Osadzam się w życiu, osiadam,
jak drzewo za późno sadzone.
Koronę mu przyciąć wypada,
nie wszystko jest jednak stracone.
Podlewać je trzeba troskliwie,
na mszyce uważać i grzyby,
by żyło zdrowo, szczęśliwie,
żeby przyjęło się w nowym.
Osadzam się w życiu, osiadam
i lepiej już znoszę wichury.
I pragnień nie muszę się lękać,
bez lęku też patrzę na chmury.
Bo widać w nich wodę i zmianę,
bo marzeń symbolem jest niebo,
bo żyć mi się w końcu zachciało
do ludzi mam niedaleko.
Osadzam się w życiu, osiadam,
drobnym nasycam promieniem
i piję, kiedy deszcz pada
i kwitnę, gdy mróz zelżeje.
I sensu nie szukam, przychodzi:
dojrzałość to pakiet dobrodziejstw.
Nie walczę już z calym światem
a nawet się z nim chcę pogodzić.