W mechanicznym mieście, pod neonowym niebem,
snują się historie kruche, niewypowiedziane,
dryfują w labiryncie oczekiwań, zawsze solo,
spragnione przypadkowego dotyku bratniej duszy.
Zasady logiki, skręcone w dziwnej grze,
zrodzone z chaosu – nigdy dwa razy tak samo,
iskrzą w dżungli surowej, elektrycznej,
chwilowo zasilanej blaskiem spotkania.
I rzeczywistość staje się zsynchronizowana,
mniej przypadkowa, teraz pod jednym księżycem.
Spojrzenia splatają się, myśli łamią reguły,
w tej wydłużonej chwili stajemy się powolni.
Rankiem graffiti blednie na starym wagonie metra,
rozpływa się, ulatuje jak spadająca gwiazda.
Wracamy samotnie w rytm mechanicznego miasta,
czekając znów na przypadek, na kolejną szansę.