Nad krawędzią nocy gwiazda jeszcze lśni,
Na mroźnych wzgórzach wśród sosen mrocznych pni
Skrywa się dziwny wiatr świszczący w biegu
Nad skrzącą dalą dziewiczego śniegu.
Przez blady łuk na wschodzie nadchodzi brzask
Mleczno-białą chwałą płonie jego blask,
Szare sztandary wojsk, których wodzem cień
Rozcina miecz szkarłatu i oto, dzień!
I Lucy:
Above the marge of night a star still shines,
And on the frosty hills the sombre pines
Harbor an eerie wind that crooneth low
Over the glimmering wastes of virgin snow.
Through the pale arch of orient the morn
Comes in a milk-white splendor newly-born,
A sword of crimson cuts in twain the gray
Banners of shadow hosts, and lo, the day!