Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane
Arsis

Arsis

Słyszysz jak gram? Usłysz, pomimo szumu. Pomimo piskliwej w uszach ciszy.

Odbija się od ścian pustego domu echo przeszłego czasu.

 

Trwam. I ty trwasz. Trwamy razem

w tej maestrii umierania.

 

Zaciskam powieki. Otwieram…

 

Za oknami zieleń drzew.

Szeleszczące liście

dębów, kasztanów.

Za oknami dzień. Słońce pałające spoza chmur.

 

Tylko te okna. Odrapane.

Zaciągnięte kotary…

 

Te okna…

 

Wiesz. Upiłem się.

 

Ładunek w teście nuklearnym o kryptonimie

„Boltzmann”,

miał siłę 12 kiloton.

 

Na pożółkłej stronie starej gazety prototypowa lampa do naświetlań.

Pod nią, na stole, spalone kawałki skóry z czarną sierścią kozła.

Na ścianie zarys śmiertelnego odbicia. W lustrze stojącego trema...

 

Na pierwszej stronie Las Vegas Sun,

uśmiechnięta tancerka

przymila się do obiektywu z bielmem katarakty na oczach.

 

Zatrzęsło w posadach,

okienne szyby

wypadły z ram.

 

Urządzenie RDS-6s w pierwszym sowieckim teście termojądrowym

eksplodowało z silą 400 kiloton.

Pochmurne niebo semipałatyńskiego poligonu jądrowego rozbłysło piorunującym światłem.

 

Na stepie. Na wilgotnej trawie. Po której ojciec szedł wtedy, malejąc,

kiedy oddalał się coraz bardziej. Zatapiał się w ciszę. I kulał na lewą nogę. Utykał...

 

Poranione oczy w domu na pustkowiu.

 

Oczy umarłego od dawna ojca. I oczy nieżywej matki.

 

Skąd tyle tego, skąd? Tych widm,

co były kiedyś obojętnymi za życia ludźmi ?

 

Nadpalone obrazy na ścianach. Na ścianach… Na popękanych…

Portrety. Zdjęcia.

Pergaminowe twarze…

 

Spierzchnięte gorączką usta…

 

Czyje?

 

Moje?

Twoje?

 

Całkowicie obce…

 

Zaciśnięte w kreskę bez wyrazu, bez emocji. Bez wiary...

 

I oboje spoglądają na mnie zasklepionymi czarną ziemią oczodołami, gdzieś spomiędzy

głębokich warstw przeszłego czasu.

 

Przechodzą obok mnie jak ślepcy,

widząc bez oczu geometrię

nieprzestrzenną, przezroczystą.

 

I obmacują wszystko w wielkim zdziwieniu,

jakby odkrywali na nowo

tajemnicę swojego dawnego życia.

 

Opukują lekko opuszkami palców. Przedmioty. Rzeczy pozostawione w nieładzie.

W niedokończeniu…

 

Nawołując się w ten sposób poprzez drżenia,

które są wychwytywane, tylko przez nich.

Ponieważ są zbyt nikłe, na tej nazbyt niewidzialnej membranie.

 

Na ścianach szara pleśń

i szron nuklearnej zimy.

 

Ślady czyichś rąk. Rozczapierzonych palców i ust.

Co były przytknięte

do zimnej powierzchni spękanego tynku.

 

A więc to tu ojciec całował swoją jedyną Marię,

która go nawiedziła tuż przed śmiercią. To tu dostąpił aktu wniebowzięcia,

mimo że jego truchło leży teraz na podłodze w stosie rozsypanych piór. W pyle rozkładu.

 

Postępującej

atrofii.

 

Na pustyni. Na pustkowiu...

 

Zatrzaśnięte drzwi

żelbetowego

bunkra.

Stalowe wrota…

 

Na pustyni słońce zaświeciło po raz drugi.

 

Wtedy…

 

Schron atomowy ma na ścianach rdzawe smugi od nawracających deszczów.

Od tych ciągłych nawrotów piskliwej w uszach melancholii.

 

Ups…

 

Butelka wypadła mi z dłoni.

Roztrzaskała się o podłogę,

 

*

Budzę się…

 

Rozwieram pozlepiane oczy,

które widzą

podwójnie. Potrójnie…

 

Postrzępione światło

wysypuje się z ekranu telewizora szumiącą kaskadą mżących pikseli.

 

*

 

Tu przerywam pisanie,

ponieważ coś mną

za bardzo wstrząsnęło…

 

I pełno tu kształtów znikomych w zapachu

przepływającego kurzu. W zapachu uschniętych fiołków…

 

W pyłkach, które idą powietrzem. Przechodzą lekkim podmuchem po skroniach...

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-21)

 

 

Arsis

Arsis

Słyszysz jak gram? Usłysz, pomimo szumu. Pomimo piskliwej w uszach ciszy.

Odbija się od ścian pustego domu echo przeszłego czasu.

 

Trwam. I ty trwasz. Trwamy razem

w tej maestrii umierania.

 

Zaciskam powieki. Otwieram…

 

Za oknami zieleń drzew.

Szeleszczące liście

dębów, kasztanów.

Za oknami dzień. Słońce pałające spoza chmur.

 

Tylko te okna. Odrapane.

Zaciągnięte kotary…

 

Te okna…

 

Wiesz. Upiłem się.

 

Ładunek w teście nuklearnym o kryptonimie

„Boltzmann”,

miał siłę 12 kiloton.

 

Na pożółkłej stronie starej gazety prototypowa lampa do naświetlań.

Pod nią, na stole, spalone kawałki skóry z czarną sierścią kozła.

Na ścianie zarys śmiertelnego odbicia. W lustrze stojącego trema...

 

Na pierwszej stronie Las Vegas Sun,

uśmiechnięta tancerka

przymila się do obiektywu z bielmem katarakty na oczach.

 

Zatrzęsło w posadach,

okienne szyby

wypadły z ram.

 

Urządzenie RDS-6s w pierwszym sowieckim teście jądrowym

eksplodowało z silą 400 kiloton.

Pochmurne niebo semipałatyńskiego poligonu jądrowego rozbłysło piorunującym światłem.

 

Na stepie. Na wilgotnej trawie. Po której ojciec szedł wtedy, malejąc,

kiedy oddalał się coraz bardziej. Zatapiał się w ciszę. I kulał na lewą nogę. Utykał...

 

Poranione oczy w domu na pustkowiu.

 

Oczy umarłego od dawna ojca. I oczy nieżywej matki.

 

Skąd tyle tego, skąd? Tych widm,

co były kiedyś obojętnymi za życia ludźmi ?

 

Nadpalone obrazy na ścianach. Na ścianach… Na popękanych…

Portrety. Zdjęcia.

Pergaminowe twarze…

 

Spierzchnięte gorączką usta…

 

Czyje?

 

Moje?

Twoje?

 

Całkowicie obce…

 

Zaciśnięte w kreskę bez wyrazu, bez emocji. Bez wiary...

 

I oboje spoglądają na mnie zasklepionymi czarną ziemią oczodołami, gdzieś spomiędzy

głębokich warstw przeszłego czasu.

 

Przechodzą obok mnie jak ślepcy,

widząc bez oczu geometrię

nieprzestrzenną, przezroczystą.

 

I obmacują wszystko w wielkim zdziwieniu,

jakby odkrywali na nowo

tajemnicę swojego dawnego życia.

 

Opukują lekko opuszkami palców. Przedmioty. Rzeczy pozostawione w nieładzie.

W niedokończeniu…

 

Nawołując się w ten sposób poprzez drżenia,

które są wychwytywane, tylko przez nich.

Ponieważ są zbyt nikłe, na tej nazbyt niewidzialnej membranie.

 

Na ścianach szara pleśń

i szron nuklearnej zimy.

 

Ślady czyichś rąk. Rozczapierzonych palców i ust.

Co były przytknięte

do zimnej powierzchni spękanego tynku.

 

A więc to tu ojciec całował swoją jedyną Marię,

która go nawiedziła tuż przed śmiercią. To tu dostąpił aktu wniebowzięcia,

mimo że jego truchło leży teraz na podłodze w stosie rozsypanych piór. W pyle rozkładu.

 

Postępującej

atrofii.

 

Na pustyni. Na pustkowiu...

 

Zatrzaśnięte drzwi

żelbetowego

bunkra.

Stalowe wrota…

 

Na pustyni słońce zaświeciło po raz drugi.

 

Wtedy…

 

Schron atomowy ma na ścianach rdzawe smugi od nawracających deszczów.

Od tych ciągłych nawrotów piskliwej w uszach melancholii.

 

Ups…

 

Butelka wypadła mi z dłoni.

Roztrzaskała się o podłogę,

 

*

Budzę się…

 

Rozwieram pozlepiane oczy,

które widzą

podwójnie. Potrójnie…

 

Postrzępione światło

wysypuje się z ekranu telewizora szumiącą kaskadą mżących pikseli.

 

*

 

Tu przerywam pisanie,

ponieważ coś mną

za bardzo wstrząsnęło…

 

I pełno tu kształtów znikomych w zapachu

przepływającego kurzu. W zapachu uschniętych fiołków…

 

W pyłkach, które idą powietrzem. Przechodzą lekkim podmuchem po skroniach...

 

(Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-21)

 

 



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Tego się nie wie (sam piszący), czy zyskał czy stracił. Pieniądze szczęścia nie dają, ale jak żyć bez nich. Warto pomyśleć.   'Aktor, tak jak wielu innych komików (więcej tutaj), przyznawał, że od lat zmaga się z depresją, a jego życie przypomina koszmar' W informacji o R. Atkinsonie (a facet na pewno bogaty). Pzdr.  
    • @Leszczym   A od trzech lat trwa wojna hybrydowa ze wschodnim sąsiadem: Białorusią - to nie jest naturalna wędrówka ludów - to są nielegalni imigranci importowani z krajów Trzeciego Świata, ostatnie echo prowokacji? Prezydent Białorusi stwierdził, iż nie pozwoli, aby z jego terenu Rosja zaatakowała Polskę, ba, nawet dodał:    - Będę walczył z Rosją!   Jeśli prezydent Białorusi jest po stronie Polski: musi zaprzestać prowadzenia wojny hybrydowej - podpisać sojusz wojskowy - wtedy my, Polacy, zlikwidujemy zaporę, jak na zdrowy rozum: prezydent Białorusi walcząc z jednej strony walcząc z Rosją i z drugiej strony mając zaporę - popełnia samobójstwo z wojskowego punktu widzenia - taktyki, sprawa może mieć drugie dno: na Białorusi jest sędzia Tomasz Szmidt - w Polsce uznany za zdrajcę, jednak: patrząc na kontekst rozwoju - wyżej wymieniony sędzia może być podwójnym agentem - wrzuconym przez Agencję Wywiadu w celu przewerbowaniu prezydenta Białorusi, póki co: Białoruś jest odpowiedzialna za morderstwo sierżanta Mateusza Sitka, nie, nie zmienię zdania: Niemcy zostali ukarani za zbrodnie ludobójstwa przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze i tak samo powinno być: z Rosją za Zbrodnię Katyńską - zbrodnię wojenną i z Ukrainą za Rzeź Wołyńską - zbrodnię ludobójstwa, oczywiście: przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze.   Łukasz Jasiński 
    • @Andrzej P. Zajączkowski podpisuję się pod Wędrowcem, wierszy jest taka masa... Można się zniechęcić próbując czytać wszystkie;) A tu mamy dobry filtr :)
    • Super oddana chwila - bez czasu. Ładnie opisane 
    • wiem że jesteś w zmiennym nastroju trącasz  mnie ramieniem czuję ten cień za plecami rzucasz słowem czy głębiej nie wiem czy dalej wiem że jesteś czuję to   chowasz się w buczynowym lesie wijesz krętą ścieżką to znów rozlewasz na szerokie pola jak mgła ale ty nie jesteś z niej rodzisz się wewnątrz i tam przeżywasz wszystkie dni   dobrze mi w ten czas kołysać się w dolinach w trudnych chwilach wejść na szczyt wiem że zawsze czekasz kiedy śnieg zasłoni wiatr wyrwie z  moich ramion   poczekaj proszę jeszcze chwilkę odłożę tylko pantofle boso lepiej mi z Tobą                                    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...