Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

[Tłumaczenie] J. Kilmer - Delikatesy


Rekomendowane odpowiedzi

Czemuż plotkarska, drwiąca Sława
jest głucha wobec jego czynów?
Czemuż nasz śmiech pogardę zdradza,
czerpiących z jego magazynu?

Oto jest sklep! Tu cuda, czary!
Z każdej krainy jest nagroda!
Korzenne z Wschodu są przyprawy;
owoc, we Włoszech wychodowan.

I figi, nad morzem dojrzałe,
aż w Smyrnie; z Brazylii orzechy,
niemieckie mięsa, przyprawiane,
oraz rodzynki ze wzgórz Krety.

On to jest panem dóbr niezwykłych,
z których rad jest ubogi człowiek;
lecz minstrel o nim w pieśni milczy
i lauru brak na jego grobie.

Może żyć musi bez rozgłosu,
ów handlarz małymi szczęściami,
bo sklep jego tłum tworzy osób,
co śpieszą miasta ulicami.

Lecz gwiazdy w większej liczbie świecą,
fiołki zaś rosną milionami,
i, co znać musza wszystkie dzieci,
wieloma gra się pieśń nutami.

Może jest tak, że Sławy zdaniem,
to spojrzenie, co trwogi pełne,
ta twarz, ten sklep i handlowanie
niewybaczalnie są codzienne.

Cóż, prawda to, że nie ma miecza,
by, wisząc, krasy mu przydawał:
przez swoją ladę się przewiesza,
dobywa nóż i ser rozkrawa.

Nie tęskni za herosów czasem,
nie zna rycerskich też zwyczajów.
Myśli o szynce, o herbacie,
miedziakach, centach i dolarach.

Duszę kasami ogranicza;
świat ma niewielki, jak się zdaje.
towary są mu osią życia,
jego nadzieją, jego rajem.

Lecz - ponad sklepem, nad powałą -
kobieta jest i małe dziecię,
co wskroś pokoju przedreptało;
sklepikarz spojrzał nań z uśmiechem.

I on wszak poznał moc uczucia,
kochał jak z Francji prawy panicz;
w głos własnych uczuć był się wsłuchał,
o względy swej zabiegał damy.

I dziś jest w jego sercu płomień,
co skrycie tli się ogniem białym.
Zaskarbił Niebios łaskę sobie
i kocha, będąc też kochanym.

A gdy pracy skończy godziny
(ach, są ostatnie z nich dłużyzną!),
w domu, z żoną i małym synem
nie jest kramarzem, lecz mężczyzną!

I są też ci, którzy z nim piją,
ściskają rękę, życzą zdrowia.
Nie skończy źle, w samotni żyjąc,
prawom przyjaźni kto hołdował.

Któż wie też, jakie wojny co dzień
się w jego małym sklepie toczą.
Na każdym rogu jest wszak złodziej,
co złupić chciałby go ochoczo.

O blask swego walczy ogniska,
walczy o chleb i o ubranie.
Wokół głowy mu stalą błyska
halo, z lanc wrogów zbudowane.

Targuje się o liche grosze,
gablotę swą jak stół nakrywa.
Na takim polu bitwy toczy,
takimi ciosy je wygrywa.

Cóż, że surma mu nie przyzywa
pod rozkazy legionów zbrojnych?
Cóż, że w dwór ojców nie przybywa
w chwali zwycięzcy z krwawej wojny?

W cudach jest też groteski krztyna,
scena potrzebom zaś nie sprosta.
Głupiec będzie na koń się wspinał,
a Chrystus wciąż dosiadał osła.

Człek ten ma dom, dziecko i żonę,
i bitwę toczy dnia każdego.
Miłość ma, Boga w sercu, zdrowie;
więcej nie trzeba mu niczego.

O Cieślo rodem z Nazaretu,
którego matka na wsi żyła!
Czy dzieciom Twym kpić wolno z cechów,
a cichy handel zbywać drwiną?

Mylimy się. Ach, miej wzgląd na to
i oczy daj, by dostrzec jedno:
pod tą kramarza brudną szatą
prawdziwy człowieczeństwa splendor!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JOYCE KILMER - DELICATESSEN

Why is that wanton gossip Fame
So dumb about this man's affairs?
Why do we titter at his name
Who come to buy his curious wares?

Here is a shop of wonderment.
From every land has come a prize;
Rich spices from the Orient,
And fruit that knew Italian skies,

And figs that ripened by the sea
In Smyrna, nuts from hot Brazil,
Strange pungent meats from Germany,
And currants from a Grecian hill.

He is the lord of goodly things
That make the poor man's table gay,
Yet of his worth no minstrel sings
And on his tomb there is no bay.

Perhaps he lives and dies unpraised,
This trafficker in humble sweets,
Because his little shops are raised
By thousands in the city streets.

Yet stars in greater numbers shine,
And violets in millions grow,
And they in many a golden line
Are sung, as every child must know.

Perhaps Fame thinks his worried eyes,
His wrinkled, shrewd, pathetic face,
His shop, and all he sells and buys
Are desperately commonplace.

Well, it is true he has no sword
To dangle at his booted knees.
He leans across a slab of board,
And draws his knife and slices cheese.

He never heard of chivalry,
He longs for no heroic times;
He thinks of pickles, olives, tea,
And dollars, nickles, cents and dimes.

His world has narrow walls, it seems;
By counters is his soul confined;
His wares are all his hopes and dreams,
They are the fabric of his mind.

Yet - in a room above the store
There is a woman - and a child
Pattered just now across the floor;
The shopman looked at him and smiled.

For, once he thrilled with high romance
And tuned to love his eager voice.
Like any cavalier of France
He wooed the maiden of his choice.

And now deep in his weary heart
Are sacred flames that whitely burn.
He has of Heaven's grace a part
Who loves, who is beloved in turn.

And when the long day's work is done,
(How slow the leaden minutes ran!)
Home, with his wife and little son,
He is no huckster, but a man!

And there are those who grasp his hand,
Who drink with him and wish him well.
O in no drear and lonely land
Shall he who honors friendship dwell.

And in his little shop, who knows
What bitter games of war are played?
Why, daily on each corner grows
A foe to rob him of his trade.

He fights, and for his fireside's sake;
He fights for clothing and for bread:
The lances of his foemen make
A steely halo round his head.

He decks his window artfully,
He haggles over paltry sums.
In this strange field his war must be
And by such blows his triumph comes.

What if no trumpet sounds to call
His armed legions to his side?
What if, to no ancestral hall
He comes in all a victor's pride?

The scene shall never fit the deed.
Grotesquely wonders come to pass.
The fool shall mount an Arab steed
And Jesus ride upon an ass.

This man has home and child and wife
And battle set for every day.
This man has God and love and life;
These stand, all else shall pass away.

O Carpenter of Nazareth,
Whose mother was a village maid,
Shall we, Thy children, blow our breath
In scorn on any humble trade?

Have pity on our foolishness
And give us eyes, that we may see
Beneath the shopman's clumsy dress
The splendor of humanity!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie to tylko na literówki zwrócę uwagę:

I figi, nad morzem dojrzałe,
aż w Smyrnie; z Brazylii orzechy,
niemieckie mięsa, przyprawiane,
oraz rodzynki ze wzgórz Krety.

Może żyć musi bez rozgłosu,
ów handlarz małymi szczęściami,
bo sklep jego tłum tworzy osób,
co śpieszą miasta ulicami.

Jeszcze tu wrócę i napiszę coś odnośnie do reszty.
Bardzo ciekawe.

Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiają mnie rymy. Wiadomo, że tłumaczenia mają to do siebie, że wnoszą jakieś obce pierwiastki, jednak tutaj charakter wiersza podkreślaja też rymy - przeważnie męskie (mówię o oryginale).
Dobrze, że jeśli już posługujesz się rymami żeńskimi, robisz to konsekwentnie. Mimo wszystko jednak osobiście byłabym bardziej zadowolona z tłumaczenia, które dokładnie kalkuje rodzaj rymów. Podobnie z ilością sylab. Tam 8-zgłoskowiec, tu 9-cio. Oczywiście, język polski nie jest na tyle elastyczny, by dopasować się do angielskich struktur, jednak można by trochę pokombinować. Wydaje mi się, że zbyt kurczowo trzymałeś się kolejnych słów w wersach, by zrezygnować w formy. Chyba można trochę "pobawić się" treścią, by zachować właściwą formę. Przykładowo:

He is the lord of goodly things
That make the poor man's table gay,
Yet of his worth no minstrel sings
And on his tomb there is no bay.

On to jest panem dóbr niezwykłych,
z których rad jest ubogi człowiek;
lecz minstrel o nim w pieśni milczy
i lauru brak na jego grobie.

Moja propozycja:

On to wszechbogactw panem jest,
rad każdy biedak z jego dóbr,
lecz mija go rybałtów śpiew;
nieuwieńczony laurem grób.

Może nie najlepsze tłumaczenie, ale.. Sylaby, rymy :)

Pomyśl nad tym jeszcze.

Pozdrawiam :)

PeeS. Dodam jednak, że naprawdę bardzo umiejętnie wykonane. Gratuluję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Literówki rzecz jasna poprawiłem :) Co z rymami. Cóż, ja generalnie zwróciłem uwagę na coś innego. Język angielski jest językiem niezwykle śpiewnym, bo samogłoskowym; starałem się więc tą melodykę zachować. Lepsze do tego celu wydawały mi się, bardziej miękkie, rymy żeńskie - nie będąc takimi twrdymi wydają się mi być bardziej śpiewne. Być można popełniłem tu błąd, lecz idąc za tym przekonaniem użyłem rymów żeńskich. jak wyszło, tak wyszło :)

A treści zawsze staram się być jak najbliżej :)

Pozdrawiam, Antek

PS. Dzięki Ci wielkie za komentarz. Jesteś drugą osobą, o ile dobrze pamiętam, która komentuje moje tłumaczenia. Nie, żeby były popularne, prawda? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...