za rękę prowadź gdzie drogą domysły.
czułość niech zmierzą nam kroki i błyski
spomiędzy koron przez księżyc rzucane.
gdy my na palcach, milczący, oddani
każdym muśnięciem i tchnieniem i zmysłem.
(chwilę się boję, że jestem zbyt blisko.
uśmiecham się lekko jedną połową,
gdy druga się boi, że zginiesz mi znowu.)
to co przemilczę uśmiechem dopowiesz.
od ucha do ucha, słowo po słowie.
za ręce pójdziemy wprost przez domysły
w czułości nieznane, sobie tak bliscy.