Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi

przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie,

i nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni

wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami

zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie,

i nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni

wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie,

i nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni

wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie, i

nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni

wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie, i

nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy

spod korzeni wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielachowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie, i

nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielechowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie, i

nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 

homanronet

homanronet

        Piotrowi Kuśmirkowi (żyj..)

 

Mój dom jest ze śmieci,

na zewnątrz rosną metalowe drzewa,

dzieci z papieru łakną szczęścia, 

znikają mi z oczu na czekoladowych ścieżkach,

i przepadają.

Ja nie wychodzę z tego domu za często, 

mam tam okna z poliwęglanu,

które mają za zadanie chronić mnie

przed bombami zrzucanymi przez złowrogich krasnali.

 

Po prawej Zeze, po lewej Zazie, 

dziecko potrafi, znowu się pali.

 

Mój strach ma twarz Jerzego Wielechowskiego,

ale zamykam oczy i tygrydygry znów beztrosko podskakuje na ogonie.

A oni są mili i mili byli, gdy byłem jak BILLY; - MGLISTY miałem sen.

A on stoi i krzyczy, słoik i naleśniki;

a ja się wałęsam w te i wewte, 

, a on macha rękami mi, zasłaniają mi go mgły,

a ja podbijam skórę w górę i straszę gołębie.

I upadek na kamień głową z roweru,

i odłamek w kolanie, i

nie ma kolegów. 

 

Świat się zmienił odkąd ścieli

nasze drzewo z czerwonym żaglem.

Świat stał się zły gdy spod korzeni wyszły krnąbrne skrzaty. 

I wszyscy się rozeszli i nie ma już nikogo.

 

 

 

 

 

 

 



×
×
  • Dodaj nową pozycję...