O, gdzież on jest, ten człowiek, Mąż Historii.
Doktor, który miał w sercu i w umyśle mądrość?
Trzy dni minęły, a on jak cień zniknął,
Zniknął bez śladu, jakby w nicości zatonął.
Czyż wciąż w swej pracowni siedzi, czy w krainie snów?
Cóż za spokój w tej nieobecności,
Zamiast dbać o tych, co w cierpieniu czekają,
On, niczym władca długich weekendów, ucieka w ciszy,
I nie wraca, choć powinien stać na straży.
W tej pustce, pełnej niepokoju,
Czuję, jak czas staje,jak serce me targa strach,
Bo gdyby każdy z nas podążył jego śladem,
Z pewnością spotkałby tylko gniew i karę.
A jednak on, niefrasobliwy, wciąż odpoczywa,
Jakby czas miał dla niego inne zasady.
I tak zniknął na długo, nie pytany,
A my, w niepokoju, czekamy, aż wróci,
By znów nadać sens naszemu życiu.