Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
tie-break

tie-break

Zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę. Latarnia dławi się od światła.

Przynoszę moje śmieszne słowa i karmię nimi obce gniazda.

 

Dawne ogniska wciąż się jarzą, nie pozwalają mi wejść dalej,

niż do zacisza wiatrołapu, gdzie tylko letarg zerka na mnie.

 

Wpatrzony w ślady innych cieni, które tu przecież są u siebie;

słyszę ich głosy, gdy gorąco pragną się splatać z twoim śmiechem.

 

Zawsze rozumiem, zawsze czekam, z niewidzialnością pogodzony,

bo może jeszcze, może kiedyś - ktoś szerzej jasne drzwi otworzy.

 

A to co moje, deszczem spływa, jak mgliste krople - z drzew bezlistnych,

a to co daję - na stracenie - skrzętnie upycha noc w klepsydry.

 

Byłem pomyłką od początku, będę pomyłką aż do końca,

zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę, 

by odbić blask

cudzego

ognia.

 

 

tie-break

tie-break

Zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę. Latarnia dławi się od światła.

Przynoszę moje śmieszne słowa i karmię nimi obce gniazda.

 

Dawne ogniska wciąż się jarzą, nie pozwalają mi wejść dalej,

niż do zacisza wiatrołapu, gdzie tylko letarg czeka na mnie.

 

Patrzę na ślady innych cieni, które tu przecież są u siebie;

słyszę ich głosy, gdy gorąco pragną się splatać z twoim śmiechem.

 

Zawsze rozumiem, zawsze czekam, z niewidzialnością pogodzony,

bo może jeszcze, może kiedyś - ktoś szerzej jasne drzwi otworzy.

 

A to co moje, deszczem spływa, jak mgliste krople - z drzew bezlistnych,

a to co daję - na stracenie - skrzętnie upycha noc w klepsydry.

 

Byłem pomyłką od początku, będę pomyłką aż do końca,

zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę, 

by odbić blask

cudzego

ognia.

 

 

tie-break

tie-break

Zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę. Latarnia dławi się od światła.

Przynoszę moje śmieszne słowa i karmię nimi obce gniazda.

 

Dawne ogniska wciąż się jarzą, nie pozwalają mi wejść dalej,

niż do zacisza wiatrołapu, gdzie tylko letarg czeka na mnie.

 

Patrzę na ślady innych cieni, które tu przecież są u siebie;

słyszę ich głosy, gdy gorąco pragną się splatać z twoim śmiechem.

 

Zawsze rozumiem, zawsze czekam, z niewidzialnością pogodzony,

bo może jeszcze, może kiedyś - ktoś szerzej jasne drzwi otworzy.

 

A to co moje, deszczem spływa, jak mgliste krople - z drzew bezlistnych,

a to co daję - na stracenie - skrzętnie upycha noc w klepsydry.

 

Byłem pomyłką od początku, będę pomyłką aż do końca,

zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę, 

by odbić blask

cudzego

ognia.

tie-break

tie-break

Zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę. Latarnia dławi się od światła.

Przynoszę moje śmieszne słowa i karmię nimi obce gniazda.

 

Dawne ogniska wciąż się jarzą, nie pozwalają mi wejść dalej,

niż do zacisza wiatrołapu, gdzie tylko letarg czeka na mnie.

 

Patrzę na ślady innych cieni, które tu przecież są u siebie;

słyszę ich głosy, gdy gorąco pragną się splatać z twoim śmiechem.

 

Zawsze rozumiem, zawsze czekam, z niewidzialnością pogodzony,

bo może jeszcze, może kiedyś - ktoś szerzej dla mnie drzwi otworzy.

 

A to co moje, deszczem spływa, jak mgliste krople - z drzew bezlistnych,

a to co daję - na stracenie - skrzętnie upycha noc w klepsydry.

 

Byłem pomyłką od początku, będę pomyłką aż do końca,

zawsze zbyt późno gdzieś przychodzę, 

by odbić blask

cudzego

ognia.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...