kiedy rozsypiesz mnie już pod dębem
tym z którym rosłem przez wiele lat
każdą gałązką w niebo odetchnę
bo znów w zielone będziemy grać
a choć jesienią poczerwienieję
mam do zabawy omszały pień
i się rozszumię cicho dla ciebie
czując twój oddech i dłonie dwie
w miejscu gdzie serce w korze wyryte
przebite strzałą która wciąż tkwi
niech zazielenią się niczym liście
wspomnienia wspólnie przeżytych chwil