Pan subtelny opowie ci o gwiazdach i pszczołach
Opowie ci o tym, jak by na ławce miód z Tobą konsumował
W świecie, gdzie sława jest wnioskiem tych tęskniących za samotnością
Pan subtelny oczyści twoje oczy z łez twoich błędów
Zasunie rozporek nieporozumień gładkim języczkiem
Mocą swoich umytych dzisiaj już 5 razy, mydełkiem Dove paluszków czyściutkiej mowy
Pan subtelny będzie nęcił anielskim visage nieskalanym myślą o wkrętach, wpustach czy udarze
Wejdzie w ciebie jego oddech na szyi, kark przekonań o nieśmiertelności słów pustych
Zmielisz w sobie te puzzle, poukładane na wspak, dumnie błyszczące symetrią
Pani zagubiona, czyż nie czujesz tak samo? Nie bierzmy kolegi.
Chodźmy razem, bujać w obłokach, na stoku narciarskim bez zakrętów śliskim
Wijmy się tu i tam między ludzie, niech będzie im wesoło, gdy widzą owe szaraczki zakochane dwa frędzle u spódnicy Gabriela
"Tknąć cię nie godzien, bom skazą grzechu pierworodnego zmazany, choć łaknę iż się w ten sam sposób poznamy."
Lecz stoją cheruby, a przed nimi miecz.
Konflikt zwykły rodzi się już w zarodku, by pani nigdy nie zrozumiała pana,
Który wie, czego chce, i pójdzie sobie, gdy uzna, że pora dać urlop swej ozdobie
Chodzi z kąta w kąt, przeszukuje, myszkuje, szpera łagodnymi rączkami i innymi kończynami
Traci czas, na uwodzenie; zdobywanie kwietnych mas,
Konflikt wciąż trwa w nim - miecz stoi, a cheruby się śmieją: "Owoc z drzewa życia sobie wypieją!"
Lecz on wciąż chodzi i o mocy jakiejś - której nigdy nie miał - brandzluje uszy małolat,
Bo to je przyjemnie kłuje w czubek głowy, by poznać to, co przecież każdy wie, który chodził na łowy:
Że rybę trzeba ubić zanim się ją upiecze, bo inaczej całe życie w sekundę uciecze.
Lecz pan subtelny swoje gody dalej uprawia, łowi wirusy na czubek pawia i brudzi się po uszy nudnym życiem.
Miało nie być tu rymów lecz to takie jest subtelne, przypalić łososia strzałą frywolnego chama.