Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Roma moim

zdaniem fakt, że Twoja twórczość pozbawiona jest dystansu, nie dodaje jej ( może przez Ciebie upragnionej) autentyczności. Ta sztuka jest nazbyt ekshibicjonistyczna i dlatego sama niejako pozbawia się  walorów artystycznych, bo bliżej jej do ekspresji obliczonego na efekt  performance’u, niż do sensownego, zniuansowanego przekazu, pozostawiającego jeszcze oddech i przestrzeń do domysłów dla czytelnika. Chętnie śledzę twórczość ( niekoniecznie portalową), która jest dla mnie zaproszeniem do głębszego artystycznego przeżycia , lub pobudza do interesującej refleksji. W przypadku Twoich wierszy, mam wrażenie, że mimowolnie sama jako Autorka strącasz się w przegródkę: „ obiekt” i to jest cechą twórców którzy nie mają wyważonych proporcji między ekspresją, przekazem a środkami ( tutaj jest to język). Moim zdaniem punkt ciężkości powinien spoczywać na dobrej poezji, a nie na „ drapaniu własnego pępka” przez Autora, bo nawet tzw.życiopisanie wówczas jest prawdziwe, gdy niesie całą gamę odczuć, przemyśleń, a nie ogniskuje się wyłącznie na doznaniach fizycznych, - bo to szkodliwa redukcja, pozdrawiam.

Opublikowano (edytowane)

Na samym końcu poczułem ulgę, że to tylko o wiersz chodzi.

Tytułowa łagodność w zestawieniu z tym tekstem to prawie jak oksymoron.

 

Podmiotka liryczna odczuwa ekstremalnie silne pragnienie intymności z adresatem; oczywiście ma się to odbyć za pośrednictwem utworu poetyckiego (chyba jeszcze wciąż nienapisanego) i w jego przestrzeni, celowo wykreowanej na cielesną, aby pokazać fizyczność relacji.

Rolę wektora, który przenosi emocje między sensem słów a psychiką pełnią zmysły (tu wyeksponowany zmysł smaku).

Wiersz wpisuje się w najbardziej pierwotną, powiedziałbym, atawistyczną koncepcję poezji, gdzie wrażenie estetyczne nie jest celem samym w sobie, ale pełni służebną rolę (konieczność uregulowania wewnętrznych napięć).

Edytowane przez Naram-sin (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Dagna Dziękuję za Twój komentarz. Rozumiem i szanuję, że odbierasz moje pisanie w taki a nie inny sposób. Pewnie w wielu kwestiach masz rację...

Nie chcę już jednak tłumaczyć się ze swojego podejścia do poezji. To przestrzeń, w której na swój sposób się odnajduję ,w której, choć mimo tego nie widać, jestem szczera. I to mi wystarcza.

Jeszcze raz dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

Opublikowano

Dzięki za uważne czytanie, jak zwykle zresztą i za podzielenie się spostrzeżeniami. Tytułem chciałam nawiązać do poezji śpiewanej, w mojej głowie grało to z treścią.

Chciałam w tym wierszu zbudować przestrzeń intymności i cieszę się, że to wychwyciłeś.

Co do tego, że

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

się w pełni zgadzam.

Jeszcze raz dziękuję za wejście w tekst.

@Dagna bardzo dziękuję, dużo to dla mnie znaczy.

Opublikowano

@RomaAż przypomniał mi się mój dawniejszy limeryk w związku z tymi kolagenami, dopaminami...

 

Nadkwasota się przydaje

 

kiedy morderca kobiet w Teksasie

ujrzał niezwykle ponętną Basię

potem także jej stan nagi

postanowił użyć zgagi

więc gdy ją schrupał rozpuścił w kwasie

 

Pozdrowionka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Piękny komentarz, jest w nich wiele Twojej wrażliwości - co ten pierwszy list, o którym pisałaś, zdziałał, co poruszył ! Dziękuję :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...