widzę przed nami łąki zielone
w powodzi kwiatów wiecznie kwitnących
i nasze dłonie słońcem splecione
psotny zefir łaskocze palce
biegniemy szczęściem omotani
w nieskończoności skąpane dusze
w kącikach ust uśmiech odnalazł
zaciszną przystań do postoju
słowa pod skórą popłynęły
i pozostały jak ornament
a gdy toniemy w głębinach źrenic
nie znamy granic