Anna trwa na tle namalowanego domu
za stodołą strzeliste topole rzucają
cienie na zieloną lucernę
miękkie płatki malw barwią dłonie
twój obraz we mnie łagodnieje
wiatr skrobie po smołowej papie
rozdmuchując bezskrzydłe muchy
szczątki komarów rozbryzgane na szybie
zaplątane w pajęczynę włosy
niby ciemne nitki
tworzą ciekawą przestrzenną grafikę
światło spod rzęs zamienia się w sito