kocham się
i choć już się nie ranię,
to nadal krwawię
żywiczną ofiarą,
kobiecością skrzepniętą,
polepioną z tych,
którymi już byłam,
i tych, którymi się stanę.
krwią smoczą, cynobrową,
rozlaną w biodrach,
pulsującą w piersiach —
siarką i jonami niebieskiej miłości,
zapachem rdzy.
łono woła: wróć do mnie,
boli tęskliwie, a ja
krwawię,
choć już się nie ranię.
kocham się
i wracam
i już zawsze tu będę,
najprawdziwsza,
z wiankiem na głowie.