Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czuję zmierzch
Balsamicznie chłodna mgła,
usypia kamienne miasto
Słyszę
spóźnione kroki posłańców,
brzęk tłuczonej szyby
trzeszczenie belek u sufitu
dziecko zakwiliło i zgasło
W pustym po nas domu
Nagie łóżko zapomni dotyku.
Czuję zmierzch
Balsamicznie chłodna mgła,
usypia kamienne miasto
Czas ugiął się nagle i znikł
Nie zapalam świec,
Źrenice są ze światła
Wiem,
czy mrok mam pod palcami,
czy to twoją skóra.

Opublikowano

Może bardziej powinno byc: "Wspominając Jonasza", chocby poprzez wstawienie do tekstu Lewiatana, czyli wieloryba. Bo odwołania do Hioba nie mogę się zupełnie doszukac...
Ale wiersz ogólnie jest do przyjęcia, szczególnie, że ładnie poprowadzony. To powtórzenie tez dodaje mu uroku. Pusty pokój i nadejście "jej" jako niespełnionej obietnicy też ma swój cel.
Nie jest źle, pozdrawiam.

Opublikowano

Dziękuję za te słowa. "Francuski romanas", cóż.., zatkało mnie, zapchało... .
Czytając, w pewnej chwili odczułem obecności w pokoju św Jonasza i Josifa.
Bardzo mi się podobał. Co do Hioba w tytule, czytałem księgę Hioba i akurat wtedy wpadł mi ten wiersz do głowy. Lewiatan to tylko miasto :)
Pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Mam prośbę, bo o Lewiatanie jako mieście nic nie słyszałem i wtedy, jakoby takie istniało, zmienilo by to odbiór wiersza. Lewiatan, jako biblijny potwór z morza właśnie skojarzył mi się z Jonaszem.
I mogłem przez to źle zinterpretowac tytuł...

Opublikowano

Ma Pan rację
Nie ma takowego. Mogłem po prostu napisać np: "... kamienne cielsko miasta" i chyba powinienem. To bardzo istotna z ust Pana uwaga. Dziękuję serdecznie.
Co do Hioba, tragiczna to postać, a jednocześnie nad wyraz symboliczna.Mieć wszystko i stracić przez czyjś kaprys. Każda chwila wystawia mnie na próbę, sprawdza czy jestem gotów oddać wszystko...Jak pozostać tym kim jestem i nikogo nie obrazić? "...wiem czy, mrok mam pod palcami, czy to Twoja skóra."

Opublikowano

No tak, Hiob był rzeczywiście wystawiony na próbę, tylko chodzi mi o to, że tytuł jest bardzo ważny - od razu nastawia na odbiór wiersza. I w tym momencie nie odnajdując tych odniesień, można się zgubic. Sytuacja liryczna wygląda tak: podmiot jest w pustym pokoju, przychodzi kobieta i nic nie wnosi z sobą - i tutaj właśnie porównując sytuacje Hioba do sytuacji podmiotu lirycznego to zupełnie dwie inne sprawy. Bo jest różnica- byc doświadczanym przez Boga ( najwyższy absolut), a byc doświadczanym przez kobietę.
A Jonasz by bardziej pasował, bo jest odniesienie - pusty pokój - puste wnętrze w brzuchu ryby, wyjście z brzucha ryby - mrok (niepewnośc) pod palcami.
O, wtedy by można odnosic się do te3kstu biblijnego...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka niech Ci nie będzie smutno :) Proszę.
    • @Migrena Ależ nie gniewam się, Czasem jest mi smutno i przykro, ale gniewać się nie potrafię, no może godzinę, dwie... Dobrego dnia :)
    • Złota klatka nie tylko dla ducha.
    • Mają po pięćdziesiąt lat i czarne dziury w oczach – nie patrzą, tylko wciągają rzeczywistość jak ssąca rana po niedokończonej modlitwie. Ich dłonie – puste łuski po chlebie powszednim, ich kręgosłupy – barykady z kości, po których przejechały wszystkie reformy jak czołgi bez hamulców. Mieszkają w sarkofagach z kredytu, gdzie wilgoć skrapla się jak wstyd, a lodówki milczą jak świadkowie koronni biedy. W kuchni – Jezus spuszcza wzrok. Nie potrafi zapłacić za gaz. Ich świętość – to odmówienie obiadu, herosizm – to czekanie w kolejce do kardiologa dłużej niż Mojżesz czekał na deszcz. Są rżnięci – bez znieczulenia, przez państwo, co ma twarz mównicy i ręce kata. Z każdej ich rany wypływa formularz. Krew zamienia się w akta. Marzenia – wywożone są na wysypisko razem z obietnicami z ulotek wyborczych. Ich oczy – śmietniki reklamy, na ekranach telewizorów bez dźwięku leci kabaret – posłowie śmieją się z własnych podwyżek. Ich kolana – klęczą pod ciężarem zakupów, gdzie margaryna kosztuje więcej niż godność. Miłość? To kanapka bez szynki, cisza między dwojgiem ludzi, którzy nie mają siły mówić. Ich ciała – mapy skreśleń i guzów. Ich dusze – grzyby po Czarnobylu, niby żyją, ale do niczego się nie nadają. Rząd ich nie widzi – rząd liczy. Kościół zbiera na dach, a Bóg kąpie się w ciszy i nie odbiera. Listonosz przynosi tylko mandaty. Listy umarły. Marzenia zdechły na poczcie. Ich dzieci – wyemigrowały do snów, gdzie lekarka mówi „dzień dobry”, a nie przelicza człowieka na ryczałt. Tu – trzeba umierać według grafiku, bez bólu, bo nie ma już morfiny. Bez świadków, bo pielęgniarki płaczą w kiblu między dyżurami. Ich serca biją jak młotki sędziowskie w sprawach o zaległości czynszowe. Ich wolność – to przerwa na fajkę między tyraniem a zdychaniem. Ich nadzieja – konsystencja oleju silnikowego. Zgęstniała. Lepi się do palców. A mimo to – idą. Z oddechem jak para z ust zimą, z kieszeniami pełnymi paragonów napisanych krwią portfela. Idą po chodnikach z gówna i betonu, po Polsce, która udaje, że jest państwem. Ich skóra – atlas zmarszczek po wszystkich rządach. Ich języki – zapomniały słowa "godność". Zostało tylko: „proszę”, „błagam”, „czekam”. Ale czasem, w ciemnym lusterku tramwaju, za warstwą kurzu, żółci i łez, widać coś – nikły błysk, iskra pod popiołem. Jakby ktoś tam w środku jeszcze miał zęby. I trzymał je – na potem.    
    • Alicjo. Tylko nie gniewaj się na mnie. Proszę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...