Bóg zakończył tworzenie – potem zwolnił mięśnie, tworząc embrionalną postać –
takim go spotkałem. Usnął.
I oto Bóg zobaczył grzech - mnie samego, na obraz i podobieństwo swoje – maska
za maskę - moje nie, wbrew i contra, sprzeciw w drodze do Niniwy, i On –
stojący tyłem. A w knajpie upadłych proroków Paint it black – moi przyjaciele.
I usłyszałem wielkie stań się – toast za Cogito, za Percipio kielich i zobaczyłem,
jak obraz się tworzy na ścianie – wiatraki, osioł z grzbietem znoszonym, czas
znudzony, który pił za stracone godziny i Rzym – jak w kalejdoskopie, Rzym,
który śmiał się i kosztował wina, Rzym, który cuchnie (w sierpniu zwłaszcza),
Rzym, który, gdy Bóg śnił koszmary według garstki Żydów – Piotra z bratem,
mnie samego - ukrzyżował Syna, Rzym z doskonałym systemem podatków,
melioracji, paludamentum purpurowym, przepychem orgii. I ergo sum usłyszałem
z ust dziwek przy stoliku – dwie z dróg, tertium non datur, a każda w krótkiej
spódnicy. I zapłaciłem – trzydzieści srebrników (jednej z nich) – i oto Volupia
zdjęła ubranie, i spłodziliśmy dziecię z fałdem Veragutha o imieniu Aulus Caius
Primus (inter pares), i zobaczyłem kolejny obraz na przeklętej ścianie – Mene,
Tekel, Upharsin w aramejskim języku, i usłyszałem Abun d'bashmayo (Ojcze) –
jak dziwnie brzmi w ustach przybyszów. I zrozumiałem ideę – że Bóg współdziałał
jako człowiek z Bogiem, ideę – una via ex multis, że Bóg sam, bez człowieka
nic nie może, i rozejrzałem się po knajpie upadłych proroków, i twarz zobaczyłem
zaspaną - nuit noire, nuit blanche, equinox. I poltergeista za wschodnią granicą.
I kolejny napis – sic semper tyrannis. I Czterech Jeźdźców Kazika - z Bogiem
w kości grało.