Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

- nocny spacer ..


Rekomendowane odpowiedzi

~~

Noc z gwiazdami

- niebiański durszlak prześwituje nimi,

niczym rozświetlone ulice miast

- lampami - sterowanymi zapadającym zmrokiem.

 

Pośród nich, groźnie wyglądający księżyc w pełni,

zdaje się być zstępującym z niebios bóstwem,

wobec którego należny jest pokłon od nas, ziemian ..

 

Ujmująco groźny spokój nocnej ciszy,

podczas spaceru alejkami parku ..

~~

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Najwierniejszym moim przyjacielem z dzieciństwa, Była pewna wesoła psina, Nie jakiś pudelek rasowy i mały, Lecz duży a silny mieszaniec okazały,   Nie jakiś buldog brzydki i nieprzewidywalny, Lecz słusznych rozmiarów i zawsze wesoły, Bez przerwy prawie z wywalonym jęzorem, I zawsze wesoło merdał ogonem,   Sierść jego czarna niczym najczarniejsze węgle, Lecz wszystkie łapy do połowy śnieżnobiałe, Zaś nad jego dużymi brązowymi oczami, Uroku mu dodawały dwie małe białe plamki,   Nigdy nie był przez nikogo tresowany, Od narodzin do wszystkich przyjaźnie nastawiony, Od szczenięcia rozrabiaka był z niego nieprzeciętny, Przez co przez wszystkich zawsze uwielbiany.   Za szczenięcia przypominał małego, Pociesznego misia pluszowego, Przez co w dzieciństwie ,,Misiek” go nazwałem I w tym postanowieniu niewzruszony pozostałem…   I kiedy w latach się posuwał, Co dzień to nowe psoty uskuteczniał, Co dzień niemal nową psotę wymyślał, Bez przerwy czymś nowym domowników zaskakiwał.   Polegając na swym niezawodnym węchu, Ciemną nocą przy księżyca blasku, Niepomny moich dziecięcych przestróg, wyruszał wciąż na poszukiwanie kolejnych przygód.   I w końcu pewnego słonecznego lata, Postanowił wręcz nieziemskiego figla spłatać, Za jego bowiem sprawą ziściły się opady śniegu białego,  W samym środku lata gorącego,   Dajmy jednak tej historii początek właściwy, Opowiedzmy ją całą dokładnie po kolei…   Stał bowiem stary drewniany dom opuszczony, Z szybami w oknach wszystkimi powybijanymi, W środku zaś jego kryły się graty niezmierne, Przez ludzi wszelkich dawno zapomniane.   I oto pewnej nocy letniej, W pełni jasnym księżycem dobrze oświetlonej, Nasz rozrabiaka okazję nowej psoty zwęszył, Przez puste okno do drewnianego domu wskoczył,   Z trudem przecisnął się przez ciasną framugę, Po drugiej stronie opadł na drewnianą podłogę I w ciemnościach szybko tylko się rozglądnąwszy, Od razu po podłodze nosem zaczął węszyć,   Od razu zwiedził po omacku kuchnię opuszczoną, Zaraz potem odświętną izbę białym wapnem pobieloną, Pokręcił się w koło stary korytarz obwąchując I zaraz potem piwnicę z uchylonymi drzwiami znajdując…   Przecisnął się przez piwniczne drzwi drewniane, spróchniałe I zaraz wywęszył skarby wspaniałe, Nosem coś miękkiego a puszystego wyczuł, Przyjazną materię zaraz zębami pochwycił.   I z właściwą szczenięcym lat zawziętością, Miękki materiał usilnie zaczął ciągnąć, W zamiarze swoim usilnie się zawziął I wnet z piwnicy starą pierzynę całą wyciągnął.   Całą tę scenę stary kocur ze strychu obserwował, Wielkimi oczami wielce się dziwował I wyjrzały zaraz małe myszki z nory, Zbudziły je bowiem w środku nocy rumory,   I za ciasne wydały mu się izby domku stare, Zdobycz swą zapragnął wydobyć na pole rozległe, Pod wąskie okienko pierzynę przytargał, Do skoku przez okno z nią się zamierzył.   Jakim cudem ta sztuka mu się udała? Po dziś dzień tego nie wiem... Jakim cudem przez wąskie okienko przeszła pierzyna cała? Może jeszcze kiedyś zagadkę tę zgłębię...   Lecz kiedy starą pierzynę, Przez wąską i ciasną ramę, W pysku zawzięcie przenosił , Małym jej brzegiem o wystającego gwoździa zahaczył…   I zaczęło się sypać pierze z pierzyny, Lecz w nocy nie dostrzegły tego oczy naszej psiny, Im szybciej ze zdobyczą w pysku uciekał, Tym dłuższy ślad z białego pierza zostawiał.   I zatopił kły w przyjemnej i puszystej z radością, Wnet podniecony, stary materiał zaczął targać z zawziętością, I im większe kłami zaczął robić dziury, Tym większe jęły się wysypywać śnieżnobiałe pióra,   Zajęty zdobyczą Misiek tego nie dostrzegał, Nie rozumiał natomiast dlaczego co chwilę wciąż kichał, Na puszystą zdobycz tak bardzo się zawziął, Że na nic nie zważając jeszcze usilniej gryźć począł,   Gryząc tak bez opamiętania, Jedno za drugim białe pióra na zewnątrz uwalniał I zaraz rozsypały się wszystkie po łące, Jak silnym wiatrem ogołocone z nasion dmuchawce,   I choć powoli zaczynało już świtać, Zawzięty urwis swej zdobyczy nie zaprzestał wciąż targać, I co chwila tylko bez przerwy ją włóczył, Po całym długim a rozległym podwórzu,   I tak wnet całe podwórze pierzem się zapełniło, Że część jego nawet na sąsiednie działki doleciała I nie zauważył Misiek podwórza pierza pełnego, Od najczystszego śniegu bielszego…   I tylko dziwiła się siedząca na gałęzi sowa, Skąd nagle w środku lata zima całkiem nowa, Lecz wszyscy sąsiedzi, którzy w okolicznych domach spali, Zimy w środku lata za nic się nie spodziewali,   Jak co noc smacznie tylko spali, O czekającej ich niespodziance pojęcia nie mieli I po przebudzeniu wszyscy się zdziwili, Gdy zobaczyli w środku lata za oknami śnieg biały.   I że śni nadal w łóżku niejeden pomyślał, Zanim po namyśle w materii tejże bieli się nie zorientował, I zaraz jakoś mój Misiek stał się głównym podejrzanym, Lecz ten ze świtem zasnął snem kamiennym,   Całonocnymi wojażami wielce zmęczony, Poczynionego przez siebie zamieszania nieświadomy I mnie niezwykły ten widok zdziwił niepomiernie, Kiedy rano jak co dzień przed dom swój wyszedłem…   Kiedy po latach do wspomnień z dzieciństwa się uśmiecham, Mojego wiernego druha ze łzą w oku wspominam, Wspominam zarazem tę w środku lata zimę I z dzieciństwa jakże wspaniałą przygodę...   I ani Dziadek Mróz ani Królowa Śniegu, Nie dorównują mojemu psiemu druhowi wspaniałemu, Bo tylko on potrafił w środku lata słonecznego, Wyczarować całe podwórze puchu śnieżnobiałego!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Luty do pokuty; tu kop, ody tul.  
    • @EsKalisia   Tak, czasami człowiek potrzebuje dłuższej chwili spokoju po burzy w szklance wody.    
    • Popcorn tak, a chipsy z papryką odpadają?  
    • @Domysły Monika No właśnie to miała być taka tragi-komedia... Pozdrawiam! @andreas Też niezłe!... Pozdrawiam!...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...