrz jaki stąd jest piękny widok Rzeczywiście przed nami rozpościerał się niesamowity obraz Miasta, wystającej ponad wszystko wieży Kościoła, dalej, szarość blokowisk, a na końcu w oddali horyzont łączący majestatycznie błękitne niebo z zielenią lasów .
-Dobra ostatni podeścik- jedynym miejscem z którego można było wykonać skok. Była wystająca wąska pułka skalna długa zaledwie na trzy kroki. Położyłem się na niej i spojrzałem w dół- Dawid nie ma szans, spójrz tam w dole, ten uskok za bardzo wystaje, nie da rady go przeskoczyć
-Pokaż ja to ocenię okiem zawodowca. Zamieniliśmy się miejscami
-No trochę za bardzo wystaje, no wiesz, zawsze w połowie lotu będziesz się mógł jeszcze rozmyślić, lub jak się zmęczysz to na tej wystającej półce skalnej sobie odpoczniesz
-Tak i rozpłaszczę się na niej jak ser na zapiekance
-Ale Mathatjah weź pod uwagę, sprzyjający wiatr, kąt spadania, uskrzydlające spojrzenia dziewczyn, dodając do tego odrobinę farta, myślę że jest to wykonalne
-Dobra skacz pierwszy- ze stoickim spokojem skierowałem rękę w kierunku miejsca skoku.
-Jak to skacz pierwszy. odparł Dawid zbulwersowany- Jak chyba dobrze pamiętam to wyścig na rowerach wygrałem, więc moja godność, moja duma nie pozwalają mi tak ciebie poniżać. Muszę ci dać szansę wykazania się. A później to pokaże ci jak szybują myśliwce. I jakby nigdy nic Dawid wyłożył się na szczycie skałki wspierając się na łokciach. Po chwili jeszcze dodał- Jak cię znam to już pewnie masz duszę na ramieniu i zanim oddasz skok to ja się pewnie nieźle opalę, tutaj na górze słońce jakoś tak mocniej praży. Po tych słowach Dawid zamknął oczy i zamieniając się w posąg zamarł w bezruchu poddając się terapii brązującej
Kolejny raz spojrzałem w dół –Dawid to będzie trzeba skakać z rozbiegu
-hm...... Dawid skręcił lekko głowę spojrzał na mnie zmrużonymi oczkami, po czym westchną nie wzruszony i znów ułożył się wygodnie
Jeden długi krok, drugi skrócony, na trzy odbicie lewa prawa, zamach rękami do wysokości czoła, lekkie wychylenie barków klatki piersiowej wraz z głową do przodu i ....... Przymiarka którą powtórzyłem chyba z dziesięć razy opanowana.-dobra skacze. Klepnąłem się dłońmi po policzkach
-Ssskaczesz- czar prysł Dawid ukazał prawdziwą twarz, był strasznie podenerwowany. Już nie opierał się wygodnie na łokciach, lecz gdy ja robiłem przymiarki, on raz za razem. Patrzył to na mnie, to w dół, oceniał, wyliczał ,kalkulował. W jego oczach był strach taki jak u małego dziecka, które boi się powiedzieć Tacie o negatywnej ocenie z klasówki i wie, że skończy to się laniem paskiem po tyłku.
Stałem i patrzyłem przed siebie, kolana mi drgały, serce łomotało tak głośno, że pewnie Dawid też to słyszał. Zacząłem sobie odliczać 3....2......1.......i.......
Pamiętam gdy pierwszy raz skakałem na gumowej linie[bungy] z 55m z dźwigu. Identycznie wyglądała ceremonia skoku, tylko wtedy miałem jakąś tam pewność, że jestem bezpieczny, [przymocowany klamrami do liny] i jeszcze ta pomocna dłoń pana instruktora który położył mi ją na plecach i powiedział
-Spokojnie chłopcze, nie patrz w dół. Ja teraz odliczę od trzech jak usłyszysz i...skaczesz, ja ciebie pokieruję. Pamiętam gdy usłyszałem 3.....[nie ma szans nie skacze to jest za wysoko] 2......[pan chyba zwariował, jak się panu wydaje że skoczę] 1.....[Musiał by mnie pan popchnąć, ponieważ moje racjonalne myślenie wygrało, i już jestem przekonany o słuszności wycofania się]Gdy usłyszałem i.... leciałem, to było wspaniałe. Ludzie byli tacy malutcy, a po sekundzie mogłem im strącać czapki z głów. Siejąc spustoszenie, tak samo jak to robi mrówkojad, który za pomocą swojej długiej nazwijmy to trąby atakuje mrowisko z góry.
Dobra dobra dobra koniec z owijaniem w bawełnę 3 2 1 i... szybkie trzy kroki, odbicie



c.d.n

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
    • głody ciebie tworzą omamy lśnienia podbite hormonami  puste przebiegi  złe noce alkoholicznej zorzy    poprzez łzy  widzę niewiele  dłońmi mogą sięgnąć jedynie  już wilgotniej małej  i rozlewać zimne orgazmy    noszę smutne ciało  przeniknięte tęsknotą  z pragnienia zatracam     siebie           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...