Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Brat

Brat


Brakowało litery 😛

Smutek rozdziera serce me,

bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła.

Oddaliły się od siebie,

raniąc tam, gdzie nie trzeba.

Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy,

dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli —

nie zetrzesz cienia, który padł między nami.

 

Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki.

Nie umiem żyć bez Ciebie,

a Ciebie mi najbardziej potrzeba.

Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka.

Zbierz więc te kawałki z ziemi,

zlep je krwią i miłością,

tchnij w nie życie —

bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.

 

Serce me, czarne i z kamienia stworzone,

ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność.

Zanim się obejrzę,

krzywdzę sam siebie,

a przecież to nie siebie ranię —

lecz Ciebie.

 

I z każdą Twoją łzą,

z każdą smętną myślą,

z każdym moim zaniedbaniem

staję przed sobą i swym głazem —

i modlę się, byś jeszcze raz

zechciała ulżyć memu sercu.

 

Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie,

przegnałaś wszelkie dusze i powodzie,

uchroniłaś je przed śmiercią

i mnie — mą duszę jagnięcią.

 

Drzewo Edenu z twego serca rośnie,

lecz to ja zrywam z niego owoc.

Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie,

bo żadnego słowa nie wystarczy moc.

 

Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą,

dusza staje obok — wali w me serce.

I szepcze, proste słowa:

„Bóg tej tajemnicy dochowa.”

 

Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana,

szepnij parę słów z Twego serca,

podaj jedną maść na te odległości

i oddaj mi serce pełne mej miłości.

Brat

Brat


Brakowało litery 😛

Smutek rozdziera serce me,

bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła.

Oddaliły się od siebie,

raniąc tam, gdzie nie trzeba.

Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy,

dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli —

nie zetrzesz cienia, który padł między nami.

 

Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki.

Nie umiem żyć bez Ciebie,

a Ciebie mi najbardziej potrzeba.

Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka.

Zbierz więc te kawałki z ziemi,

zlep je krwią i miłością,

tchnij w nie życie —

bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.

 

Serce me, czarne i z kamienia stworzone,

ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność.

Zanim się obejrzę,

krzywdzę sam siebie,

a przecież to nie siebie ranię —

lecz Ciebie.

 

I z każdą Twoją łzą,

z każdą smętną myślą,

z każdym moim zaniedbaniem

staję przed sobą i swym głazem —

i modlę się, byś jeszcze raz

zechciała ulżyć memu sercu.

 

Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie,

przegnałaś wszelkie dusze i powodzie,

uchroniłaś je przed śmiercią

i mnie — mą duszę jagnięcią.

 

Drzewo Edenu z twego serca rośnie,

lecz to ja zrywam z niego owoc.

Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie,

bo żadnego słowa nie wystarczy moc.

 

Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą,

dusza staje obok — wali w me serce.

I szepcze, proste słowa:

„Bóg tej tajemnicy dochowa.”

 

Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana,

szepnij parę słów z Twego serca,

podaj jedną maść na te odległości

i oddaj mi serce pełne mej miłości.

Brat

Brat


Brakowało litery 😛

Smutek rozdziera serce me,

bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła.

Oddaliły się od siebie,

raniąc tam, gdzie nie trzeba.

Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy,

dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli —

nie zetrzesz cienia, który padł między nami.

 

Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki.

Nie umiem żyć bez Ciebie,

a Ciebie mi najbardziej potrzeba.

Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka.

Zbierz więc te kawałki z ziemi,

zlep je krwią i miłością,

tchnij w nie życie —

bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.

 

Serce me, czarne i z kamienia stworzone,

ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność.

Zanim się obejrzę,

krzywdzę sam siebie,

a przecież to nie siebie ranię —

lecz Ciebie.

 

I z każdą Twoją łzą,

z każdą smętną myślą,

z każdym moim zaniedbaniem

staję przed sobą i swym głazem —

i modlę się, byś jeszcze raz

zechciała ulżyć memu sercu.

 

Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie,

przegnałaś wszelkie dusze i powodzie,

uchroniłaś je przed śmiercią

i mnie — mą duszę jagnięcią.

 

Drzewo Edenu z twego serca rośnie,

lecz to ja zrywam z niego owoc.

Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie,

bo żadnego słowa nie wystarczy moc.

 

Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą,

dusza staje obok — wali w me serce.

I szepcze, proste słowa:

„Bóg tej tajemnicy dochowa.”

 

Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana,

szepnij parę słów z twego serca,

podaj jedną maść na te odległości

i oddaj mi twe serce pełne mej miłości.

Brat

Brat


Brakowało litery 😛

Smutek rozdziera serce me,

bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła.

Oddaliły się od siebie,

raniąc tam, gdzie nie trzeba.

Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy,

dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli —

nie zetrzesz cienia, który padł między nami.

 

Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki.

Nie umiem żyć bez Ciebie,

a Ciebie mi najbardziej potrzeba.

Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka.

Zbierz więc te kawałki z ziemi,

zlep je krwią i miłością,

tchnij w nie życie —

bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.

 

Serce me, czarne i z kamienia stworzone,

ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność.

Zanim się obejrzę,

krzywdzę sam siebie,

a przecież to nie siebie ranię —

lecz Ciebie.

 

I z każdą Twoją łzą,

z każdą smętną myślą,

z każdym moim zaniedbaniem

staję przed sobą i swym głazem —

i modlę się, byś jeszcze raz

zechciała ulżyć memu sercu.

 

Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie,

przegnałaś wszelkie dusze i powodzie,

uchroniłaś je przed śmiercią

i mnie — mą duszę jagnięcią.

 

Drzewo Edenu z twego serca rośnie,

lecz to ja zrywam z niego owoc.

Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie,

bo żadnego słowa nie wystarczy moc.

 

Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą,

dusza staje obok — wali w me serce.

I szczerze, proste słowa:

„Bóg tej tajemnicy dochowa.”

 

Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana,

szepnij parę słów z twego serca,

podaj jedną maść na te odległości

i oddaj mi twe serce pełne mej miłości.

Brat

Brat

mutek rozdziera serce me,

bo dwa nasze serca zrobiły krok w stronę piekła.

Oddaliły się od siebie,

raniąc tam, gdzie nie trzeba.

Życie, choć piękne, przynosi mi katusze każdej nocy,

dopóki Ty — władczyni mej duszy, wspólniczko mych myśli —

nie zetrzesz cienia, który padł między nami.

 

Serce me krwawi, upada i pęka na kawałki.

Nie umiem żyć bez Ciebie,

a Ciebie mi najbardziej potrzeba.

Każdy krok wstecz rozdziera mnie od środka.

Zbierz więc te kawałki z ziemi,

zlep je krwią i miłością,

tchnij w nie życie —

bo bez Ciebie nie potrafię dalej iść.

 

Serce me, czarne i z kamienia stworzone,

ciągnie swój ciężar jak Syzyf głaz przez wieczność.

Zanim się obejrzę,

krzywdzę sam siebie,

a przecież to nie siebie ranię —

lecz Ciebie.

 

I z każdą Twoją łzą,

z każdą smętną myślą,

z każdym moim zaniedbaniem

staję przed sobą i swym głazem —

i modlę się, byś jeszcze raz

zechciała ulżyć memu sercu.

 

Ziarno swego serca zasadziłaś w mym ogrodzie,

przegnałaś wszelkie dusze i powodzie,

uchroniłaś je przed śmiercią

i mnie — mą duszę jagnięcią.

 

Drzewo Edenu z twego serca rośnie,

lecz to ja zrywam z niego owoc.

Nie odpowiem Ci na to jednogłośnie,

bo żadnego słowa nie wystarczy moc.

 

Ilekroć staje przed Tobą, nogi drżą,

dusza staje obok — wali w me serce.

I szczerze, proste słowa:

„Bóg tej tajemnicy dochowa.”

 

Więc chodźże, proszę, do mnie na kolana,

szepnij parę słów z twego serca,

podaj jedną maść na te odległości

i oddaj mi twe serce pełne mej miłości.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...