...i przyszły sąsiady nocą
z niezapowiedzianą wizytą
nocą tak czarną że
beczka smoły
co stała przy stodole
mogłaby zwiastować jutrzenkę
której już nigdy nie zobaczę
a psy
na swoich pokutnych łańcuchach
bezdźwięcznie lewitowały
tak jakby we władzy
sennej zmory
to było
jak gniew boży
w objęciach diabła
pomnożony
przez grzech pierworodny
szkwał nienawiści
przemielił nasze sioło
razem z ziemią
po czym płomienie sklęsły
a cisza
dziwna
podzielona
na fragmenty jak moje ciało i
zanurzona w sianie
pachniała ziołami
dziś
ciernie tarniny oplatają
nieistnienie
jak kępy zdziczałych jabłoni
a ona
w swoim zimnym odludziu
gdzieś między liśćmi trawy
szuka
drogi powrotnej do domu