Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gdy uśniesz swoim sakramentem
Owiną cię brudne ręce miasta
Bluszczem łaknącym grzechów nocy

Na niesplamionym gwałtem progu
W pokorze usta twoje będą
Oddychać zapomnianym kurzem

Na obraz wszak i podobieństwo
W łunie nie tego już księżyca
Sercem uchylisz chłód swych powiek
Płynąc błękitnym darem życia

Odpoczniesz tedy gdzieś w pośpiechu
Tańcząc obłokiem w marzeń dłoniach
Spojrzeniem w piasku rzeźbić będziesz
Myśl własną w cudzych słowach

Opublikowano

w pięknym (ktoś może powiedziec.."niemodnym", ale niech mówi) stylu - napisał pan znakomity wiersz. Usunęłabym, mimo zamierzonej stylizacji - słowo "wszak", zastępując je "i na". Przeczytałam na głos i nie gubi rytmu.
pozdrawiam ciepło - Mirka

Opublikowano

Bardzo ładny wiersz! Podoba mi się także z tym "wszak" - tego raczej bym nie zmianiał. Właściwie nie ma co tu zmieniać. Aż obudziłeś we mnie coś, nie wiem co..., ale po przeczytaniu czuję się nieco inaczej :).

Pozdrawiam serdecznie

PS. Wiersz dodaję do ulubionych ;)

Opublikowano

Odpowiedź do Leili:
Rymy, które pojawiają się w moim wierszu są niedokładne. Pewnie każdy z nas je lubi, zresztą - w odróżnieniu od "częstochowskich" chwalił je juz po raz pierwszy Boy-Żeleński, podając przykłady Przybosia i Peipera. Wracając do wątku - tak zastosowałem rym niedokładny, ale również - nieregularny. Właściwie rzadki, ale postawiłem na rytmikę,jak uczy mnie mój mistrz Leśmian, choć konwencję stosuję zgoła odmienną. Nie da się - co wiem - wyczuć w mojej poezji Lesmiana, ale na swój sposób interpretuję jego podejście do rytmizacji. Niekiedy zresztą.
Dla innych komentatorów - sugerowana zamiama "wszak" na cokolwiek innego nie wydaje mi się zbyt trafna.Chodzi o zachowanie cytatu jako pewnej formy przywołania, po części ironicznej. Ironię w tym przypadku rozumiem jako przywołanie, nie zaś jako użycie. Poza tym 'wszak' raczej współtworzy i działa na korzyść rytmizacji, niż ją dewaluuje. Krótko mówiąc - 'wszak' jest w porządku, niech spełnia swoją rolę, choćby jako wektor w stronę języka modernizmu.
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...