W dole jest ciemno, w dole jest źle,
w mroku się kłebią robaki.
W cuchnacym błocie ścina się krew,
strupieją trupy i wraki.
A w górze słońce i śpiewa ptak,
brzemiennią deszczem się chmury,
kwitną jaśminy, płowieje mak,
i nie ma myśli ponurych.
W dole coś mrowi, wije się wąż,
wzdymają gazy rozkładu.
Krąg samobójców rozważa wciąż
dziesięć skutecznych przykładów.
A w górze dobrze, nie płacze nikt,
chociaż znów padać zaczyna,
tam się spełniają najskrytsze sny,
modre ma oczy dziewczyna.
Nawet gdy leje rzęsisty deszcz,
obmywa szczyty i góry,
kurze i brudy zabiera gdzieś,
do czarnej zmywa je dziury.
I tak od wielu bywa już lat,
góra bez dołu nie może
zawisnąć w pustce i w próżni trwać,
choć bywa lepiej lub gorzej.