Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

popatrz
ostatnie palce liści
chwytają się kurczowo wiatru
toną
w monolicie oczu

zawsze przecież
Byłaś wobec mnie
jak one
mijałaś stale ku odrodzeniu

słowa poruszają się
pod niemą skórą lustra
rozmawiajmy
na milczenie bo
ja nie potrafię
nie umiem już mówić
cisza nawleka się
a wargi drżą
(bojaźń zawsze
wzmaga się pod wieczór)

odejdź jeśli chcesz
wciąż proszę o zbyt dużo

Opublikowano

Początek nie odpędza, ale też nie przyciąga.
Mimo, że wiersz jest skończony (tak mi się wydaje), proponowałbym pokombinować coś ze 4 i 5 wersem trzeciej strofy. Coś tam jest źle... może to ta przerzutnia. Ja mogę ze swojej strony zaproponować:

"pod niemą skórą lustra
rozmawiajmy
na milczenie

nie potrafię
nie umiem już mówić"

Ale to tylko propozycja ;)
Zakończenie jest za słabe.
Ale przyjrzyjmy się treści. O czym jest ten wiersz? O "odrodzeniu"? O "milczeniu"? Jakoś tak trudno się w tym połapać...

Pozdrawiam serdecznie

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tak dawno nie myślałaś - życie dalej leciało. Tak dawno nie słyszałaś, tak wiele się zmieniało. Zmieniłaś nastawienie, postanowiłaś zapomnieć. Nie ma w twym życiu Boga, coś przewróciło się w głowie. *** *** *** *** Wpadłaś w różne nałogi, stale nowe doznania. Sprzedałaś duszę diabłu ; za trochę ćpania. Podpisałaś cyrograf: - tak urodzę twe dziecko. Anion się pojawił; sprowadziłś na świat piekło.
    • Znowu tu jestem,   choć strumień płynie wartko.   Stoję nieruchomo,   pozwalam mu odrywać kawałki siebie:   niepotrzebne tkanki,   okruchy pomyłek,   słowa, które straciły ciężar,   zrogowaciałe płaty tęsknoty.   Tęsknota już nie boli.   Rozlała się i zastygła   w marmurową mozaikę,   odbija głuche echo kroków.   Pamiętam martwą choinkę z dzieciństwa —   jej igły ułożyły się na podłodze   w prostą wróżbę przemijania.   Tańcząca wróżka Miriam   nie potrafiła jej złamać. Mówiła o wielkim bałwanie,   któremu w żalu oddałem   moje małe serce.   Chyba wtedy zamarzłem   na zawsze —   w niezgodzie   na fałszywe słońca.   W szafie powiesiłem kożuch.   Wiem, że tam, gdzie pójdę, będzie zimno.   Odwrócę się plecami   do zielonej łąki.   Zostanę   w lodowym spokoju   i ciszy.   Jest jeszcze Ona.   Mówi do mnie.   Oddycha miarowo w mój niepokój.   Jej dłonie rozchylają moje pięści   na bukiety wysuszonych kwiatów. Dziś mam czterdzieści siedem lat.   Słońce znowu jest w Pannie
    • @JWF Można najeść się strachu, można literki zjadać...
    • prawdziwa uczta językowa :)
    • pomiędzy zgubieniem i znalezieniem jest zwykle... poszukiwanie - czyli trud... i tak ludzie trudzą się całe życie... poszukując czegoś, czego nie mają :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...