Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

To pierwszy list którego już nie przeczytasz...


Anna Rejniak

Rekomendowane odpowiedzi

To pierwszy list którego już nie przeczytasz…ale łudzę się, że tam gdzie jesteś czujesz i wiesz, że do Ciebie piszę…
Wciąż przesiaduję w Twoim pokoju i płaczę…już Cię nigdy nie pocałuję, nigdy nie przytulę i nie wiem czy sobie z tym poradzę…Tak bardzo pragnę mieć Cię przy sobie…tak bardzo mi źle bez Ciebie…
Przepraszam, że nie umiałam Ci pomóc…Wybacz…
Wciąż mam Cię przed oczami, Twój uśmiech….wiesz, że pościel wciąż pachnie Tobą? Otulam się nią przed zaśnięciem i wtedy jesteś ze mną. Wczoraj w nocy biegałyśmy po lesie, nosiłam Cię na rękach, a Ty się śmiałaś tak, jak kiedyś…Miałaś taką promienną twarz!
Czas płynie teraz o wiele wolniej niż zwykle. Życie mija jak krajobraz za oknem pędzącego samochodu. Oddycham, jem i śpię, jak to robiłam, ale czynię to zupełnie bezwolnie, nie mam żadnego celu. Po prostu unoszę się na powierzchni jak listy, które do Ciebie piszę. Nie wiem dokąd zmierzam ani kiedy tam dotrę.
Czuję pustkę w duszy, nie mogąc trzymać Cię za rękę. Moje poszukiwanie Ciebie jest niekończącą się pogonią skazaną na przegraną. Lecz mimo to nie przestaję szukać…Wiesz, że wczoraj odruchowo weszłam do Twojego pokoju, żeby zobaczyć, jak się czujesz? Wciąż zapominam, że Ciebie już nie ma…o 16:00 z przyzwyczajenia zaczęłam przygotowywać Ci jedzenie, i chwilę potem dotarło do mnie…nie mogłam przestać płakać. Cały czas czuję Twoją obecność. Kiedy wieczorem kładliśmy się spać, Wojtek pytał mnie :
- Gdzie ty dziś śpisz?
- U babci w pokoju…
- U babci?...nie boisz się?...
A przecież nie ma się czego bać! Niby dlaczego miałabym bać się Ciebie? Przytuliłam twarz do Twojej poduszki, w pokoju wciąż unosi się zapach Twoich perfum, miałam wrażenie, że jesteś tam ze mną. Tyle razy spałyśmy razem, że teraz ciężko mi zasnąć bez tego…Poduszkę głaskałam, tak jak zawsze głaskałam Twoją główkę. Wiesz, jak spokojnie zasnęłam!
Ale przyznam szczerze, i przepraszam Cię za to, że raz się Ciebie wystraszyłam. To było chwilę po tym, jak odeszłaś. Ja ciągle sądziłam, że żyjesz, i kiedy do mnie dotarło, że Ciebie już nie ma po prostu puściłam Twoją dłoń. To nie tak, że bałam się Ciebie, ja się wystraszyłam, że odeszłaś, a ja tego nie widziałam. Potem Cię jeszcze przytulałam, podnosiłam, i słyszałam, jak oddychasz….teraz wiem, że gdy Cię podnosiłam, przez otwarte usta bezwolnie wpływało Ci powietrze do płuc. Tylko powietrze…
Bardzo cierpiałaś przez te ostanie dwa dni. Tak mi było ciężko z myślą, że nie można Ci ulżyć. Z bólu niemal spływały Ci łzy po policzkach…i potem lekarz powiedział, że powinniśmy się przygotować, że to się może stać w każdej chwili. Wszyscy w domu płakali po kątach, byle nie przy Tobie, a ja się wściekłam. Leżysz w pokoju obok a oni płaczą jakbyś już umarła. I jak Ty masz walczyć, skoro wszyscy stracili już nadzieje? I wtedy poszłam do Ciebie. Pierwszy raz od poniedziałku pozwoliłaś mi się nakarmić. Na zmianę podawałam Ci syrop, żebyś mogła łapać powietrze, Twoją odżywkę i sok z buraków. I Ty tak grzecznie łykałaś wszystko. I żeby Cię nie męczyć, żebyś nie traciła sił na mówienie, kiwałaś paluszkiem prawej ręki, kiedy opowiadałaś mi „tak”, gdy pytałam czy się napijesz…i wtedy prawie oszalałam! Myślałam :„dwa dni i staniesz na nogi, zobaczysz nakarmię Cię, nabierzesz sił i zabiorę Cię do Żagania, tak jak chciałaś…”
Potem opowiadałam Ci bajki, a Ty zaczęłaś mówić, pytać o marchewki dla królika z mojej bajki. I ja się zrobiłam taka spokojna, że minął kryzys, że już jest lepiej, że to się po prostu uda i będziemy się za jakiś czas obie cieszyć z tego tam, w Żaganiu…
To miasto mojego dzieciństwa, i to dzieciństwa spędzonego właśnie z Tobą, najwspanialszą babcią na świecie! A dziś jest dzień babci…
Cały czas mam przed oczami tę chwilę, gdy prosiłaś mnie, żebym Cię uratowała…przepraszam! Przepraszam! Nie umiałam…
Tak mi brak…tak mi pusto…nigdy nie płakałaś…dopiero teraz jak byłaś już ciężko chora czasem…czasem płakałaś…


Wyglądałaś, jak mały krasnoludek, w tej swojej chusteczce na głowie. I te Twoje piżamki. Byłaś taka malutka, że mama kupowała Ci je sklepach z odzieżą dziecięcą.
Nie zapomnę jak wróciłaś, ze szpitala, gdy miałaś transfuzję krwi. Wmówiłaś wszystkim, że przetoczono Ci krew 20letniego murzyna. Sama w to uwierzyłam. Weszłyśmy wtedy do domu, a Ty powiedziałaś do Asi: „Respekt! Jak przystało na rasowego czarnucha” . Prawie się położyłam, ze śmiechu w przedpokoju.
Hehe, a pamiętasz jak żartowałyśmy coś o wytryskach i Ty powiedziałaś, że jak mężczyzna ma wytrysk to kobieta ma w tym czasie wtrysk. Albo kiedyś przy obiedzie zaczęłam kaszleć
i tłumaczyłam, że boli mnie gardło, powiedziałaś, że to na pewno od lodów i wszyscy nagle zaczęli się krztusić ze śmiechu obiadem, a Ty nie mogłaś pojąć co nas tak bawi.
Oj i ten Twój dzwoneczek! Jak już nie mogłaś głośno krzyczeć żeby kogoś zawołać, mama Ci go przyniosła, żebyś po nas dzwoniła. I pewno dnia dzwonisz i dzwonisz więc biegnę do Ciebie i pytam:
-Co Bajeczko chciałaś?
-Wielmożna pani życzy sobie....ojej zapomniałam Aniu, przyjdź za chwile.
A jak podrywałaś ordynatora w Zdunowie. Młody facet, jakieś 30lat. Przyszedł na obchód a Ty mówisz do niego:
- Ale Pan to mi się podoba…ja wiem, że to nie wypada, ale chyba doktor nie odmówi chorej kobiecie?
Czerwony jak burak wyszedł z sali, a Ty z innymi pacjentkami śmiałyście do rozpuku. Taka z Ciebie aparatka była!
I ciągle oglądałaś w lusterku czy już Ci odrastają włoski, „ja nie mogę być murzynem i wyglądać, jak skin Aniu, to nie pasuje. Załóż mi peruczkę.”
Jak Ty kombinowałaś, żeby tylko pojechać do Zagania. Tak myślisz, myślisz i mówisz:
- Aniu a ten Maniek, taty kolega z pracy?
- Babciu maniek nie ma samochodu.
- Ale przecież jeździ…
- Tak, Babciu, ale on jeździ konwojem, jak mu karzą
- No właśnie i ja mu karzę, bo ja nie jestem byle kto MSWiA w końcu!
I ta Twoja wizja przebudowy kraju. Siedzisz w pokoju i klniesz, jak szewc.
-Babciu, dlaczego tak przeklinasz?
-Aj, bo już mnie wkurwia cała ta demokracja. To trzeba zmienić Aniu. Trzeba zrobić rewolucje, ja Ci mówię, to się uda. Będzie III Rzeczpospolita Polska. Wszystkie te hieny z rządu wypieprzyć i od nowa zrobić komunę. Za komuny to ludzie mieli dobrze…zaraz napiszemy do „Uwagi”. A potem do Sztrasburga…
A jak pierwszy raz zemdlałaś, ja jeszcze spałam. Siedziałaś z mamą w pokoju poszłaś umyć buźkę. Potem upadłaś w przedpokoju, Baster zaczął szczekać, mama zerwała się z fotela i zaczęła krzyczeć, a ja się obudziłam i pobiegłam do Ciebie. Ale szybko dałaś się ocucić. I byłam w szoku, że mnie tak grzecznie słuchałaś, gdy kazałam Ci łapać powietrze, które wdycham Ci do płuc. Potem poszłyśmy z Tobą do pokoiku. Nic nie pamiętałaś.
-Ale gdzie ja zemdlałam? Tu, na łóżku?
- W przedpokoju
- Jak to w przedpokoju? Coś kręcisz, ja bym nie zemdlała tam na tych zimnych kafelkach.
Zresztą, przecież wszyscy byli przekupieni, hehe. „Wszyscy są przekupieni, to ta demokracja zasrana, wszyscy przekupieni…”
A w remika to z Tobą grać nie można było. Nikomu nie dałaś wygrać. Mimo, że zawsze graliśmy o springi.
-Babciu nie oszukuj!
-Ja? Ja nie oszukuje…O! Karta! Sama wypadła…naprawdę nie wiem skąd.

Dziś był pogrzeb…było tak zimno…tak strasznie…i nie byłaś w piżamce, miałaś popielaty kostium i peruczkę. Tuliłam Cię jak mogłam…a Ty taka zimna…wszystko się tu sypie bez Ciebie, wszystko nie tak! Gdybyś tu była…Gdybyś tu była wszystko byłoby inaczej!
Przyjechał nawet Tadeusz z Ryśkiem z Niemiec, Danusia, Piotr, Marysie, Franek, Łucja, Karolina z Piotrkiem, Kostek, nawet Jasia z Rudzicy! I babcia Ludka! Przemek i Biśka, wszyscy byli! Wszyscy tak Cię kochamy…jak nikogo na świecie…i był Mirek…przepraszam, ale tak mi źle że był…już w dzień pogrzebu pojechał do Ciebie do domu z policja pozabierać jakieś rzeczy. Ale Patryś tam był, pojechał po pogrzebie i nikogo nie wpuścił, nie musisz się bać, będzie jak chciałaś, Mirek nic nie zrobi…Ukradł gdzieś Twoje klucze, Patryk jutro zmieni zamki, zobaczysz wszystko będzie dobrze…jak się cieszę, że nie musisz tego oglądać. Jak byłaś u nas, przez te pół roku nie zadzwonił ani razu, żeby spytać jak się czujesz…raz zadzwonił, spytać czy dasz mu drzwi, które zmieniałaś przed wyjazdem. Nawet nie spytał „Czy w czymś Ci pomóc Mamo? Jak się czujesz?”…a Karolina wiesz o co pytała? Czy może wziąć jakieś Twoje zdjęcia, bo ma ich tak mało…widzisz, przyjechali, bo Cię kochają, tylko Mirek…Gdzie ten człowiek ma sumienie? Krzywdzi Cię nawet, gdy odeszłaś…zakłócił spokój, który był dziś potrzebny wszystkim!
Wciąż Cię szukam…wciąż odnajduję na nowo…w jakimś sensie pokonałaś nawet śmierć…mam cię w snach, na kasetach, zdjęciach…choć to tak mało staram się z całych sił napoić duszę tym wszystkim, wierzyć, że wciąż przy mnie jesteś…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz Aniu, ten tekst jest mi tak bliski, jak żaden inny. Opisujesz swoje przeżycia, a ja mam podobne i chociaż minęło już prawie dwa lata, ja równie mocno pamiętam o mojej babci. W trudnych chwilach wracam do okresu dzieciństwa. Przypominam sobie różne rzeczy i brak mi mojej kochanej babci Weroniczki.
Bardzo mnie wzruszył Twój tekst. Pozdrawiam/B.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...