Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
aniat.

aniat.

Siedziała na ławce w słoneczny poranek,

niespiesznie bawiła się lekkim spojrzeniem.

Delikatność policzków uniosła do słońca,

w bezruchu łapała każde wiatru tchnienie.

 

Spod rzęs wysypała całą eteryczność,

która oplotła wodospadem szyję.

Ciało jej płynęło przy każdym oddechu,

szeptało cicho – jestem tutaj, żyję.

 

Była taka piękna w monumentalności,

świat zatrzymała na moment jedyny.

W tęsknocie mych źrenic światłem się odbiła.

Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny.

 

Tak zapatrzony w szczegółów misterność,

popłynąłem w otchłań na zielone łąki,

gdzie trawy smukłe jak kształty dziewczyny,

gdzie  usta czerwone jak makowe pąki.

 

Dotykałem włosów oplecionych słońcem,

całowałem  dłonie, co pieściły kwiat.

Razem z nią istniałem w momencie jedynym,

To ona zmysłami zatrzymała  świat.

 

Nagle zawirowały wszystkie obrazy.

Dobrze, że zdołałem je w sobie uchwycić.

Bo dziewczyna wstała z ławki raptownie

i odeszła, znikając na końcu ulicy.

 

Nie wiem, czy spłoszyły ją moje marzenia,

czy cień, który spłynął po jej ramionach.

Mimo, że krótko trwała w tym jednym momencie,

została we mnie, światłem uchwycona.

aniat.

aniat.

Siedziała na ławce w słoneczny poranek,

niespiesznie bawiła się lekkim spojrzeniem.

Delikatność policzków uniosła do słońca,

w bezruchu łapała każde wiatru tchnienie.

 

Spod rzęs wysypała całą eteryczność,

która oplotła wodospadem szyję.

Ciało jej płynęło przy każdym oddechu,

szeptało cicho – jestem tutaj, żyję.

 

Była taka piękna w monumentalności,

świat zatrzymała na moment jedyny.

W tęsknocie mych źrenic światłem się odbiła.

Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny.

 

Tak zapatrzony w szczegółów misterność,

popłynąłem w otchłań na zielone łąki,

gdzie trawy smukłe jak kształty dziewczyny,

gdzie  usta czerwone jak makowe pąki.

 

Dotykałem włosów oplecionych słońcem,

całowałem  dłonie, co pieściły kwiat.

Razem z nią istniałem w momencie jedynym,

To ona zmysłami zatrzymała  świat.

 

Nagle zawirowały wszystkie obrazy.

Dobrze, że zdołałem je w sobie uchwycić.

Bo dziewczyna wstała z ławki tak raptownie

i odeszła, znikając na końcu ulicy.

 

Nie wiem, czy spłoszyły ją moje marzenia,

czy cień, który spłynął po jej ramionach.

Mimo, że krótko trwała w tym jednym momencie,

została we mnie, światłem uchwycona.

aniat.

aniat.

Siedziała na ławce w słoneczny poranek,

niespiesznie bawiła się lekkim spojrzeniem.

Delikatność policzków uniosła do słońca,

w bezruchu łapała każde wiatru tchnienie.

 

Spod rzęs wysypała całą eteryczność,

która oplotła wodospadem szyję.

Ciało jej płynęło przy każdym oddechu,

szeptało cicho – jestem tutaj, żyję.

 

Była taka piękna w monumentalności,

świat zatrzymała na moment jedyny.

W tęsknocie mych źrenic światłem się odbiła.

Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny.

 

Tak zapatrzony w szczegółów misterność,

popłynąłem w otchłań na zielone łąki,

gdzie trawy smukłe jak kształty dziewczyny,

gdzie  usta czerwone jak makowe pąki.

 

Dotykałem włosów oplecionych słońcem,

całowałem  dłonie, co pieściły kwiat.

Razem z nią istniałem w momencie jedynym,

To ona zmysłami zatrzymała  świat.

 

Nagle zawirowały wszystkie obrazy.

Dobrze, że zdołałem je w sobie uchwycić.

Bo dziewczyna wstała z ławki tak raptownie

i odeszła, znikając na końcu ulicy.

 

Nie wiem, czy spłoszyły ją moje marzenia,

czy cień, który spłynął po jej ramionach.

Mimo, że krótko trwała w tym jednym momencie,

została we mnie, światłem uchwycona.

aniat.

aniat.

Siedziała na ławce w słoneczny poranek,

niespiesznie bawiła się lekkim spojrzeniem.

Delikatność policzków uniosła do słońca,

w bezruchu łapała każde wiatru tchnienie.

 

Spod rzęs wysypała całą eteryczność,

która oplotła wodospadem szyję.

Ciało jej płynęło przy każdym oddechu,

szeptało cicho – jestem tutaj, żyję.

 

Była taka piękna w monumentalności,

świat zatrzymała na moment jedyny.

W tęsknocie mych źrenic światłem się odbiła.

Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny.

 

Tak zapatrzony w jej szczegółów misterność,

popłynąłem w otchłań na zielone łąki,

gdzie trawy smukłe jak kształty dziewczyny,

gdzie jej usta czerwone jak makowe pąki.

 

Dotykałem włosów oplecionych słońcem,

całowałem jej dłonie, co pieściły kwiat.

Razem z nią istniałem w momencie jedynym,

To ona zmysłami zatrzymała mój świat.

 

Nagle zawirowały wszystkie obrazy.

Dobrze, że zdołałem je w sobie uchwycić.

Bo dziewczyna wstała z ławki tak raptownie

i odeszła, znikając na końcu ulicy.

 

Nie wiem, czy spłoszyły ją moje marzenia,

czy cień, który spłynął po jej ramionach.

Mimo, że krótko trwała w tym jednym momencie,

została we mnie, światłem uchwycona.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...