Po robocie z sapaniem otwieram drzwi,
Palto wieszam, zzuwam kalosze ubłocone.
Czapką pot ocieram, witaj, myszko, co na obiad?
„Najpierw kontrola, wezmę cię, gałganie
Pod lupę! no i masz – włos jakiejś blondyny
Na kołnierzu i pachniesz numerem 5!”
Pioruny strzeliły, chodnik spod nóg
Ktoś pociągnął i poleciałem na plecy.
Drzwi zaczęły trzaskać, klamka od sypialni
Wypadła, z szafy wyskoczył odkurzacz,
Jakby chciał mnie swoim wężem udusić.
Pies nawet nie chciał podać łapy – łuuu, zawył.
Kuchnia zamknięta na kłódkę, a w łazience
Walizki spakowane, a w workach moje tomiki
Wierszy miłosnych, których nikt nie przeczytał.
Po nocy spędzonej na wycieraczce nasłuchuję,
Czy szturm nie ruszy z wałkiem do ciasta,
A przesłuchanie z torturami jest pewne jak amen.
Krzesło pojawia się przede mną, a na nim
Prokurator zasiada w szlafroku: „zeznawaj, draniu!”
Proszę najjaśniejszej instancji: kładę oto ten palec
Na pniu, niech kat czyni swoją powinność.
Zdradziłem, ale wiesz co, moja Kasiuniu,
Nie byłem z kobietą, cieszysz się? ałłaaaa!