Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

Stara, drewniana figura

kiedyś w głównej nawie

swoje miejsce miała.

Wszystkie prośby, intencje

i żale — przez tyle lat w

jej kierunku wypowiadane — słuchała.
Łzy, czasami,na posadzkę

świątyni spadające —

widziała.
Na pytania:
„Czy jesteś?”,
„Czy widzisz, co robią?” —
nawet gdyby mogła odpowiedzieć,

odpowiedzi nie znała.

A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności—
ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie,

że nie są całkiem sami.
Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę.
Na starców z różańcem w dłoniach.
Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i

gniewem w sercu stali w półmroku.
Na zakochaną dziewczynę,

co szeptała:
„Niech mnie pokocha”.

 

Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku.
Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki.
Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności.
Nie mogła cofnąć czasu.
Nie miała mocy sprawczej.
Nie znała odpowiedzi na modlitwy.
A jednak — była.
Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem.

Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać

ją z każdej strony.
Ona — skromna,

lekko pochylona —

wciąż stała.
Stała i słuchała.
Choć nie znała słów,

rozumiała ciszę.
A w tej ciszy ludzie

mówili najwięcej.

Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii.
Przeniesiona do zakrystii.
Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana.
Nie słyszy już szeptów modlitw.
Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń.
Nie widzi łez spadających

na kamienną posadzkę.

 

Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii:
odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji.
Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota.
Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę.
Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi.
Tęskni za szeptem:
„Pomóż mi przetrwać…”.
Za zapachem wosku i kadzidła.
Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał.

Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary.
I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta.

Czeka.
Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać.
I wierzyć, choć nie potrafią mówić.
Czeka.

A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni:
„Kto się w opiekę…”
A ona słucha.

 

Rzeszów 24. 07.2025

Edytowane przez Hiala (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...